Liga polska
1. kolejka
500
Krosno
27.09.2014
18:00
Miasto Szkła Krosno
Legia Warszawa
Miasto Szkła Krosno
62-52
Legia Warszawa
19. Marcin Salamonik 19 (3)
6. Dariusz Oczkowicz (k) 17 (1)
17. Damian Pieloch 12 (2)
8. Adam Parzych 7 (1)
18. Andrzej Misiewicz 4
25. Dariusz Wyka 2
15. Sebastian Dusiło 1
7. Michał Baran 0
20. Mariusz Musijowski 0
21. Fili Małgorzaciak 0
22. Michał Sadło -
13. Damian Bołd -
trener: Michał Baran, as. Sebastian Kamiński
10. Mateusz Bierwagen 13 (2)
13. Arkadiusz Kobus 11
15. Cezary Trybański 6
5. Michał Aleksandrowicz 5
43. Michał Kwiatkowski 5 (1)
8. Grzegorz Malewski 3 (1)
12. Bartłomiej Bojko 3
24. Damian Zapert 3 (1)
18. Michał Świderski 2
21. Andrzej Paszkiewicz 0
14. Bartłomiej Ornoch -
trener: Piotr Bakun, as. Robert Chabelski
Sędzia główny Marek Czernek, Bartłomiej Kucharski, Tomasz Tybor ; Komisarz: Krzysztof Kołoszewski
Relacja

Nie rozbili szkła

Koszykarze Legii Warszawa rozpoczęli rozgrywki I ligi od trudnego wyjazdowego spotkania z Miastem Szkła (wcześniej MOSiR) Krosno, brązowym medalistą poprzednich rozgrywek. Legia przegrała to spotkanie 52-62. Wyniki poszczególnych kwart: 23-10, 19-6, 9-18, 11-18.
O pierwszej połowie meczu w Krośnie każdy z legionistów chciałby jak najszybciej zapomnieć. Wynik do przerwy zwiastował pogrom i powrót do stolicy bocznymi drogami... Na szczęście po zmianie stron w końcu wróciła waleczność, legioniści doszli rywali na 9 punktów, ale i tak dwa punkty zasłużenie zostały w Krośnie.

Legia rozpoczęła mecz dobrze, zdobywając pierwszych pięć punktów. Niestety po minucie gry, legioniści nie mieli nic do powiedzenia, tracąc kolejnych 12 punktów. Po przerwie na żądanie trenera Bakuna, Czarek Trybański wykończył akcję naszego zespołu wsadem. W obronie najwyższy gracz ligi zaliczył jeszcze blok, ale cała obrona naszego zespołu nie prezentowała się najlepiej. Rywale z czystych pozycji punktowali z obwodu, a także gładko wchodzi pod nasz kosz. Przewaga krośnian rosła, tym bardziej wobec głupich strat naszych zawodników, a także niecelnych rzutów za 3 punkty i osobistych (0/2 Bierwagena). W końcu Bakun zdecydował się na zmianę - Holnickiego zastąpił Michał Kwiatkowski. "Kwiatek" tuż po wejściu na boisku spudłował rzut za 3. Dopiero próba Malewskiego okazała się udana, ale ostatnie słowo w pierwszej kwarcie należało do gości - Andrzej Misiewicz ustalił wynik pierwszej kwarty na 23-10 na korzyść gospodarzy.

Słaby wynik sprawił, że trenerzy szybko dokonali kilku roszad w składzie - na boisku pojawili się m.in. Zapert, Paszkiewicz i Kobus. W drugiej kwarcie Legia rozpoczęła nieskutecznie, od niecelnych rzutów za 3 Kwiatkowskiego i Paszkiewicza, następnie dwa rzuty wolne spudłował Trybański, a w kolejnej akcji naszej drużyny Damian Zapert popełnił błąd kroków. Legia próbowała w końcu skutecznej akcji obronnej, ale na obwodzie zostali dwaj niekryci rywale i Pieloch w ostatniej sekundzie akcji trafił za 3 punkty. Konto Legii w II kwarcie nadal pozostawało zerowe, bo sędziowie dopatrzyli się w jednej z akcji błędu kroków. Pierwsze punkty dla Legii zdobył w tej części gry, po przeszło czterech minutach, Arek Kobus. Niestety to nie przebudziło naszego zespołu, najpierw nie udało się wykorzystać błędu Małgorzaciaka, później niecelnie za 3 rzucał Paszkiewicz, w kolejnej akcji Legia popełniła błąd 24 sekund, jakby nie spoglądając na zegar. Wydawało się, że w końcu przechwyt Kwiatkowskiego, po błędzie Salamonika, uda się wykończyć punktami naszym graczom, ale "Kwiatek" odegrał piłkę do tyłu niezbyt precyzyjnie i Bierwagen przed oddaniem rzutu spod kosza nastąpił na linię. Bierwagen w obronie popełnił też błąd, faulując Pielocha, który mimo przewinienia zdobył dwa punkty, po czym spudłował dodatkowy rzut wolny.
Trzynasty punkt drużyny zdobył Michał Aleksandrowicz, który wykorzystał jeden z dwóch rzutów wolnych. Chwilę później po wznowieniu gry przez krośnian, Rafał Holnicki przechwycił piłkę, ale przy próbie odegrania na obwód, niedokładnie podał do Kobusa i piłkę przejęli rywale. Już do końca pierwszej połowy, nie da się powiedzieć o grze Legii nic pozytywnego. W obronie nasi gracze nie stanowili żadnej przeszkody dla rywali, którzy albo celnie rzucali z dystansu, albo kończyli akcje wsadami, bądź z pozycji 1x0. Legioniści pudłowali na potęgę, szczególnie z linii rzutów wolnych, nie mówiąc o popełnianych niewymuszonych stratach. Tak było choćby w ostatniej akcji naszej drużyny w pierwszej połowie, kiedy piłkę stracił Aleksandrowicz, ale goście nie zdążyli już oddać celnego rzutu. Nawet bez tego, do przerwy prowadzili aż 42-16.

Statystyki Legii do przerwy: 4/11 za 2, 2/9 za 3, 2/10 za 1, 15 strat, 4 przechwyty, 1 blok, 14 zbiórek (5 w ataku)

Po zmianie stron na boisku po raz pierwszy pojawił się Bartek Bojko. Gospodarze nadal jednak grali bardzo spokojnie, próbując efektownie kończyć akcje. Dwukrotnie legionistom dzięki temu dopisało szczęście, bo piłka wypadała z kosza. W ataku najpierw Paszkiewicz poślizgnął się i stracił piłkę, a w kolejnej akcji w końcu błysnął Bierwagen, popisując się akcją 2+1. W odpowiedzi rywale szybko rozegrali piłkę po obwodzie i trzy punkty zdobył Salamonik. Po kolejnej stracie "Czarnego", trenerzy wprowadzili w jego miejsce Kwiatkowskiego. W 23. minucie gospodarze osiągnęli już 30-punktową przewagę. W końcu legioniści zdobyli pięć punktów z rzędu - najpierw Bierwagen wykorzystał 2 rzuty wolne, a w kolejnej akcji szybko celny rzut za 3 oddał Kwiatkowski. Pod naszym koszem efektownie akcję zakończył Oczkowicz, który lobem przerzucił skaczącego do bloku Trybańskiego. Legia nadal miała problem z rzutami wolnymi, czego efektem był dwie nieudane próby Bierwagena, a później tylko jeden celny Bojki. Jedną z lepszych akcji naszej drużyny było dogranie Holnickiego do wbiegającego na kosz Bierwagena. Po 27. minutach spotkaniach gospodarze prowadzili nadal bardzo wyraźnie, 51-27.

Lepsza partia w wykonaniu Legii zaczęła się od przechwytu Kobusa, który po faulu rywala trafił dwa rzuty wolne. Po kolejnych osobistych Kobusa (1/2), Bartek Bojko zebrał piłkę na atakowanej tablicy, a po chwili sam zdobył punkty dla naszej drużyny. Legii udał się kolejny przechwyt, który wykończył skutecznym lay-upem Świderski, zdobywając swoje pierwsze punkty w meczu. Legia odżyła i tym bardziej szkoda, że w ostatniej akcji trzeciej kwarty nasz zespół nie zdobył kolejnych punktów, ale tym razem Paszkiewicz niecelnie odegrał na obwód, piłka przekroczyła połowę i do przerwy gospodarze prowadzili 51-34. Ta część spotkania była zdecydowanie lepsza w wykonaniu naszego zespołu.

Na początku ostatniej części spotkania Kobus zdobył dwa punkty dla Legii. Salamonik zanotował faul w ataku na Bojko i było to już czwarte przewinienie tego zawodnika. Po asyście Holnickiego do Kobusa, Legia zmniejszyła straty do 13 punktów. Niedługo potem Salamonik musiał opuścić po piątym faulu, który popełnił na Trybańskim. Legia tymczasem poszła za ciosem - jedną z najciekawszych indywidualnych akcji w naszym zespole popisał się Arek Kobus, który z lewej strony, wzdłuż linii końcowej wszedł na kosz i zakończył akcję wsadem. Na siedem minut przed końcem meczu Czarek Trybański zmniejszył straty naszego zespołu do 9. punktów (51-42). To co wydawało się niemożliwe - powrót do gry - stał się faktem. Legioniści poszli na całość, po przechwycie Kobusa, który wyłuskał piłkę Parzychowi, "Kobi" próbował rzutu za 3. Niestety w tym meczu żadna z czterech prób z dystansu nie wyszła mu. Ponowienie akcji po zbiórce Trybańskiego również nie przyniosło punktów.

Legia w całym meczu słabo trafiała za 3 punkty, ale sztuka ta udała się Zapertowi, który w 35. minucie doprowadził do stanu 55-45. Po trafieniu Oczkowicza, Bierwagen skutecznie rzucał za 3 i znowu przewaga gospodarzy zmalała do 9. punktów. Mogło być jeszcze lepiej, bo w kolejnej akcji Mateusz był faulowany przy próbie rzutu, ale spudłował oba rzuty wolne. Ten sam zawodnik chwilę później próbował rzutu za 3, również nieskutecznie. Później nasz skrzydłowy stracił piłkę w kontrze, a następnie zaliczył niecelny rzut po wejściu na kosz rywala i w końcu faul na Oczkowiczu, za co przysługiwały rywalom rzuty wolne. Kto wie, jak skończyłoby się to spotkanie, gdyby osobiste były skuteczniejsze i jeszcze jeden z dwóch rzutów z gry znalazł drogę do kosza... Tymczasem Oczkowicz nie pomylił się z linii rzutów wolnych i wyprowadził swój zespół na 11-punktowe prowadzenie. Legioniści mieli tymczasem niewiele ponad półtorej minuty na odrobienie strat. Znowu 9 punktów straty mieliśmy po trafieniu z półdystansu Aleksandrowicza, ale czasu było bardzo mało - zaledwie 50 sekund. Przerywanie akcji faulami na nic się zdało. Z dystansu nie trafił Kobus, a w ostatniej akcji naszej drużyny Michał Kwiatkowski zaliczył celny lay-up, ustalając wynik spotkania na 62-52.

Końcowy wynik na pewno nie może cieszyć. Legia w pierwszej połowie nie istniała, była tylko tłem dla zespołu z Krosna. Jedynym pozytywem było podniesienie się legionistów po fatalnych dwóch kwartach. Szkoda, że gdy mieliśmy już rywali na 9 punktów, żadna z ponawianych akcji nie przyniosła efektu. Czas na rehabilitację przyjdzie już w czwartek w Pruszkowie. Tam Legia koniecznie musi powalczyć o zwycięstwo!


Autor: Bodziach

Pomeczowe wypowiedzi

"Co się dzisiaj stało, że graliśmy tak nierówno? Ja nie wiem i zawodnicy też nie wiedzą. Wygląda jakby na początku byli niegotowi do zawodów w żaden sposób" - powiedział po sobotnim spotkaniu w Krośnie trener Legii, Piotr Bakun.

Zostawienie poza kadrą Damiana Cechniaka, nie było złym pomysłem? Bartek Ornoch i tak nie wszedł na boisko, a w obronie długo prezentowaliśmy się fatalnie.
- To nie miało wpływu na wynik.

Rzuty osobiste w dzisiejszym meczu to była jakaś katastrofa - nikt nie wykonywał ich poprawnie.
- Tak było, ale co ja mam powiedzieć?

Może muszą więcej trenować osobiste, albo to kwestia psychiki?
- Zadaliśmy sobie pytanie już po meczu, czym różniła się pierwsza połowa od drugiej i nikt nie umie odpowiedzieć na nie. Tak jakby nie byli gotowi do gry na początku spotkania. Ale oni mają świadomość tego, że gramy źle i chcą wyjść na boisko w czwartek w Pruszkowie i udowodnić, że potrafią zagrać od początku dobrze. Ja po dzisiejszym meczu jestem załamany.

W II połowie zobaczyliśmy zupełnie inną drużynę. Chyba trochę pomogło to, że Krosno musiało być rozluźnione tak wysokim prowadzeniem?
- Krosno na pewno inaczej grało, gdy prowadziło różnicą dwudziestu kilku punktów. To nie zmienia jednak faktu, że w drugiej połowie oni rzucili nam 20 punktów. Gdybyśmy w ten sposób grali w obronie w I połowie, choć wiadomo, że to nie jest układ zero-jedynkowy i wynik byłby odwrócony, ale na pewno byłby to równy wynik. Wtedy na pewno wynik byłby cały czas otwarty, kto wie jakby się to skończyło. Co by nie mówić, my jesteśmy w stanie grać dobrze, szkoda tylko, że nie zaczęliśmy od początku.

Czy w końcówce, gdy było już tylko -9, Bierwagen był wyznaczony do rzucania za 3? Bo chyba w drużynie w tym akurat elemencie są lepsi.
- Nie było tak, że on miał rzucać "trójki", tak akurat wyszło. Raz trafił, raz nie trafił. Po takiej pierwszej połowie trudno jest powiedzieć, że ktoś powinien rzucać, a ktoś nie. Mieliśmy grać mocną obroną i zawodnicy faktycznie grali mocnym pressingiem. W ataku akurat trafiło na Mateusza, a to jest zawodnik, którego nie można hamować. Musi grać bardzo mocno na "basket" i on to potrafi robić. Akurat nie trafił.

Biorąc pod uwagę przedsezonowe sparingi, w których bardzo wyróżniał się oprócz Bierwagena, także Malewski, to tym razem był on zupełnie niewidoczny.
- Generalnie nasi wysocy zagrali dzisiaj bardzo słabo. Oprócz tego, że zmiennicy dziś co nieco wnieśli, to ludzie, którzy powinni stanowić o sile naszego zespołu, zagrali źle.

To był pierwszy mecz Legii w I lidze od dawna. Można już powiedzieć, po dzisiejszym spotkaniu, że przeskok z drugiej ligi do pierwszej jest spory? Drużyna z Krosna na pewno jest jednym z faworytów ligi.
- To dopiero liga pokaże. My zagraliśmy źle i nie szukajmy usprawiedliwienia w przeskokach ligowych. Jesteśmy zespołem pierwszoligowym. Dzisiaj zagraliśmy słabo. Jakbyśmy zagrali normalnie, cały mecz tak jak drugą połowę, to wyglądałoby to zupełnie inaczej. Ten mecz byłby równy i kto wie, co by się działo do końca, jakby się potoczył, kto by się otworzył. Jeżeli byśmy grali równo w obronie, mielibyśmy w nim szansę na wygraną.

W Sport.pl pojawiły się ostatnio wypowiedzi odnoszące się do Legii i Znicza Basket i wiele z nich, odnośnie naszej drużyny było takich - Michał Kwiatkowski jest za słaby na głównego rozgrywającego mocnego zespołu, jakim chce być Legia w I lidze. Dziś na "jedynce" próbowani byli trzej gracze i ani Holnicki, ani Kwiatkowski i Paszkiewicz nie zachwycili.
- Na pewno dziś nie dali dużo punktów i asyst. Wszyscy nie graliśmy dobrych zawodów. Ja bym na razie poczekał do meczu z Pruszkowem i dał im szansę, nich się sprawdzą z Hybiakiem i Czosnowskim i zobaczymy, kto będzie górą. Mam wrażenie, że trochę dobrej roboty sprawiono nam tym artykułem, bo nie ma nic lepszego na mobilizację, jak wjechanie na ambicję takich młodych ludzi jak Holnicki i Kwiatkowski.

Rozmawiał Bodziach


Autor: Bodziach

Dodatki
Zapowiedź

Medalista I ligi kontra beniaminek

Już w najbliższą sobotę koszykarze Legii zainaugurują rozgrywki I ligi w sezonie 2014/15. Podopieczni Piotra Bakuna i Roberta Chabelskiego pojadą na wyjazdowe spotkanie z MOSiRe-m Krosno, trzecim zespołem poprzednich rozgrywek. Spotkanie rozpocznie się w hali przy ulicy Bursaki 29, o godzinie 18:00. Spotkanie będzie mogło obejrzeć do 1700 widzów.
Zdecydowanym faworytem będzie drużyna z Krosna, jeden z pretendentów do awansu do ekstraklasy, który już w poprzednich sezonach zajmował miejsca na podium rozgrywek I-ligowych. Legia jest beniaminkiem tej klasy rozgrywkowej i w I lidze zagra po raz pierwszy od 10 lat.


Autor: Bodziach

© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.