Po... staremu cz.II
Niestety wystarczyło jedno spojrzenie na mocno zaśnieżoną murawę stadionu Legii,
a od razu wiadomo było, że nie będzie to najlepsze widowisko. Kolejnym
rozczarowaniem był brak Marka Citko i Pawła Wojtali. Ten pierwszy nie wyleczył
jeszcze kontuzji, drugi natomiast znowu był tylko rezerwowym. Nie zagrał w tym
meczu Tomasz Łapiński. Prawdopodobnie z drobnego urazu jakiego nabawił się w
Wodzisławiu. Podobnie jak w meczu z ŁKS Legia od początku ruszyła do ataku.
Już w pierwszej minucie strzelał Wróblewski lecz bramkarz nie miał problemów
z obroną. Z minuty na minutę rosła przewaga wojskowych. Co chwila sunęły ataki
lewą i prawą stroną. Bardzo aktywny był Bednarz, często dośrodkowywał,
najczęściej jednak piłka odbijała się od obrońców i wychodziła na róg.
Rzuty rożne bił Sokołowski - przeważnie z mizernym skutkiem. W 14 min.
z prawej strony wrzucał Mięciel, mimo małej odległości od bramki Czereś
minimalnie spudłował.
Legia często atakowała flankami, lecz akcje te najczęściej kończyły się
na 16 metrze. Mimo wielu niecelnych centr Wróblewskiego i Bednarza obraz
gry nie ulegał zmianie. Legioniści wciąż rozbijali się o szczelną obronę
Górnika. Jeżeli już udało się wymanewrować defensorów zabrzańskich to
wykończenie było przeważnie fatalne. Usprawiedliwieniem mógł być fatalny
stan murawy, ale tylko do czasu. Mimo że Legia cały czas atakowała, nie ma
większego sensu dokładne opisywanie stwarzanych sytuacji bo wszystkie były
niemal takie same. Napisze tylko, że swoje szanse marnowali min. Mięciel,
Karwan, Sokołowski, Czereszewski. Niecelne strzały, nieudane centry,
nieporadność w polu karnym tak krótko można opisać grę Legii w I połowie.
Chociaż Legia posiadała dużą przewagę na ogół wojskowym brakowało trochę zimnej
krwi i szczęścia w polu karnym Zabrzan. Górnik nie zachwycił niczym po za dobrą
obroną, miał też sporego farta.
W drugiej odsłonie Legia nie zmieniała stylu gry. Znowu ataki skrzydłami, dużo dośrodkowań i nieskuteczność napastników. Nieporadność wojskowych robiła się momentami żałosna. W polu karnym przyjezdnych zachowywali się oni jak amatorzy, np. Sokołowski nie trafił w bramkę z 6 metrów, Bednarz, Czereszewski, Mięciel, Wróblewski, Karwan mieli duże problemy z czystym trafieniem piłki, która plątała się im pod nogami. Nie zmieniło nic wprowadzenie Sawickiego za Bednarza. Naprawdę sztuką jest zmarnowanie tylu sytuacji w polu karnym, co niestety udało się dziś Legii. W końcówce przewaga legionistów była miażdżąca, ale co z tego, przecież w piłce tak jak na rybach - liczy się tylko to co w siatce. Po końcowym gwizdku sędziego wojskowi byli załamani, jednak najgorsze było dopiero przed nimi - Smuda nie wyglądał za
ciekawie i chyba się ostro wkurzył. Podobno w dobitny sposób dał do zrozumienia dziennikarce Wizji, że nie ma ochoty udzielać wywiadu. Kibice wygwizdali swoich pupili i nie byli chyba zbyt szczęśliwi.
No cóż, dwie kolejki rundy rewanżowej za nami, a tu już cztery punkty w plecy. Jak tak dalej pójdzie to o mistrzostwie możemy pomarzyć. W środę Legia zagra na wyjeździe z Zagłębiem, jeżeli nie zdoła wygrać to będzie to już smutny koniec operacji "Mistrzostwo 2000". Reasumując Legia po raz kolejny nie zachwyciła. Znowu niemoc w ofensywie dała o sobie znać. Widoczny jest brak Piekarskiego oraz "rasowego" napastnika. Może pozbycie się Śrutwy było błędem? Ocena gry Legii to 6.
Autor: Kiełbol