W końcu wyczekane przełamanie
Legia Warszawa w końcu przełamała złą serię i wygrała pierwszy mecz przy Łazienkowskiej w rundzie wiosennej. Było to również pierwsze zwycięstwo po serii 4 spotkań bez ligowego triumfu. Legioniści pewnie ograli gliwickiego Piasta po indywidualnych popisach strzeleckich Marca Guala oraz Josue. Z trybun jednak nie było słychać większego zadowolenia tym zwycięstwem.
Po gorącym przywitaniu piłkarzy i "pożegnaniu" m.in. trenera Kosty Runjaicia z trybun w legionistów wstąpiła jakby podwójna motywacja. Od początku chcieli dominować i walczyli zaciekle o każdą piłkę. W 4. minucie przed świetną okazją stanął Marc Gual. Hiszpan był niepilnowany na 12. metrze, dostrzegł go Paweł Wszołek, jednak zbyt długo zwlekał ze strzałem i ostatecznie został on zablokowany. Na następną ciekawą sytuację przyszło czekać 12 minut. Na indywidualną akcję w środku pola zdecydował się Rafał Augustyniak, obrońca uderzył z dystansu, ale świetną interwencją popisał się Frantisek Plach. "August" został jednak sfaulowany przy strzale, do wykonania stałego fragmentu gry podszedł Josue, huknął jak z armaty, piłka odbiła się jeszcze od poprzeczki, a golkiper gości nie miał najmniejszych szans na interwencję. Po wyjściu na prowadzenie tempo gry i zaangażowanie jednak opadło. Inicjatywę przejął Piast, a legioniści zdecydowanie cofnęli się do obrony i czyhali na kontrataki. W 29. minucie Bartosz Kapustka z rzutu wolnego z dużym kątem do bramki posłał centrostrzał na pole karne, piłka leciała w kierunku słowackiego bramkarza, który nieco zdezorientowany wybił piłkę w iście siatkarskim stylu.
Nadeszła 33. minuta. Tihomir Kostadinov, pressowany przy własnym polu karnym, zdecydował się na jak najdalsze wybicie, piłka zaskakująco znalazła się w panowaniu Fabiana Piaseckiego, który urwał się Radovanowi Pankovowi i przelobował Dominika Hładuna, który z niewiadomych przyczyn wyszedł bardzo wysoko z linii bramkowej. Na odpowiedź legionistów, zaskakująco jak na ostatni czas, nie przyszło czekać długo. Piłkę przed polem karnym od Pankova dostał Gual, napastnik przedryblował dwóch ustawionych blisko niego rywali, zszedł na prawą nogę i technicznie uderzył, zrywając pajęczynę z okienka bramki Piasta. Po raz kolejny popis indywidualnych umiejętności pozwolił Legii wyjść na prowadzenie, które udało się utrzymać "Wojskowym" do samego końca pierwszej części.
fot. Mishka / Legionisci.com
Drugą połowę Legia zaczęła w piorunującym tempie, a w zasadzie znów popisał się Gual. Kolejna indywidualna akcja Hiszpana, drybling w pole karne, wydawało się, że jest już bliski straty, ale utrzymał się przy futbolówce, oddał strzał z dużego kąta i zanotował dublet. Napastnik w jednym spotkaniu zdobył prawie tyle samo bramek, co we wszystkich poprzednich 24 ligowych kolejkach. W 53. minucie legioniści znów zaspali w defensywie. Dośrodkowanie na dalszy słupek głową zgrał Tomasz Mokwa, w bardzo bliskiej odległości od bramki sam stał Piasecki, napastnik jednak fatalnie spudłował. Dziesięć minut później zdecydowanie spóźniony w swojej interwencji był Paweł Wszołek. Początkowo arbiter ukarał wahadłowego żółtym kartonikiem, ale po ponownym obejrzeniu tej sytuacji zmienił decyzję i Polak musiał przedwcześnie opuścić boisko. To oznaczało dla Legii prawie pół godziny gry w osłabieniu.
Grającym bez jednego zawodnika legionistom zdecydowanie zależało już tylko na utrzymaniu korzystnego wyniku. Świadczyć może o tym również zmiana zdobywcy dwóch bramek Guala na defensora Steve'a Kapuadiego. Częściej w obronie widoczny był inny z napastników, Tomas Pekhart, który radził sobie w niej całkiem nieźle. Zawodnicy gości cisnęli, ale nie mieli większego pomysłu na wykończenie akcji, poza dośrodkowaniami, które legioniści posiadający przewagę wzrostową z łatwością wybijali. Pod koniec spotkania poprawiła się jednak celność centr Piasta. W 80. minucie jedno z dośrodkowań przedarło się w zamieszaniu pod nogi Kostadinova, ten uderzył ile sił, ale futbolówka trafiła tylko w obramowanie bramki. Cztery minuty później, po rzucie wolnym i centrze na bliższy słupek, bliski gola był Ariel Mosór, lecz on również nie popisał się skutecznością. W 88. minucie Jorge Felix sprytnie wyprzedził Ryoyę Morishitę i uderzył głową w poprzeczkę. Goście do końca próbowali, ale legionistom nie brakowało szczęścia, którego tak bardzo potrzebują w tym sezonie.