Dojechali po przerwie
Legia pokonała na wyjeździe Wisłę Kraków 3-1, chociaż do przerwy przegrywała z gospodarzami 0-1. Pierwsza połowa była w wykonaniu "Wojskowych" słaba. Brakowało składnych akcji i sytuacji bramkowych. Wszystko zmieniło się po zmianie stron. Dwie bramki Tomasa Pekharta dały Legii prowadzenie, a rywali dobił jeszcze Walerian Gwilia. To bardzo cenne trzy punkty, na które trzeba było mocno zapracować.
Pierwszy kwadrans upłynął bardzo spokojnie. Legia próbowała atakować skrzydłami, jednak Wisła była dobrze ustawiona w obronie i nie dawała się zaskoczyć. W 16. minucie bardzo groźnie było pod bramką Radosława Majeckiego. Gospodarze rozegrali akcję prawą stroną, skąd w szesnastkę dośrodkował jeden z wiślaków. Bliski sfinalizowania akcji był Lubomir Tupta, jednak był minimalnie spóźniony. Sytuację starał się jeszcze ratować Jakub Błaszczykowski, ale jego podanie również było niedokładne. Początek starcia zdecydowanie nie należał do "Wojskowych", którzy dali sobie narzucić styl gry. W 26. minucie po raz pierwszy wykazać musiał się Majecki. Z dystansu mocno strzelił Łukasz Burliga i golkiper bardzo przytomnie sparował piłkę do boku. Niestety, chwilę później ten sam piłkarz był już bardziej precyzyjny. Obrońca Wisły znalazł się kompletnie niepilnowany na skraju szesnastki i precyzyjnym uderzeniem zmusił bramkarza Legii do kapitulacji.
Niebawem była okazja na doprowadzenie do remisu. Ze skrzydła dośrodkował Marko Vesović, ale minimalnie źle ustawiony Walerian Gwilia nie zdołał skierować futbolówki do siatki. Legia zaczęła mocniej atakować. Na niewiele się to jednak zdawało wobec głęboko cofniętej Wiśle. Kilka minut przed przerwą na próbę zza pola karnego zdecydował się Andre Martins. Portugalczyk kopnął piłkę jednak zdecydowanie zbyt słabo. Jeszcze w doliczonym czasie gry świetną szansę miał Luquinhas. Na jedenastym metrze piłka spadła mu wprost pod nogi, lecz zamiast spokojnie przymierzyć, strzelił na wiwat wysoko ponad celem.
fot. Piotr Kucza / FotoPyK
W 49. minucie do wrzutki z rzutu rożnego doszedł Igor Lewczuk. Główka obrońcy była bardzo niedokładna, ponieważ wyraźnie przeszkadzał mu Hebert. Po blisko godzinie gry ciągłe ataki Legii wreszcie przyniosły efekt! Na lewej stronie Karbownik znakomicie wypatrzył wprowadzonego w przerwie Mateusza Cholewiaka, który płasko dośrodkował do Tomasa Pekharta, a ten z najbliższej odległości doprowadził do remisu. Tym samym Czech wpisał się na listę strzelców w drugim kolejnym meczu, pokazując, że jest wartościowym zmiennikiem dla nieobecnego Jose Kante. Niebawem napastnik miał swoją drugą szansę. Piłka szczęśliwie trafiła do Pekharta po kiksie Pawła Wszołka, jednak tym razem zabrakło mu już precyzji.
W 64. minucie Buchalik świetnie zachował się po strzale z dystansu Domagoja Antolicia. Legioniści zepchnęli gospodarzy do defensywy. Widać było, że tego dnia interesują ich tylko trzy punkty. W 70. minucie wyszli na zasłużone prowadzenie, a po raz drugi na listę strzelców wpisał się Pekhart! Z rzutu wolnego dokładnie dośrodkował Antolić, a precyzyjny strzał głową Czecha wprawił w radość wszystkich legionistów przebywających tego dnia na Reymonta. Podopieczni Aleksandara Vukovicia nie zdążyli nacieszyć się z drugiego trafienia, a już za moment trafili po raz trzeci. Szybką kontrę prawą stroną poprowadził Vesović, idealnie dograł do niepilnowanego Gwilii, który w sytuacji sam na sam spokojnie pokonał Buchalika.
Kiedy wydawało się, że Legii tego wieczora nic złego stać się nie może, niespodziewanie kontaktowego gola zdobył Lukas Klemenz. Po wideoweryfikacji VAR sędzia zdecydował się go jednak anulować, ponieważ chwilę wcześniej Hebert dotknął piłki ręką. Potem warszawski klub starał się trzymać grę z dala od pola karnego. Co więcej Vuković zdecydował się na wprowadzenie Mateusza Wieteski, pokazując tym samym, że na ostatnie minuty będzie starał się przede wszystkim uszczelnić obronę. Cztery minuty przed końcem regulaminowego czasu gry po indywidualnym rajdzie Majeckiego chciał zaskoczyć jeden z pomocników, jednak bramkarz Legii bardzo dobrze odbił piłkę do boku.