Szczęśliwie i skromnie
Mocno szczęśliwie zakończyło się środowe spotkanie Legii z Florą Tallin. Mistrzowie Polski wygrali z mistrzami Estonii 2-1, a kluczowego gola strzelili w doliczonym czasie gry za sprawą Rafaela Lopesa.
Kilka minut po rozpoczęciu gry na prowadzenie wyszli piłkarze Legii! Indywidualną akcją w środku pola popisał się Bartosz Kapustka, który ominął po drodze kilku defensorów i płaskim uderzeniem pokonał bramkarza przeciwników. Niestety, pomocnik cieszył się z trafienia na tyle ekspresyjnie, że... doznał urazu, przez co musiał zejść z boiska. W jego miejsce na murawie zameldował się Bartosz Slisz. Legioniści początkowo prezentowali się znacznie lepiej od swoich przeciwników. Można było odnieść wrażenie, że szybko stracony gol podciął Estończykom skrzydła. W 19. minucie bliski podwyższenia prowadzenia był Andre Martins. Portugalczyk kopnął piłkę niemal z linii pola karnego, ale ta przeleciała ponad poprzeczką.
W 27. minucie zobaczyliśmy kolejną składną akcję gospodarzy. Po serii wymian podań w polu karnym znalazł się Luquinhas, który podobnie jak niedawno przeciwko Bodo/Glimt, spróbował uderzenia w kierunku dalszego słupka. Niestety, zabrakło mu precyzji. Od tej pory gracze Flory Tallin wreszcie utrząsnęli się i wrócili do gry. Chwilę po strzale Luquinhasa bliski szczęścia był Sergei Zenjov. Pomocnik gości wykorzystał błąd Mateusza Hołowni w wyprowadzeniu piłki i tym razem swoich kolegów przed utratą gola uratował Artur Boruc. Niebawem doświadczony golkiper ponownie stanął na wysokości zadania, gdy pewnie złapał piłkę kopnięta z dystansu przez Henrika Ojaamę. Do końca pierwszej połowy wynik nie uległ już zmianie i obydwie drużyny zeszły do szatni przy skromnym prowadzeniu "Wojskowych". Gracze Czesława Michniewicza ze szczególnie dobrej strony pokazali się w pierwszej części pierwszej połowy. Potem do głosu zaczęli niestety coraz częściej dochodzić rywale.
fot. Woytek / Legionisci.com
W drugą połowę lepiej weszli piłkarze gości. Przestali oni czuć respekt do mistrzów Polski i radzili sobie w ofensywie coraz śmielej. W 53. minucie upór Flory przyniósł efekt. Z dobrej strony na skrzydle pokazał się Henrik Ojamaa, który z łatwością zwiódł dwóch obrońców Legii i dośrodkował wprost na nogę Rauno Sappinena. Najlepszy strzelec drużyny nie miał problemów, aby z bliska doprowadzić do remisu. Po godzinie od początku meczu odpowiedzieli gracze w białych koszulkach. Po wrzutce z rzutu rożnego walkę o górną piłkę wygrał Artur Jędrzejczyk, ale świetną interwencją na linii popisał się Matvei Igonen.
W 75. minucie powinno być 2-1 dla Legii... Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego główkował Mateusz Wieteska i tym razem jeden z obrońców w ostatnim momencie wybił piłkę z linii bramkowej. Mimo wszystko gra gospodarzy pozostawiała tego wieczoru sporo do życzenia. Wydawało się, że do końcowego gwizdka sędziego wynik nie ulegnie już zmianie i na rewanż "Wojskowi" pojadą bez żadnej zaliczki. Na szczęście w doliczonym czasie gry wynik rozstrzygnął Rafael Lopes! Portugalczyk huknął z półwoleja po błędzie obrońcy rywali i nie dał żadnych szans bramkarzowi.