Sędziowie = fatum
Legia do spotkania z Komfortem musiała przystąpić osłabiona brakiem Andrzeja Sinielnikowa, który został odsunięty od dwóch spotkań PLK. Niestety ciężko było zastąpić podstawowego rozgrywającego, który niestety nie zagra także w aryważnym spotkaniu ze Startem. Komfort przystąpił do meczu bez kontuzjowanego Resperta.
Pierwsza kwarta była bardzo dobra w wykonaniu legionistów. Spotkanie było wyrównane, a po 10 minutach prowadzili gospodarze. Prowadzący zmieniał się po każdej niemal akcji. Wreszcie padł remis 21-21. 3-punktowy rzut Malewskiego i taki sam Sulimy (równo z syreną) pozwolił gospodarzom prowadzić 27-24.
Druga kwarta rozpoczęła się od zdobycia 5 punktów przez gości. Niestety przy stanie 30-32, na początku drugiej kwarty boisko opuścił Dominik Czubek, który chwilę wcześniej popełnił czwarte przewinienie. Na boisko ponownie wszedł dopiero w IV kwarcie. Jego miejsce zajął Michał Kuraś i spisywał się bardzo dobrze. Zawodnik, który do tej pory bardzo rzadko dostawał szansę gry, przez 28 minut pokazał, że warto na niego stawiać. Bardzo możliwe, że w Lublinie to on właśnie będzie prowadził grę Legii (Sinielnikow nie będzie mógł jeszcze zagrać). Swoje wejście na parkiet Kuraś zaznaczył "trójką". To właśnie po jego trafieniu legioniści po raz ostatni w tym meczu prowadzili (33-32). Do przerwy przewagę osiągnęli goście, wśród który prym wiódł Kevin Braswell, zdobywca aż 37 punktów w całym meczu. Niestety nikt z naszych koszykarzy nie potrafił sobie poradzić z zawodnikiem gości. Głównie krył go Kamil Sulima, później próbował go "przejąć" Kuraś. Trzeba przyznać, że Braswell świetnie zastąpił Resperta i gdyby nie Amerykanin, goście nie mieliby szans na wygraną w Warszawie. Do przerwy Legia przegrywała 39-50.
Pierwsze punkty w drugiej połowie rzucił Braswell. Chwilę później "trójką" popisał się Sulima. Przewaga gości niestety nie zmieniała się - legioniści potrafili dojść rywali tylko na 6 punktów. Warszawiakom nie pomagali z pewnością sędziowie. Ci po raz kolejny popełniali kardynalne błędy. Ciekawi jesteśmy czy tym razem władze ligi...ukarają sędziów za "nieprofesjonalne wykonywanie zawodu". Jak bowiem zinterpretować akcję, w której zawodnik Komfortu ślizga się po parkiecie na tyłku przez kilka metrów, mając jednocześnie nogi w powietrzu? Błąd kroków? Sędziowie jednak nie za bardzo znają przepisy i na tego typu akcje gości przymykali oko. To oczywiście nie jedyna pomyłka prowadzących to spotkanie. Trzeba jednak przyznać, że legioniści, mimo postawy arbitrów, mogli ten mecz wygrać. Niestety popełniali zdecydowanie za dużo strat, szczególnie podając piłkę przez prawie całe boisko. Ta zazwyczaj lądowała w rękach zawodnika gości. Po 30 minutach gry wynik brzmiał 62-69.
Od początku IV kwarty na boisko wybiegł Czubek. Musiał grać jednak bardzo ostrożnie, aby nie faulować po raz piąty (co mu się udało). Dwa rzuty wolne Sulimy zmniejszyły dystans do Komfortu do 5 punktów. Po celnym rzucie za 3 Czubka ponownie taki dystans dzielił oba zespoły. Drugie trafienie Czubka za 3 punkty wyglądało trochę...jak na treningu - zawodnik oddał 3 rzuty z dystansu (w czasie jednej akcji!) i ostatnia z nich była udana. Do trzech razy sztuka. Przy stanie 81-88 kolejny błąd popełnili sędziowie, a goście zdobywając punkty zapewnili sobie już zwycięstwo. Ostatnie punkty dla Legii zdobył Michał Kuraś. Równo z syreną wynik meczu ustalił Piotr Nizioł. Legia niestety przegrała 86-94.
W innym meczu tej kolejki zwycięstwo odnieśli koszykarze Startu, tak więc Legia traci jeden punkt do lublinian. Środowe spotkanie pomiędzy obiema drużynami będzie miało ogromne znaczenie. Mecz ten zostanie rozegrany w Lublinie.
Autor: Bodziach