Bardzo dobra inauguracja!
Nareszcie! – to jedno słowo padło dziś z pewnością z ust niejednego legionisty. W mroźnej, zimowej scenerii piłkarze Legii Warszawa wznowili rundę wiosenną sezonu 2003/2004. Za poprzedni rok w kategorii Najlepszy Obrońca „Piłkarskiego Oscara” otrzymał weteran Legii – Jacek Zieliński. To jedyny piłkarz warszawskiej drużyny, który został w jakikolwiek sposób nagrodzony za poprzedni rok. Z zespołu odszedł natomiast najlepszy strzelec, Stanko Svitlica. Dziś jego rolę miał pełnić po raz pierwszy nowy nabytek Legii, Piotr Włodarczyk. Przeciwnik „Wojskowych”, Odra Wodzisław, pozbył się Marcina Nowackiego, a z przyczyn czysto sportowych wystąpić dziś nie mógł Jacek Ziarkowski. Przypomnijmy, że w zespole gości na ławce rezerwowych znalazł się uczestnik Mistrzostw Świata w 2002 r. – Paweł Sibik. Tuż przed pierwszym gwizdkiem sędziego Marczyka kibice zaprezentowali nową, pomysłową „kartoniadę”. Jeszcze tylko minuta ciszy ku pamięci ofiar zamachów w Hiszpanii i mogliśmy oficjalnie zacząć sezon wiosenny.
Już w pierwszych minutach legioniści pokazali dobrą grę kombinacyjną i ciekawe rozwiązania ofensywne. Defensywa spisywała się również bez zarzutu. W 5. minucie, po podaniu Włodarczyka, faulowany w polu karnym był Saganowski i sędzia bez wahania wskazał na „wapno”. Do tej pory specjalistą w karnych był Svitlica, jednak w zaistniałej sytuacji jego rolę przejął „Sagan”. Na dobry początek Marek nie dał szans Bębnowi, a Legia cieszyła się z prowadzenia 1:0! Lepszego początku sezonu kibice „Wojskowych” nie mogli sobie chyba wymarzyć. Po strzelonej bramce gospodarze konsekwentnie dążyli do podwyższenia rezultatu. Dwa razy w polu karnym przewracał się Saganowski, ale arbiter nie był już tak skory do wskazywania na 11-ty metr. Świetnej okazji do zdobycia bramki nie wykorzystał Włodarczyk, strzelając z linii pola karnego tuż obok słupka. Niedługo potem w kapitalnej sytuacji znalazł się Vukovic, ale zamiast oddać strzał, zdecydował się na dośrodkowanie. Partnerzy nie przewidzieli posunięcia „Vuko” i grę od bramki wznawiała Odra. Jednak goście nie próżnowali i chwilę później o mało co nie doprowadzili do remisu, ale zbyt lekki strzał Radzewicza obronił pewnie Boruc. Niestety przykrej kontuzji nabawił się Tomasz Kiełbowicz, brutalnie zaatakowany przez rywala. Zastąpił go Radek Wróblewski. Ataki gości nie słabły, głównie za sprawą Mariusza Nosala, który o włos przestrzelił od „okienka”. Na zakończenie pierwszej części meczu czerwony kartonik otrzymał „Wróbel”. Ocenę tej sytuacji pozostawiamy Wam.
W drugiej połowie kibice zaprezentowali fantastyczny pokaz pirotechniczny. Po każdym z takich racowisk boisko pokrywała kupa dymu. Z boku poczynaniom Legii przyglądał się były pupil warszawskiej publiczności, Leszek Pisz. Niestety gra nieco straciła na tempie, co było skutkiem gry legionistów w „10-tkę”. Swoją szansę Legia upatrywała w kontrach i stałych fragmentach gry. W jednej z takich sytuacji kapitalnie tuż obok „okienka” uderzył Sokołowski II. Zabrakło tylko centymetrów, a gospodarze prowadziliby już 2:0. Jednak „co się odwlecze...” Trzeba zaznaczyć, że akcja, która dała Legii prowadzenie 2:0, była wyjątkowo dziwna. Najpierw błąd w przyjęciu piłki popełnił Roman Madej, a z okazji momentalnie skorzystał „Sagan” szybko stając 1 na 1 z bramkarzem. W tym momencie Madej użył rąk do zatrzymania napastnika Legii. W chwili, gdy sędzia wyjmował czerwony kartonik, gospodarze szybko wznowili grę, a kapitalnym strzałem w „okienko” popisał się Magiera! Bramka była przedniej urody, a postawa sędziego niespotykana jak na polskie boiska. Czekamy teraz na komentarz Pana Wita :). Moment po zdobyciu gola, karnego wywalczyła Odra. Było to jednak spowodowane indywidualnym błędem Wojciecha Szali (nota bene, dobrze grającego). Wojtek niepotrzebnie faulował rywala w mało groźnej sytuacji. Karnego bezbłędnie wykonał Aleksander Kwiek, ale w tym meczu Odrę na nic więcej nie było już stać. Spotkanie zakończyło się wynikiem 2:1 dla Legii i jest to bardzo dobry wynik, bo jak wiemy inauguracja sezonu zawsze była dla „Wojskowych” wyjątkowo ciężka. Teraz będzie już „z górki”. Pozostaje jechać z optymizmem do Łęcznej a następnie rozprawić się na Łazienkowskiej z Polonią. Szkoda jedynie Tomka Kiełbowicza, który walczył dzielnie, ale brutalny faul rywala wykluczył go gry.
Autor: Szmiciu