Rozczarowanie
Niestety, ostatnia sobota września przyniosła sporo rozczarowania dla kibiców Legii. "Wojskowi" na własnym stadionie przegrali tego dnia z Lechią Gdańsk 1-2, a wszystkie trafienia były autorstwa obrońców. Gracze Aleksandara Vukovicia wyszli na prowadzenie po bramce Mateusza Wieteski, ale jeszcze pierwszej połowie do siatki trafił Michał Nalepa. W drugiej połowie goście prezentowali się już znacznie lepiej i zaraz po zmianie stron zdobyli drugiego gola. Tym razem Majeckiego pokonał Błażej Augustyn.
Pierwszą groźną sytuację zobaczyliśmy w 9. minucie gry. Dominik Nagy dostał podanie na prawej stronie, zbiegł z piłką do środka boiska, ale z jego strzałem bez problemów poradził sobie Dusan Kuciak. Niebawem słowacki bramkarz nie miał już jednak szans. Z rzutu rożnego dokładnie dośrodkował Walerian Giwlia, a uderzenie głową Mateusza Wieteski w krótki róg bramki wyprowadziło gospodarzy na prowadzenie. Pierwszy kwadrans był wyrównany, jednak dzięki szybko zdobytej bramce więcej atutów mieli teraz gracze Aleksandara Vukovicia. Wkrótce po raz pierwszy do interwencji został zmuszony golkiper Legii. Majecki bardzo dobrze poradził sobie z próbą Macieja Gajosa, która była zdecydowanie zbyt słaba.
W 31. minucie z dobrej strony pokazał się Luquinhas. Brazylijczyk dostał dalekie podanie od Pawła Stolarskiego, kopnął futbolówkę z powietrza i żałować można jedynie, że trafił wprost w dobrze ustawionego Kuciaka. Z biegiem czasu obraz gry nie ulegał jednak zmianie. Gospodarze prezentowali się na boisku naprawdę nieźle i nie pozwalali przeciwnikom tego wieczoru na zbyt wiele. Jakby na zaprzeczenie tych słów, w 38. minucie Lechia zupełnie niespodziewanie wyrównała. Po podaniu piłki z autu najlepiej w szesnastce zachował się Michał Nalepa, który skorzystał ze złego ustawienia Wieteski i uderzeniem z półwoleja nie dał szans Majeckiemu. Zaraz przed przerwą mogło być jeszcze gorzej. Jeszcze jedno dośrodkowanie z prawej strony, wprost na głowę Gajosa, którego próbę w świetnym stylu wybronił tym razem golkiper z Warszawy.
Niedługo po zmianie stron Lechia wyszła na prowadzenie. Z prawej strony piłkę wrzucił jeden z gości, a Błażej Augustyn wygrał walkę o górną piłkę z Pawłem Stolarskim i wpakował ją do siatki. Legioniści nie czekali długo i od razu rzucili się do odrabiania strat. Po godzinie gry bliski drugiego gola był Wieteska, ale tym razem Lechię uratowała poprzeczka! Środkowy obrońca główkował po wrzutce od Gwilii i zabrakło bardzo niewiele, aby skopiować co do jednego sytuację, którą gospodarze wykorzystali w pierwszej połowie. "Wojskowi" robili wszystko, aby na tablicy wyników ponownie był remis, jednak gdańszczanie potwierdzali to, co było wiadomo jeszcze przed pierwszym gwizdkiem - aby pokonać ich bramkarza trzeba naprawdę wiele się napracować.
W 70. minucie do wysiłku został zmuszony Kuciak. Lechista bardzo dobrze odbił do boku mocny strzał z dystansu Jose Kante, który pojawił się na murawie przed startem drugiej połowy. Niestety, ale potem Legia biła już tylko głową w mur. Brakowało groźnych akcji, a największe zagrożenie niestety oglądaliśmy w polu karnym Majeckiego. Kwadrans przed końcem regulaminowego czasu gry swój zespół na prowadzenie mógł wyprowadzić jeden z gości, lecz szczęśliwie jego strzał leciał w sam środek bramki, gdzie ustawiony był golkiper Legii. Tuż przed końcem jeszcze jeden zryw Kante. Gwinejczyk wpadł w pole karne, oddał mocny strzał w kierunku bliższego słupka, z którym poradził się Dusan Kuciak.