Nie sprostali
Legia Warszawa nie wykorzystała szansy na objęcia fotela lidera tabeli, przegrywając na wyjeździe z Rakowem Częstochowa aż 0-4. W niedzielny wieczór "Wojskowi" nie mieli na boisku zbyt wiele do powiedzenia. Raków spokojnie rozbijał ich akcje ofensywne, a sam kilkukrotnie zmusił do wysiłku Kacpra Tobiasza. Gole dla wygranych strzelili Lopez, Piasecki i Nowak (dwa trafienia).
Przez pierwsze minuty Legia starała się rozgrywać piłkę długo i spokojnie, zaczynając już od formacji obronnej. Celem było wciągnięcie Rakowa na własną połowę, a następnie podanie na dobieg do Pawła Wszołka - ta taktyka kilkukrotnie zdała egzamin. Legioniści pierwsze groźne uderzenie oddali w 9. minucie. Wówczas nieco więcej miejsca pozostawiono Ernestowi Muciemu, jednak jego płaski strzał przeleciał obok słupka. Gospodarze odegrali się gościom kilka minut potem. Wówczas po dobrym dośrodkowaniu z rzutu wolnego Iviego Lopeza główkował Zoran Arsenić, jednak odbita od Rafała Augustyniaka piłka wylądowała w rękach Kacpra Tobiasza. Potem na boisku nie działo się zbyt wiele. Ataki jednej i drugiej drużyny kończyły się zazwyczaj gdzieś w okolicach dwudziestego metra.
Niestety, w 30. minucie to Raków wyszedł na prowadzenie. Arbiter po analizie VAR podyktował rzut karny, zmieniając swoją wcześniejszą decyzję o rzucie wolnym za faul Mattiasa Johanssona na Lopezie. Do wykonania jedenastki podszedł Ivi Lopez i pewnym strzałem w środek bramki dał częstochowianom na prowadzenie. Ostatni kwadrans to głównie ataki graczy Marka Papszuna. Świetną szansę miał m.in. Vladislav Gutkovskis, który przegrał pojedynek sam na sam z Tobiaszem. Ten sam zawodnik kilka chwil przed przerwą powinien podwyższyć prowadzenie, jednak z dwóch metrów... nie trafił do pustej bramki. Legioniści zdołali zagrozić natomiast jedynie słabym uderzeniem Pawła Wszołka, z którym spokojnie poradził sobie Vladan Kovacević.
Niedługo po zmianie stron ponownie szansę mieli gospodarze. Zoran Arsenić miał świetną szansę po wrzutce od Lopeza, jednak posłał piłkę nad poprzeczką. Za moment niezbyt pewnie na linii zachował się z kolei Tobiasz - to niestety już nie pierwszy raz tego dnia. Tym razem młody golkiper na raty poradził sobie ze strzałem Lopeza z dalszej odległości. Niestety, ale po zmianie stron groźne akcje ofensywne Legii były sporadyczne i większość nie miała prawa zaskoczyć defensywy Rakowa. Gospodarze natomiast liczyli na przeprowadzenie tej jednej zabójczej kontry, która rozstrzygnęłaby losy spotkania.
W 80. minucie Raków strzelił drugiego gola. Błąd w środkowej strefie popełnił Patryk Sokołowski, który przepuścił prostą piłkę podaną mu przez jednego z rywali, co tylko napędziło akcję gospodarzy. Za moment do prostopadłego podania doszedł Bartosz Nowak i mając przed sobą jedynie Tobiasza spokojnie posłał piłkę między jego nogą i ręką. Cztery minuty przed końcem regulaminowego czasu gry na boisku pojawił się debiutujący w barwach stołecznego klubu Blaz Kramer. Zaraz po wejściu na plac gry Słoweniec miał szansę na strzał głową po wrzutce od Josue. W 87. minucie z dystansu szczęścia szukał Mattias Johansson. Kopnięta przez Szweda piłka wylądowała jednak w rękach Kovacevicia. W samej końcówce wynik podwyższył Fabian Piasecki. Napastnik Rakowa wygrał walkę o piłkę z Rafałem Augustyniakiem i mając przed sobą jedynie bramkarza pokonał go pewnym strzałem. Nie minęło zbyt wiele czasu i zobaczyliśmy kolejnego gola. Szybka kontra, Piasecki do Bartosza Nowaka i ten ustalił końcowy rezultat. Kompromitująca końcówka legionistów w Częstochowie.