Ambitna walka, ale znowu porażka
Legioniści nie potrafili pokonać Noteci Inowrocław we własnej hali, mimo iż przez większość meczu to oni właśnie prowadzili. W Legii nie zagrał podstawowy rozgrywający "wojskowych", Andrzej Sinielnikow. Koszykarz nie miał pieniędzy, aby opłacić przejazd z Białegostoku do Warszawy...
Mimo to Legia rozpoczęła bardzo dobrze. Pierwsze punkty zdobyli już po kilkunastu sekundach - za 3 punkty trafił Kamil Sulima. Po "trójkach" Malewskiego i ponownie Sulimy Legia prowadziła już na początku 11-2. Przewaga gospodarzy wzrastała wraz z upływem czasu. Po ładnym wsadzie Bartka Błaszczyka, w 5 minucie spotkania było 18-7. Następnie bardzo ładną akcją popisał się Grzegorz Malewski. Najwyższe, trzynastopunktowe prowadzenie legioniści obejmowali po "trójkach" Lipińskiego. Pierwsza kwarta zakończyła się ośmiopunktowym prowadzeniem Legii, 30-22.
Początkowo zupełnie niewidoczny był Austin Alex. Dopiero w drugiej połowie pokazał na co go stać. Nasi koszykarze bardzo dobrze wykonywali rzuty z dystansu - w ciągu pierwszych 10 minut aż sześciokrotnie trafiali za trzy punkty. Również na początku drugiej kwarty zza linii 6,25m trafił Sulima. Oprócz Kamila przez 6 minut żaden inny legionista nie potrafił jednak trafić do kosza i w 16 minucie spotkania na tablicy pojawił się wynik 37-34. Po trafieniu Żytki Noteć wyszła na pierwsze w tym meczu prowadzenie (37-38). Akcja Lipińskiego 2+1 ponownie pozwoliła Legii objąć prowadzenie. Do przerwy jednak był remis, 45-45. Tuż przed końcem tej części gry dwóch rzutów wolnych nie wykorzystał Malinowski.
W czasie przerwy, nieliczni kibice, zastanawiali się czy ich ulubieńcy będą potrafili odnieść zwycięstwo. Przeważały opinie, że gdyby grał Sinielnikow, ze zdobyciem dwóch punktów nie byłoby problemów. Spotkanie obserwował były zawodnik Legii, Michał Exner. Był także kontuzjowany Kamil Kozłowski.
Druga połowa rozpoczęła się od trafienia bardzo dobrze grającego Malewskiego. Po 3 minutach goście prowadzili już jednak pięcioma punktami. Po kilku skutecznych akcjach Legii, ponownie gospodarze wyszli na prowadzenie. Sędziowie kilkukrotnie odgwizdywali przeciwnikom błąd kroków. Niestety na więcej niż 4 punkty Legia nie potrafiła odskoczyć. W tej części gry legioniści pięciokrotnie trafiali za 3 punkty. Jako ostatni uczynił to, rozgrywający bardzo dobry mecz, Dominik Czubek. Legia prowadziła 69-65. Przed końcem III kwarty Noteć zdobyła jeszcze trzy oczka i przed decydującą częścią gry, "wojskowi" prowadzili jednym punktem. Zapowiadała się nerwowa końcówka...
Czwartą kwartę Legia rozpoczęła bardzo skoncentrowana, jakby nie chciała powtarzać sytuacji z poprzednich meczów, gdzie zwycięstwo wymykało im się z rąk w samej końcówce. Dominik Czubek celnie rzucił za 3. W dwóch kolejnych akcjach punktował Malewski i czteropunktową przewagę utrzymywali gospodarze. Po jednej z kontr Noteci powstało spore zamieszanie.Dominik Czubek sfaulował Austina, ten tak się tym zdenerwował, że powiedział kilka niecenzuralnych słów. Dwa rzuty wolne wykorzystał Amerykanin. Następnie jeden rzut wolny wykonywał Czubek. Po trafieniu, akcję rozpoczynali gospodarze. Do końca spotkania pozostało niewiele ponad 3 minuty. Legia prowadziła 78-77. Sytuacja sprzed minuty bardzo mobilizująco podziałała na Austina. Trafiając za 3 punkty wyprowadził on Noteć na dwupunktowe prowadzenie. Te zmagania zgdomadzeni w hali kibice obserwowali na stojąco. Mimo niewielkiej liczby fanów, nie zamierzali oni w ciszy oglądać meczu - głośnym dopingiem wspierali Legię. Po kolejnej "trójce" Czubka Legia objęła, ostatnie jak się później okazało, prowadzenie. Noteć przez całe spotkanie miała problemy z rzutami z dalszej odległości. W końcówce wpadały im jednak praktycznie wszystkie... Straty próbował niwelować Czubek. Trafił on jednek tylko jeden z dwóch przysługujących mu rzutów i nadal to Noteć prowadziła (82-83). Austin popisał się kolejną trójką i na 51 sekund przed końcem meczu, Legia miała 4 punkty straty. Jeszcze po trafieniu z dystansu Lipińskiego, nadzieje warszawskich kibiców odżyły. Niestety faulowany przez gospodarzy Kościuk wykorzystał oba rzuty osobiste, ustalając wynik meczu na 85-90. Legia co prawda miała jeszcze 10 sekund na przeprowadzenie akcji, ale żaden z graczy nie zdecydował się na rzut za 3 punkty, a rzut oddany z bliskiej odległości przez Malinowskiego odbił się jedynie od obręczy. Tak więc kolejna porażka Legii stała się faktem. Widać było złość gospodarzy. Kibice tradycyjnie już podziękowali im za walkę i grę na całego. Niestety na zwycięstwo musimy jeszcze poczekać.
Szkoda, że w Legii nie zagrał Sinielnikow. Z nim w składzie, zwycięstwo nad Notecią byłoby znacznie łatwiejsze. Mimo to trzeba pochwalić wszystkich graczy za dobrą grę.
Autor: Bodziach