Liga polska
2. kolejka
500
Pruszków
2.10.2014
19:00
Znicz Basket Pruszków
Legia Warszawa
Znicz Basket Pruszków
72-69
Legia Warszawa
11. Damian Tokarski 18 (3)
14. Marcin Kowalewski 13 (2)
16. Adam Kaczmarzyk 9 (1)
15. Adam Linowski (k) 9
12. Filip Put 7 (1)
7. Paweł Hybiak 6
9. Damian Janiak 5
5. Kamil Czosnowski 5 (1)
10. Łukasz Jaśkiewicz 0
6. Roman Janik 0
4. Mateusz Bonarek -
8. Tomasz Tarczyk -
trener: Piotr Spychała, as. Marek Zapałowski
10. Mateusz Bierwagen 20 (1)
13. Arkadiusz Kobus 12 (2)
5. Michał Aleksandrowicz 9 (3)
15. Cezary Trybański 7
8. Grzegorz Malewski 7 (1)
21. Andrzej Paszkiewicz 7 (2)
43. Michał Kwiatkowski 5
24. Damian Zapert 2
6. Rafał Holnicki-Szulc (k) 0
18. Michał Świderski 0
14. Bartłomiej Ornoch -
16. Damian Cechniak -
trener: Piotr Bakun, as. Robert Chabelski
Sędzia główny Grzegorz Dziopak, Piotr Kustosz, Jacek Dolcki ; Komisarz: Przemysław Lipka
Relacja

Nie zgasili Znicza

W rozegranym dziś w Pruszkowie meczu drugiej kolejki I ligi koszykarze Legii przegrali ze Zniczem Basket Pruszków 69-72. Wyniki poszczególnych kwart: 16-20, 17-21, 15-11, 24-17. Kolejny mecz legioniści rozegrają w przyszły piątek, 10 października o 19:16 z Zagłębiem Sosnowiec w hali przy Wiertniczej 26.
Porażka w Krośnie nie była wielką niespodzianką, ale już strata punktów w Pruszkowie bardzo boli. Tym bardziej, że legioniści przez zdecydowaną większość meczu mieli przewagę i wydawało się, że spokojnie dowiozą korzystny wynik do końca. Fatalny początek czwartej kwarty i błędy w końcówce meczu sprawiły, że świętowali pruszkowianie.

Zmiany w wyjściowym składzie
Oba zespoły znają się bardzo dobrze, bowiem grały ze sobą w okresie przygotowawczym, a ponadto możliwości większości zawodników są znane trenerom Znicza i Legii. Piotr Bakun co prawda do końca nie zdradzał, czy do kadry meczowej włączy Łukasza Wilczka, który do zespołu dołączył dzień wcześniej. Ostatecznie, w związku z tym, że Wilczek nie odbył z drużyną ani jednego treningu, Bakun nie zdecydował się na takie posunięcie. Trener naszej drużyny zaskoczył nie tylko Spychałę, ale i kibiców wyjściową piątką. Zabrakło w niej bowiem Czarka Trybańskiego, a na boisku zobaczyliśmy niższy skład - Michała Kwiatkowskiego na "jedynce", Michała Aleksandrowicza w roli rzucającego obrońcy, Arka Kobusa na "trójce" i Mateusza Bierwagena i Grześka Malewskiego, którzy mieli grać pod koszem.

100-procentowy Bierwagen
Legia już w pierwszych minutach spotkania osiągnęła kilku punktową przewagę. Świetnie prezentował się Mateusz Bierwagen, który jak przyznał po meczu Bakun, niczym tyczki mijał rywali i punktował. Co ważne, w pierwszej części spotkania legionista trafił wszystkich 9 rzutów z gry! Pruszkowianie nie mogli znaleźć recepty na zatrzymanie naszego skrzydłowego, dopóki nie zmienili stylu gry obronnej. Na niespełna dwie minuty przed końcem pierwszej kwarty Legia prowadziła już 20-8, najwyżej w przekroju całego spotkania. Niestety w ostatnich akcjach tej części gry gospodarze zaczęli trafiać i zdobyli 8 punktów z rzędu, przy zerowym dorobku naszej drużyny.

Szybkie faule Kowalewskiego
W drugiej kwarcie przewaga Legii powiększyła się o kolejne cztery "oczka". Długo jednak przewaga legionistów wynosiła nie więcej niż 5-6 punktów. Po jednej z akcji pod naszym koszem, w której Grzegorz Malewski przepychał się w walce o pozycję pod koszem z Marcinem Kowalewskim, sędziowie orzekli obustronne przewinienie. Dla zawodnika Znicza Basket był to czwarty faul i już na początku czwartej kwarty musiał opuścić parkiet. Malewski zresztą również nie dotrwał do końcowej syreny i zszedł za 5 przewinień. W końcówce pierwszej połowy Andrzej Paszkiewicz trafił jedną ze swoich dwóch trójek w tym meczu, wyprowadzając nasz zespół na prowadzenie 41-33.

"Panda" pozwolił odskoczyć
Po zmianie stron gospodarze pokazali, że łatwo nie odpuszczą i szybko zdobyli 9 punktów, przy zaledwie trzech ze strony Legii. W tej części spotkania świetnie spisał się Michał Aleksandrowicz, który dwukrotnie, gdy wynik był na styku (1-2 punkty przewagi), celnie rzucał za trzy punkty, wprowadzając spokój w szeregach gości. Ten byłby na pewno większy, gdyby nasi gracze skuteczniej rzucali osobiste. Niestety kolejny raz straciliśmy w tej sposób aż 10 punktów (12/22 w meczu), chociaż pruszkoawianie byli tylko nieznacznie lepsi (12/21).

Pierwsze prowadzenie gospodarzy
Przed ostatnią, decydującą częścią spotkania, przewaga Legii wynosiła 4 punkty. Niestety początek czwartej kwarty należał do gości, którzy trafili dwie trójki (Czosnowski i najlepiej punktujący w Zniczu, Tokarski), zmniejszając straty do jednego punktu. Niestety, to nie koniec słabszej postawy legionistów i skutecznego Znicza. Na sześć minut przed końcem meczu gospodarze objęli prowadzenie i nie oddali go już do końca. Przewaga pruszkowian szybko wzrosła do 6 punktów (62-56 - najwyższe prowadzenie w meczu) i zapowiadała się emocjonująca końcówka, w której niestety Legia po raz kolejny musiała gonić.

Mogli doprowadzić do dogrywki
Ważne "trójki" trafili w końcowych minutach Kobus i Aleksandrowicz, zmniejszając straty odpowiednio do jednego i dwóch punktów. Niestety w odpowiedzi Znicz rywale zebrali piłkę na naszej tablicy, a faulowany Linowski w ważnym momencie trafił dwa rzuty wolne, doprowadzając do stanu 70-66. Czasu było niewiele, ale wszystko mogło się jeszcze zmienić, bo najpierw Czarek Trybański dostał piłkę pod kosz i trafił, a akcja Znicza zakończyła się niecelnym rzutem. Piłkę zebrał Rafał Holnicki, który od razu został sfaulowany. Podążającego na linię rzutów wolnych "Hola", motywował Trybański, ale niestety nasz rozgrywający zamiast doprowadzić do remisu, spudłował oba rzuty. Znicz swoją akcję zakończył dwoma punktami i trzeba było odrobić cztery punkty w 19 sekund. Legia próbowała szybkiego dogrania do rzucających, aż w końcu Paszkiewicz został celowo sfaulowany, lecz nie przy rzucie, a próbie minięcia. "Czarny" skutecznie egzekwował pierwszy rzut, przed drugim poklepał się po twarzy i... celowo rzucił tak, by piłka odbiła się od tablicy i obręczy, dając legionistom szansę na zbiórkę. Udało się! Szanse na doprowadzenie do dogrywki były, ale rzut Bierwagena za 3 nie doleciał do kosza. Na nasze szczęście piłka nadal pozostawała po naszej stronie. Przy wznowieniu gry zza linii końcowej, pruszkowianie krótko kryli naszych graczy. Aleksandrowicz dograł do Kobusa, który z zerowego kąta próbował rzutu za 3, ale wysoko uniesione ręce Linowskiego utrudniły oddanie skutecznego rzutu. Piłka nawet nie doleciała do obręczy, a na dodatek zebrali ją gospodarze. Legioniści nie zdołali już sfaulować (do końca pozostawały dwie sekundy), bowiem Linowski odegrał piłkę do boku do Tokarskiego, a ten uciekł jak najdalej od pozostałych na połowie przeciwnika legionistów, czekając na końcową syrenę. Znicz Basket zwyciężył 72-69.

Do poprawy
Końcówka bez wątpienia była emocjonująca, ale niestety zakończyła się nie po naszej myśli. Legia chociaż prowadziła przez prawie 30 minut, w decydującej kwarcie zagrała przede wszystkim za słabo w obronie. W ostatniej partii meczu pruszkowianie rzucili 24 punkty - najwięcej w całym meczu. Cały czas do poprawy pozostają rzuty wolne, rozgrywanie zaplanowanych akcji i niewymuszone straty. To po nich Znicz zdobył w meczu 19 punktów, podczas gdy legioniści po stratach zyskali jedynie 9 pkt.

Kolejna szansa na pierwszą wygraną już w kolejny piątek w hali w Wilanowie. Do Warszawy przyjedzie Zagłębie Sosnowiec, które po kilku latach bez gry w lidze, wykupiło miejsce na zapleczu ekstraklasy. W zespole gości zagra dobrze znany warszawskim kibicom, Patryk Nowerski, popularny "Topór".


Autor: Bodziach

Pomeczowe wypowiedzi

Michał Spychała (trener Znicza Basket Pruszków): Kluczem do sukcesu było ograniczenie punktów Bierwagena. To była pierwsza i najważniejsza rzecz, bo w pierwszej połowie grał przeciwko nam praktycznie Bierwagen... i to wszystko. Do tego kłopoty z faulami, które wybiły nam trochę rotację, Kowalewski zdobył 11 punktów do przerwy, później musiałem go niestety zdjąć i grać graczami nie tak aktywnymi. Wola walki, determinacja, przy składzie jaki by nie wyszedł i to zaprocentowało.

No i zdecydowanie lepsza skuteczność w końcówce, bo co nie rzucaliście to wpadało.
- Zgadza się, bez tego nie zdobywa się punktów. Potrafiliśmy też parę akcji obronić. Bardzo żałuję, że już wcześniej, że piłka po walce, wpadła w ręce Czarkowi, bo już wtedy mogło być po sprawie, bo pewnie byśmy byli faulowani. Na pewno był to mecz emocjonujący mecz, fajny mecz, szkoda tylko, że straciłem jednego zawodnika i może go brakować w kolejnych meczach.

Spodziewaliście się, że Legia może wystawić dziś pozyskanego Łukasza Wilczka?
- Nawet jakby Legia go wprowadziła, ja bym nic nie zmieniał. Szykowałem zespół na ten mecz odpowiednio. Znam Łukasza, wiem że to jest świetny gracz i Legii na pewno pomoże. Chyba mogę się cieszyć, że legioniści grali bez niego.

Kaczmarzyk zagrał dziś naprawdę nieźle. To była wielka tajemnica, że on wystąpi w Waszym zespole? Nie grał w Mazovia Cup, ani w Waszym pierwszym meczu ligowym.
- On trenuje z nami od wtorku, widać było niedostatki siłowe, ale musiałem go wpuścić, bo moc Mateusza Bierwagena była zbyt widoczna nad moimi graczami. Próbowałem różnych rzeczy, poza tym to jest doświadczony gracz, nawet jak już nie miał siły, dałem mu minutę przerwy. To bardziej my o niego dbaliśmy, niż poważna była jego kontuzja.

Czy już po dwóch kolejkach można powiedzieć o co te drużyny będą walczyć w tym sezonie? Wy macie dwie wygrane na koncie, Legia dwie porażki.
- To nie ma znaczenia. Legia grała z Krosnem i u nas, gdzie mecz był wyrównany. Nie ma takich przeliczników. Legia się rozbuja, bo ma fajny, szeroki skład, znajdą te rzeczy, które mogą najlepiej wykorzystać... Myślę, że będą mocnym zespołem, ale dziś my byliśmy mocniejsi i uważam, że zasłużyliśmy na wygraną.

Rozmawiał Bodziach


Autor: Bodziach

Dodatki
Zapowiedź

Każdy to powie, tylko zwycięstwo w Pruszkowie!

Już w najbliższy czwartek koszykarze Legii zagrają spotkanie drugiej kolejki I ligi ze Zniczem Basket Pruszków. Mecz rozpocznie się o 19:00 w hali Znicza przy ulicy Bohaterów Warszawy 4 w Pruszkowie. Wstęp wolny, serdecznie zapraszamy do wspierania naszej drużyny!
Czwartkowy mecz Znicza Basket Pruszków z Legią będzie prestiżowy dla obu zespołów. Legia po porażce w Krośnie, gdzie w pierwszej połowie praktycznie nie istniała, będzie chciała udowodnić, że może powalczyć o coś więcej na pierwszoligowych parkietach. Jeśli słabszą formę w początkowej fazie meczu z MOSiR-em można zrzucać na długą podróż, w Pruszkowie ten "argument" odpada.
Znicz Basket w pierwszej kolejce wygrał z beniaminkiem z Prudnika, ale wygrana wcale nie przyszła podopiecznym Michała Spychały łatwo.

Poprawić osobiste
Oba zespoły znają się bardzo dobrze. Już w minionym sezonie legioniści grali dwa sparingi ze Zniczem Basket i wówczas dwukrotnie zwyciężyli. Przed obecnymi rozgrywkami Legia również dwukrotnie mierzyła się w sparingach z pruszkowianami i po zaciętym meczu wygrała po dogrywce w Pomiechówku, by parę tygodniu później ulec rywalom w Mazovia Cup. W tym drugim pojedynku legioniści bardzo słabo zagrali w pierwszej połowie, ale po przerwie odrobili straty i byli o krok od doprowadzenia do dogrywki. Nie doszło do niej m.in. dlatego, że w decydującym momencie Michał Aleksandrowicz spudłował jeden z trzech rzutów osobistych. Teraz nadarza się najlepsza okazja do rehabilitacji. Nasi zawodnicy z pewnością nie mogą pozwolić sobie na taką indolencję strzelecką z linii rzutów wolnych. Niestety zarówno w sparingach, jak i w Krośnie, ten element bardzo kulał w wykonaniu koszykarzy Legii.

Centymetry po stronie Legii
Przewaga wzrostu warszawiaków nie podlega dyskusji, ale Znicz pokazał już, że potrafi znaleźć receptę na "centymetry". Adam Linowski już kilka razy udowodnił, że potrafi sobie radzić z Czarkiem Trybańskim. Zamiast pchania się na siłę pod kosz, najlepszy zawodnik pruszkowskiego zespołu, próbuje na 3-4 metrze balansem ciała wymanewrować centra naszego zespołu, by zapewnić sobie sytuację 1x0.



Czołowi gracze Znicza Basket
Oprócz Linowskiego, który jest "mózgiem" pruszkowskiej drużyny, trzeba uważać też na Pawła Hybiaka (rozgrywający) oraz Damiana Tokarskiego (skrzydłowy). Nasi wysocy muszą zwrócić szczególną uwagę, oprócz Linowskiego, także na Marcina Kowalewskiego i Filipa Puta, którzy już w meczach sparingowych, pokazali, że potrafi się odnaleźć pod koszem. Put ponadto potrafi rzucić z dystansu. Najskuteczniejszy w sparingu w Pomiechówku był mierzący 198 centymetrów Adam Kaczmarzyk, który niezwykle skutecznie rzuca z dystansu (w tamtym sparingu 4 trójki). W Mazovia Cup i pierwszym meczu ligowym jednak nie wystąpił, z powodu kontuzji kolana i prawdopodobnie w czwartkowym meczu zabraknie go w składzie pruszkowskiej drużyny.


Marcin Kowalewski kontra Cezary Trybański - fot. Bodziach

Zaprezentować swoje atuty
W zespole Legii wiele będzie zależało od dyspozycji Michała Aleksandrowicza i Mateusza Bierwagena. Szczególnie tego pierwszego dobrze zna Michał Spychała. Wierzymy, że w wysokiej formie pokaże się Grzegorz Malewski, który podobnie jak "Panda" świetnie zna pruszkowską halę i tak jak w sparingach, będzie głównym punktującym Legii, szczególnie z dystansu. Czarnym koniem może okazać się także Andrzej Paszkiewicz, który po bardzo dobrej formie w sparingach, w Krośnie wypadł poniżej oczekiwań, notując wiele strat. Legia zresztą ma wiele atutów na obwodzie i tylko od ich dyspozycji dnia zależy, czy nasz zespół decydować się będzie na kończenie akcji "trójkami", czy pchaniem piłki pod kosz do Czarka Trybańskiego. Po fali krytyki ze strony dziennikarzy na temat rozgrywających naszego klubu, wiele obiecujemy sobie po występie Rafała Holnickiego i Michała Kwiatkowskiego. Obaj z pewnością, szczególnie po zakontraktowaniu kolejnej "jedynki" - Łukasza Wilczka, będą chcieli pokazać się z jak najlepszej strony. W minionym sezonie w każdym meczu czołową postacią Legii był Arek Kobus. W drugiej połowie meczu w Krośnie "Kobi" kilka razy pokazał, że nie zapomniał swoich popisowych trików.


Michał Aleksandrowicz, któremu przeszkadza Adam Linowski - fot. Bodziach

Kto faworytem?
Trudno wskazać faworyta czwartkowego meczu - wiadomo, że gospodarze mają po swojej stronie przede wszystkim parkiet, który znają doskonale. Legia ma przewagę wzrostu i lepszy, przynajmniej na papierze skład. Jak jednak nasi gracze zaprezentują się na boisku, przekonamy się dopiero jutro. Jedno jest pewne - o ile porażka w Krośnie była wkalkulowana, bowiem miejscowy zespół jest jedną z najmocniejszych drużyn w lidze, o tyle porażka w Pruszkowie byłaby niemiłą niespodzianką dla kibiców naszego klubu. Dlatego zarówno trenerzy, jak i wszyscy żyjący legijną koszykówką, nie dopuszczają do siebie myśli, że w czwartek punkty mogą nie wrócić do stoLicy.

Początek czwartkowego spotkania Znicz Basket Pruszków - Legia Warszawa o godzinie 19:00 w hali przy ulicy Bohaterów Warszawy 4 w Pruszkowie. Zapraszamy!


Autor: Bodziach

© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.