Wyszarpany awans
Legia po trudnej przerwie w Lublinie awansowała do ćwierćfinału Pucharu Polski, pokonując Motor 2-1. Jako pierwsi do siatki trafili gospodarze, którzy prowadzenie utrzymali do przerwy. Druga połowa należała jednak do mistrzów Polski, dla których gole strzelili Luquinhas i Szymon Włodarczyk.
Zaraz po rozpoczęciu gry groźnie było w polu karnym Motoru. Po rzucie różnym do dobrej sytuacji doszedł Mateusz Hołownia, ale w ostatniej chwili został zablokowany. Za chwil parę odpowiedzieli gospodarze. W porę niebezpieczeństwo we własnej szesnastce zdołał zażegnać jednak Mateusz Wieteska. W 10. minucie powinno być 1-0 dla graczy Marka Gołębiewskiego. Po świetnym podaniu z głębi pola w bardzo dobrej sytuacji znalazł się Andre Martins, lecz niestety przeniósł piłkę nad poprzeczką. Ta niewykorzystana szansa zemściła się na legionistach już niebawem. Składna akcja Motoru na skrzydle, skąd futbolówka została dośrodkowana w kierunku Michała Fidziukiewicza. Napastnik drugoligowca po przyjęciu podania nie zastanawiał się długo, tylko huknął mocno lewą nogą. Wydawało się, że Artur Boruc był lekko zaskoczony odważną decyzją rywala i po chwili musiał skapitulować. Powtórki pokazały jednak, że były reprezentant Polski został zmylony rykoszetem od Mateusza Hołowni. Zimny prysznic podziałał motywująco na mistrzów Polski, lecz Motor umiejętnie się bronił i nie dawał rywalom wielu okazji na doprowadzenie do remisu.
Dwa kwadranse po pierwszym gwizdku sędziego spotkanie zostało przerwane na kilkanaście minut. Stadion w Lublinie został w mocnym stopniu zadymione przez race odpalone przez kibiców. Paradoksalnie taka przerwa mogła pomóc "Wojskowym", którzy mieli czas na przeanalizowanie swojej gry i konsultacje z trenerem Gołębiewskim. Po powrocie na boisko szybko do dobrej sytuacji doszedł Josue. Próba Portugalczyka z dystansu poszybowała jednak wysoko ponad poprzeczką. W 44. minucie bardzo bliski doprowadzenia do remisu był Tomas Pekhart. Czeski napastnik dostał dobrą piłkę ze środka pola i znalazł się sam na sam z Sebastianem Madejskim, ale... niemal z podziemi wyrósł Paweł Moskwik, który czysto wygarnął napastnikowi futbolówkę. Za moment celne uderzenie z rzutu wolnego zanotował Josue. Bramkarz Motoru nie miał jednak żadnych kłopotów ze skuteczną interwencją.
fot. Mishka / Legionisci.com
Po przerwie Gołębiewski dokonał dwóch ofensywnych zmian, wprowadzając na boisko Mahira Emreliego oraz Filipa Mladenovicia. Mieli oni za zadanie rozruszać ofensywne zapędy mistrzów Polski. Pierwszy kwadrans upłynął bez dogodnych okazji bramkowych. Po niespełna godzinie gry Legii wreszcie udało się jednak doprowadzić do remisu! Luquinhas popędził środkiem pola, a zupełnie nieatakowany świetnie przymierzył z dystansu, pakując piłkę niemal w okienku bramki Madejskiego. Można było mieć tylko nadzieję, że to trafienie będzie początkiem kolejnych w drużynie "Wojskowych". Niebawem zobaczyliśmy dwie dobrej sytuacje pod jedną i drugą bramką. Najpierw ładnie z dystansu strzelił Slisz, jednak niestety zabrakło mu precyzji. Jeszcze bliżej trafienia chwilę potem był Damian Sędzikowski. Prawy pomocnik chciał technicznym uderzeniem zaskoczyć Boruca i chybił tuż obok słupka.
W 73. minucie Legia w końcu zdobyła drugą bramkę. Po dobrej wrzutce z rzutu rożnego Josue błąd na przedpolu popełnił Madejski, który nie trafił w lecącą piłkę. Na to tylko czyhał Szymon Włodarczyk, głową zdobywając swojego pierwszego gola w stołecznych barwach. Za moment młody napastnik raz jeszcze wpisał się na listę strzelców, jednak tym razem arbiter dopatrzył się u niego pozycji spalonej. Legioniści czekali na przeprowadzenie kolejnej zabójczej kontry. Taka nadeszła w 88. minucie. Mahir Emreli urwał się obrońcom, stanął niemal oko w oko z Madejskim, który zdołał wybić piłkę na rzut rożny. W doliczonym czasie gry było o krok od remisu! Vitinho kopnął piłkę z linii pola karnego, która sunąc po ziemi potoczyła się w niedużej odległości od słupka bramki Artura Boruca.