Rozbili mur
W meczu z Radomiakiem Radom Legia męczyła się niemal przez cały regulaminowy czas gry. Kiedy wydawało się, że po mało atrakcyjnym spotkaniu padnie bezbramkowy remis, trzy punkty gospodarzom zapewnił ładnym strzałem Rafał Augustyniak.
Radomiak zaczął mecz bardzo defensywnie. Kiedy legioniści byli przy piłce, to goście natychmiast ustawiali się całą jedenastką do obrony. Po raz pierwszy przełamać zasieki gospodarzom udało się w 10. minucie. Wówczas środkiem pola przedarł się Bartosz Kapustka, ale skuteczną interwencją popisał się Gabriel Kobylak. Niebawem jeszcze lepiej w bramce zaprezentował się z kolei Kacper Tobiasz. Bramkarz stołecznej drużyny instynktownie odbił strzał z najbliższej odległości Mauridesa. Potem gra uspokoiła się. Akcje toczyły się głównie w środku pola, a ponownie w gorąco w szesnastce zrobiło się w 25. minucie. Wtedy to Tobiasz przeniósł ponad poprzeczką sprytne uderzenie Felipe Nascimento. Piłkarz Radomiaka chciał wrzucić młodemu bramkarzowi piłkę za kołnierz. Ten był jednak czujny i dobrze ustawiony.
Do końca pierwszej połowy Legia miała jeszcze dwie szanse na pokonanie Kobylaka. Najpierw w dobrej pozycji znalazł się Kapustka, jednak nie przygotował sobie dobrze piłki i w konsekwencji kopnął ją bardzo niedokładnie. Niebawem pod szesnastką Radomiaka znalazł się ofensywie usposobiony Matthias Johansson. Strzał Szweda spokojnie wyłapał jednak Kobylak, który był dobrze ustawiony.
fot. Mishka / Legionisci.com
Kilku minut po zmianie stron szansa dla gości. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego minimalnie niecelnie główkował Raphael Rossi. Po niespełna godzinie gry na murawie ostro spięli się ze sobą wszyscy zawodnicy. Wszystko sprokurował Filip Mladenović, ostro atakując bramkarza Radomiaka.
Od tamtej pory z boiska wiało nudą. W ofensywie u jednych i drugich nie działo się kompletnie nic, a celnych strzałów było jak na lekarstwo. Wydawało się, że kluby podzielą się tego dnia punktami, ale na szczęście nie dopuścił do tego Rafał Augustyniak! Pomocnik Legii dopadł do odbitej piłki z pola karnego i mocnym uderzeniem po ziemi zmusił Kobylaka do kapitulacji. Tym samym letni nabytek stołecznego klubu strzelił swojego pierwszego gola w nowych barwach.