Łódź znowu zdobyta!
Mecze Legii z Widzewem od dawna nazywane są jednymi z największych polskich ligowych klasyków. W ubiegłym sezonie legioniści przełamali 26-letnią niemoc i pokonali Widzew w Łodzi 3-1 i bardzo liczyli na powtórkę w tej rundzie. Na trybunach zgromadziło się około 8000 widzów, w tym 650 osób z Warszawy. Niestety fani nie obejrzeli porywającego widowiska. Chyba każdy kibic może sobie zadawać pytanie – co by było gdyby nie Stanko? Svitlica po raz kolejny nie zawiódł i zapewnił trzy punkty naszej drużynie! Ale po kolei...
Pierwsze informacje piątkowe mówiły o tym, że mecz rozpocznie się z piętnastominutowym opóźnieniem spowodowanym strajkiem piłkarzy. Do tego jednak nie doszło i równo o 20 piłkarze wyszli na murawę. Jarosław Żyro dał sygnał gwizdkiem i rozpoczął się klasyk. Jednak na chwilę musiał zostać przerwany bo służby porządkowe miały sporo pracy z serpentynami. Legia grała spokojnie w środku boiska. Pierwszy strzał na bramkę Robakiewicza oddał Dickson Choto – ale próbował z 30 metrów i nie mogło to zaskoczyć bramkarza gospodarzy. W 6 minucie przed szansą stanął Saganowski – jego strzał główką przeleciał tuż nad poprzeczką. Sygnał do ataku Widzewowi dał Goliński, który uderzył z 11 metrów tuż obok słupka. Chwilę później błąd popełnił Boruc i Juliano postanowił go przelobować ale mu się to nie udało. Przez następne minuty gra toczyła się głównie w środku boiska obie drużyny bały się zaryzykować, żeby nie stracić gola. Już w 25 minucie trener Kasalik musiał przeprowadzić pierwszą zmianę. Za Walburga wszedł Becalik. W 33 minucie ponownie mocniej zabiły serca legionistów. Po dośrodkowaniu Pawlaka z prawej strony Juliano złożył się do strzału z nożyc, ale nie trafił w światło bramki. Jeszcze tuż przed zakończeniem pierwszej odsłony z 30 metrów strzelał Saganowski i Stasiak i Juliano, ale nie przeniosło to efektu bramkowego żadnej drużynie.
W przerwie nastąpiła kolejna zmiana drużynie z Łodzi (Cichoń wszedł za Rachwała). Od początku przyatakowali gospodarze. Juliano po dryglingu w polu karnym uderzył z przewrotki ale prosto w Boruca. Dopiero w 48 minucie legioniści wykonywali pierwszy rzut rożny w tym meczu. Większość akcji przeprowadzana była prawą stroną, gdzie nieutrudzenie przedzierał się Tomasz Sokołowski II. Legioniści obudzili się gdy do końca pozostało pół godziny. Najpierw Magiera zdecydował się na strzał, który sprawił kłopoty Robakiewiczowi i mieliśmy rzut rożny, a potem w zamieszaniu podbramkowym strzelali kolejno Saganowski i Sokołowski II... ale nic z tego nie potrafiło znaleźć drogi do siatki. W 64 minucie Dariusz Kubicki przeprowadził pierwszą zmianę w tym meczu. W miejsce zmęczonego i mało widocznego Vukovicia wszedł Manuel Garcia i był to dobry ruch szkoleniowca warszawian. Nadeszła 68 minuta prostopadłe podanie na pole karne do Svitlicy... a ten nie zwykł marnować takich sytuacji. Posłał piłkę pomiędzy nogami Robakiewicza i w sektorze zajmowanym przez kibiców Legii wybuchła szalona radość! Ta radośc udzieliła się też strzelcowi bramki, który został za to upomniany przez arbitra żółtą kartką. Widzew ruszył do ataku, ale Legia pewnie się broniła. Aktywny był szczególnie Włodarczyk i Juliano... ale bezblędny był Boruc. Fani Widzewa nie potrafili chyba pogodzić się z takim przebiegiem gry i zaczęli rzucać race na murawę, co z pewnością nie ujdzie uwadze obserwatora. Legia miała jeszcze jedną bardzo dobrą okazję do zdobycia gola. Na raty strzelał Svitlica i Garcia, ale Robakiewicz był na posterunku. W końcówce w Legii nastąpiły jeszcze dwie taktyczne zmiany w miejsce Magiery i Sakołowskiego II weszli Dudek i Szala. Ten pierwszy mógł wpisać się na listę strzelców ale jego zaskakujący strzał został obroniony. Po doliczeniu 4 minut Jarosław Żyro gwizdnął po raz ostatni. Piłkarze z Warszawy podbiegli do swoich kibiców, rzucili im koszulki i razem świętowali zwycięstwo w tak prestiżowym meczu.
Podsumowanie meczu będzie krótkie. Widowisko zawiodło. Wszyscy spodziewali się wielu akcji i wielu goli, a tym czasem ze słabym Widzewem Legia męczyła się bardzo długo. Cieszy tylko to, że było to pierwsze prawdziwe wyjazdowe zwycięstwo warszawian (nie liczymy meczów z Polonią i Świtem, które rozegraliśmy na Łazienkowskiej jako goście). Do końca tej rundy pozostał jedynie mecz z GKS Katowice. Zapraszamy w sobotę 22 listopada na Łazienkowską.
Autor: Woytek