Czarna seria trwa
W meczu 10. kolejki Ekstraklasy Legia Warszawa przegrała na wyjeździe z Lechią Gdańsk 1-3. Strata do lidera tabeli jest już wyraźna, więc legioniści przerwę na spotkania reprezentacji spędzą z całą pewnością w niezbyt dobrych nastrojach. Potem czeka ich seria ciężkich meczów, z rozpędzonym Lechem Poznań na początek.
Trzeba przyznać, że Lechia z impetem rozpoczęła niedzielne spotkanie. Już w 3. minucie pierwszy strzał na bramkę oddał Kacper Sezonienko, na szczęście zawodnik Lechii się pomylił. Chwilę później znów było groźnie pod w polu karnym Legii. Tym razem skończyło się na rzucie rożnym. W 5. minucie mocno, ale niecelnie uderzał Conrado, a dosłownie w kolejnej akcji głową piłkę do siatki próbował skierować Jarosław Kubicki. Nie minęło jeszcze 10 minut, a tym razem zmienić wynik spotkania chciał Ilkay Durmus, ale i on nie potrafił skierować piłki do bramki strzeżonej przez Cezarego Misztę.
Pierwszą groźną sytuację legioniści stworzyli w 16. minucie. Lopes zagrał do Slisza, który wpadł w pole karne, skąd płasko wstrzelił piłkę w szesnastkę. Niestety, czujni byli obrońcy gospodarzy. W odpowiedzi Zwoliński przejął uderzoną przez Kubickiego w stronę bramki futbolówkę i z bliskiej odległości próbował skierować ją do siatki.
W 22. minucie Tomas Pekhart doszedł do dośrodkowania, uderzył głową i wydawało się, że piłka zmierzała do celu, ale jak spod ziemi wyrósł obrońca, który zdołał ją zablokować.
W 34. minucie gospodarze mogli cieszyć się z pierwszej bramki. Bezpośrednim uderzeniem z rzutu wolnego w lewy róg bramki popisał się Maciej Gajos, a Miszta mógł tylko bezradnie przyglądać się, jak piłka zmierza do siatki. Stały fragment wykonywany był po faulu Artura Jędrzejczyka na Łukaszu Zwolińskim. Chwilę później wyczyn swojego kolegi z defensywy powtórzył Maik Nawrocki. Tym razem jednak na posterunku był bramkarz Legii.
Jeszcze w 44. minucie niepewną interwencję zaliczył Miszta, na szczęście obyło się bez konsekwencji. Sędzia doliczył 2 minuty, podczas których nic ciekawego się nie wydarzyło, po czym zakończył pierwszą połowę spotkania.
Na drugie 45 minut legioniści wyszli przy stanie 0-1 i z aż czterema zmianami w składzie. Na murawie pojawili się: Josue, Andre Martins, Lirim Kastrati i Mahir Emreli. Zaledwie kilka minut później Kastrati doznał groźnie wyglądającego urazu. Na szczęście jednak po dłuższej chwili podniósł się z murawy i mógł kontynuować grę. Zmiany niewiele pomogły, bo kilka minut później to Lechia mogła cieszyć się ze zdobycia drugiej bramki. Jakby od niechcenia piłkę z powietrza kopnął Kubicki, ta odbiła się po drodze jeszcze od jednego z zawodników i kompletnie zaskoczyła stanowczo zbyt wolno interweniującego Misztę.
Bardzo niezadowolony z takiego stanu rzeczy trener Legii Czesław Michniewicz dokonał ostatniej możliwej zmiany – na boisku za Ernesta Muciego pojawił się Luquinhas. Na zegarze widniała 66. minuta, a celne strzały Legii można było policzyć na palcach jednej ręki. Dosłownie chwilę później stołeczny zespół pogrążył Zwoliński, który dostał doskonałe podanie na 5. metr i tylko dostawił nogę. Piłka przeleciała obok Miszty i już wiadomo było, że w niedzielę w Gdańsku nie ma co liczyć choćby na remis.
Kolejne kilkanaście minut nie przyniosło jakiś spektakularnych akcji, Lechia grała spokojnie, pewna wyniku, a ataki legionistów były bardzo niemrawe. Dopiero w 88. minucie rzut karny na honorową bramkę zamienił Tomas Pekhart, który chwilę wcześniej był faulowany przez Michała Nalepę. Sędzia doliczył jeszcze 2 minuty, ale rezultat nie uległ zmianie. Legia przegrała w Gdańsku 1-3.