(KO)mpromitacja
Kolejny żenujący mecz w tej rundzie. Kolejny żenujący mecz w tym sezonie. Legia pod wodzą Ricardo Sa Pinto przegrała w Krakowie z Wisłą aż 0-4. Mistrzowie Polski zagrali katastrofalnie i w pełni zasłużenie zostali zdeklasowani przez przeciwników. Trudno coś napisać po tym spotkaniu. Taki rezultat to jednak kolejny dowód na to, że w klubie potrzebne są zmiany...
Od początku spotkania lepiej prezentowali się gracze Wisły. Już w 5. minucie ich ataki przyniosły skutek. Prawą stroną atak przeprowadził Jakub Błaszczykowski, który dośrodkował w pole karne przeciwników. Tam fatalnie zachowała się defensywa Legii. Najpierw nie potrafili zablokować Krzysztofa Drzagi, a potem dobitki Sławomira Peszki. Ostatecznie krakowianie dosyć szybko wyszli na prowadzenie, ku radości licznie zgromadzonych na stadionie kibiców. Z biegiem czasu obraz gry nie ulegał zmianie. Gospodarze nadal grali zdecydowanie pewniej i ofensywniej. Z kolei legioniści nie mieli żadnego pomysłu na przeprowadzenie choćby jednej składnej akcji na połowie rywali.
W 21. minucie wreszcie jakieś zagrożenie pod pole karnym Wisły. Iuri Medeiros dostał podanie na skrzydle, przełożył piłkę sobie na lewą nogę i zabrakło bardzo niewiele, aby jego strzał doprowadził do wyrównania. Ostatecznie futbolówka przeleciała obok prawego słupka. Niebawem z dobrej pokazał się Carlitos. Hiszpan strzelił mocno z pola karnego, lecz wprost w dobrze ustawionego Mateusza Lisa. W 32. minucie ponownie do wysiłku został zmuszony Radosław Cierzniak. Bramkarz Legii odbił do boku piekielnie mocne uderzenie z dystansu Macieja Sadloka. Gracze Ricardo Sa Pinto skupiali się głównie na kontratakach. Po jednym z nich bliski zagroził Marko Vesović. Czarnogórzec, grający tego dnia na lewym skrzydle, pobiegł tą stroną boiska i chciał precyzyjnym strzałem zaskoczyć Lisa. Był jednak niedokładny. W 38. minucie sędzia słusznie podyktował rzut karny za zagranie piłki ręką Luisa Rochy we własnej szesnastce. Do wykonania jedenastki podszedł Błaszczykowski i spokojnie podwyższył prowadzenie. Do przerwy „Biała Gwiazda” w pełni zasłużenie prowadziła 2-0 i nic nie zapowiadało tego, aby w drugich 45 minut obraz gry miał ulec zmianie...
Pierwszy kwadrans drugiej odsłony to nieporadne ataki Legii. Mistrzowie Polski co prawda mieli optyczną przewagę, lecz tak naprawdę niewiele z tego wynikało. Co prawda dwukrotnie swój zespół po rzutach rożnych ratował Marcin Wasilewski, lecz nie można zablokowanych strzałów zakwalifikować jako okazji bramkowych. W 73. minucie trzeci gol dla Wisły. Z rzutu wolnego świetnie lewą nogą przymierzył Rafał Pietrzak, nie dając szans golkiperowi gości. Kompromitacja w wykonaniu drużyny przyjezdnych…
Zaraz potem blisko było odrobienia strat. Sandro Kulenović okiwał jednego z obrońców, i znalazł się niemal sam przed bramkarzem Wisły, lecz jak spod ziemi wyrósł Wasilewski i zdołał zablokować jego próbę. Dziesięć minut przed końcem kolejna kontra Wisły. Tym razem Drzazga do Peszki, który przegrał pojedynek sam na sam z Cierzniakiem. W 86. minucie okazja dla Legii. Kucharczyk do Kulenovicia, którego próbę odbił Lis.