Déjà vu
Po raz drugi z rzędu Legii nie udało się wywalczyć trzech punktów, chociaż to ona jako pierwsza wyszła w meczu na prowadzenie. Spotkanie z Rakowem miało dwa oblicza. W pierwszej połowie nieco lepiej na murawie prezentowali się "Wojskowi", jednak po zmianie stron zdecydowanie groźniej wyglądały ataki gospodarzy. Decydującego gola legioniści stracili dokładnie w tej samej minucie, co przed tygodniem z Jagiellonią...
Pierwszy kwadrans meczu należał do Rakowa, który prezentował się na boisku nieco lepiej od ekipy przyjezdnych. Dominik Hładun musiał kilkukrotnie interweniować na przedpolu swojej bramki, zażegnując niebezpieczeństwo po akcjach częstochowskiego klubu. Ataki gospodarzy nie skończyły się jednak powodzeniem, co zemściło się na nich w 17. minucie gry! Wówczas z prawej strony boiska wysoko dośrodkował Radovan Pankov, a w szesnastce przeciwnika najwyżej wyskoczył Tomas Pekhart. Czech bardzo ładną główką pokonał bezradnego w tym momencie Muhameda Sahinovicia. Potem spotkanie nie stało jednak na specjalnie wysokim poziomie. Brakowało celnych uderzeń, a gra toczyła się głównie w środkowej strefie boiska.
W 29. minucie Raków doprowadził do wyrównania po trafieniu Johna Yeboaha, jednak na całe szczęście arbiter liniowy dopatrzył się pozycji spalonej. Pierwsza połowa zbliżała się ku końcowi, a rezultat nie ulegał zmianie. Legioniści byli dobrze ustawieni w defensywie nie pozwalali rywalom na zbyt wiele. Pierwsze 45 minut Goncalo Feio w roli trenera Legii można było zapisać więc na plus, chociaż mecz zdecydowanie nie należał do najbardziej atrakcyjnych.
fot. Mishka / Legionisci.com
Po przerwie Legia wyszła bez zmian w składzie. W 50. minucie swoją szansę miał Marc Gual. Hiszpan miał wokół siebie dwóch obrońców, zdecydował się na mocny strzał, który niestety trafił jedynie w boczną siatkę. Chwilę potem, dosyć niespodziewanie, sędzia podyktował rzut karny dla Rakowa. Rafał Augustyniak rzekomo sfaulował w polu karnym jednego z przeciwników, czego analiza VAR nie potwierdziła, wobec czego jedenastka została anulowana. Rozpędzeni częstochowianie nie zwalniali jednak tempa i wyglądali jakby za wszelką cenę jak najszybciej chcieli doprowadzić do remisu. W 64. minucie podopieczni Dawida Szwargi oddali pierwszy celny strzał. Wtedy to dobrze główkował Fran Tudor, ale dobrze ustawiony był Hładun. Za moment golkiper dobrze zachował się wyłapując z kolei mocną próbę z daleka jednego z graczy Rakowa.
Gospodarze w drugiej połowie grali lepiej niż przed przerwą. W 72. minucie ponownie byli bliscy gola. Wtedy Władysław Koczerhin huknął z dystansu i intuicyjnie do boku futbolówkę zdołał odbić bramkarz "Wojskowych". Widać jednak było, że gra legionistów mocno podupadła, dlatego trener z czasem decydował się na kolejne zmiany. Na murawie pojawili się m.in. Maciej Rosołek czy Gil Dias. Dziesięć minut przed końcem regulaminowego czasu gry kolejne zamieszanie w szesnastce warszawskiego klubu. Hładun udanie jednak interweniował na linii bramkowej. W 84. minucie Raków doprowadził niestety do wyrównania... W bardzo łatwy sposób na skrzydle ograny został Dias, który pozwolił na dośrodkowanie Tudorowi. Przed bramką Legii niepilnowany był z kolei Ante Crnac i głową pokonał bezradnego Hładuna. Legia starała się odpowiedzieć, ale jej akcje na niewiele się zdawały.
Wreszcie w doliczonym czasie gry dobrze pokazał się Gual. Hiszpan dostał podanie od Juergena Elitima, wpadł w pole karne, gdzie jego mocny strzał nogą obronił Muhamed Sahinović.