Zabrakło niewiele...
Niestety. Było blisko, ale tego dnia lepszą skuteczność i więcej szczęścia mieli piłkarze Dinama Zagrzeb, którzy w rewanżowym spotkaniu 3. rundy eliminacyjnej Ligi Mistrzów ograli na Łazienkowskiej Legię 1-0. Mistrzowie Polski stworzyli sobie kilka dogodnych okazji strzeleckich, jednak żadnej nie udało im się wykorzystać. W tym roku Ligi Mistrzów w Warszawie nie będzie, więc pozostaje nam walka o Ligę Europy.
W 7. minucie spotkania Dinamo oddało pierwszy, ale bardzo niecelny strzał na bramkę Artura Boruca. Bramkarz stołecznej drużyny spokojnie mógł odprowadzić piłkę wzrokiem. Podobnie jak w pierwszym spotkaniu przewagę w posiadaniu piłki mieli Chorwaci, jednak można był się tego spodziewać. Mistrzowie Polski liczyli tego dnia na kontry i po jednej z nich nieco niedokładnie zza pola karnego uderzył Luquinhas. Był to jednak pierwszy ofensywny sygnał ze strony gospodarzy. Niestety, w 20. minucie piłkarze Dinama wyszli na prowadzenie. Świetna akcja w środku pola Luki Ivanušeca, który zupełnie nieatakowany przebiegł kilkanaście metrów, podał do wychodzącego na czystą pozycję Bartola Franjicia, a ten w sytuacji sam na sam pewnie pokonał bezradnego Boruca. Trzeba przyznać, że samo podanie gracza w niebieskiej koszulce było perfekcyjne, ale ustawienie linii obrony Legii pozostawiło wiele do życzenia.
Gracze Czesława Michniewicza ruszyli do odrabiania strat. W 27. minucie bliscy byli doprowadzenia do remisu, jednak rywali uratowała poprzeczka. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego główkował jeden z niższych na boisku - Luquinhas i tym razem piłkarzom z Zagrzebia dopisało sporo szczęścia. Gospodarzom wprawdzie udało się oddalić grę od własnej bramki, jednak mieli problemy ze stworzeniem zagrożenia pod drugą. Wkrótce przed drugą szansą na gola stanął aktywny dzisiejszego wieczoru Luquinhas. Pomocnik bez zastanowienia uderzył tuż sprzed pola karnego, lecz piłka nieznacznie przeleciała ponad poprzeczką. Jeszcze chwilę przed przerwą do sytuacji strzeleckiej doszedł Mahir Emreli. Azer był tego wieczoru wyjątkowo dobrze pilnowany przez obrońców, więc i miejsca przy oddawaniu uderzenia miał niewiele. Udało mu się wywalczyć jedynie rzut rożny.
fot. Hagi / Legionisci.com
Zaraz po zmianie stron mogło dojść do wyrównania. Dośrodkowanie z lewej strony od jednego z legionistów i zabrakło centymetrów, aby Emreli zamknął podanie i głową wpakował piłkę do siatki. 51. minuta to kolejne zagrożenie pod polem karnym Dinama. Rafael Lopes podał po ziemi do wprowadzonego Josue, jednak próba pomocnika przeleciała ponad poprzeczką. Chwilę potem wreszcie do interwencji został zmuszony Dominik Livaković, który na raty złapał piłkę kopniętą przez Luquinhasa. Po godzinie gry pomocnik znowu pokazał się z dobrej strony. Wywalczył futbolówkę na skrzydle i nieco zbyt głęboko dośrodkował w szesnastkę, gdzie spokojnie zachował się bramkarz gości.
W 67. minucie znów blisko wyrównania. Świetne dośrodkowanie z rzutu rożnego od Josipa Juranovicia, ale zamykający akcję Mateusz Wieteska nie mógł zdecydować się w jaki sposób dotknąć piłkę i ostatecznie zrobił to na tyle nieporadnie, że Dinamo zaczęło grę od własnej bramki. Czas uciekał, a niestety wynik nie ulegał zmianie. Co prawda legioniści w drugiej połowie zagrali znacznie lepiej niż w pierwszej, jednak brakowało im tego dnia skuteczności i nieco szczęścia. Do końcowego gwizdka Legia walczyła o zmianę rezultatu, ale niestety to nie był dzień piłkarzy Czesława Michniewicza. Ostatecznie do końca drugiej połowy utrzymał się wynik z pierwszej.