Tylko punkt
Legii ponownie nie udało się przywieźć z Wrocławia kompletu punktów. W niedzielny wieczór gracze Goncalo Feio zremisowali ze Śląskiem 1-1. Obydwie bramki w drugiej połowie. Najpierw do siatki trafił Bartosz Kapustka, a wyrównał Tommaso Guercio.
Na początku spotkania po jednym strzale z każdej ze strony. W szeregach gospodarzy golkipera rywali chciał zaskoczyć Petr Schwarz, a gości Blaz Kramer. Potem z boiska przez długi okres czasu wiało nudą. Legia miała spore problemy z konstruowaniem akcji ofensywnych, przez co brakowało dogodnych okazji strzeleckich. Bardzo często irytował w rozegraniu Marc Gual, który co i raz zaprzepaszczał dobre kontry poprzez niedokładne podania.
Dopiero cztery minuty przed przerwą Śląsk zmarnował najlepszą okazję do wyjścia na prowadzenie. Tommaso Guercio świetnie wypuścił prostopadłym podaniem Nahuela Leivę, który stanął oko w oko z Kacprem Tobiaszem. Hiszpan miał sporo czasu na podjęcie decyzji, co zrobić z piłką, jednak wybrał chyba najgorzej jak mógł - kopnął ją bardzo lekko wprost w bramkarza Legii.
Arbiter do regulaminowego czasu pierwszej połowy doliczył aż siedem minut, dlatego graczom Goncalo Feio udało się jeszcze zagrozić Śląskowi. Blaz Kramer, będąc w polu karnym, dostał dobre podanie z prawej strony, jednak w jego próbie zdecydowanie zabrakło siły. Słoweniec miał znakomitą szansę, aby po raz kolejny w lidze wpisać się na listę strzelców. W ostatniej akcji przed przerwą doszło do niebezpiecznego zdarzenia. Tobiasz zderzył się z Arturem Jędrzejczykiem, co skończyło się pilną interwencją sztabu medycznego. Ten pierwszy zszedł niebawem do szatni o własnych siłach, natomiast z kapitanem Legii sprawy miały się nieco gorzej.
fot. Woytek / Legionisci.com
Obydwaj zawodnicy na drugą połowę już nie wyszli. Musieli pojechać do szpitala na badania. W ich miejsce na placu gry pojawili się Radovan Pankov oraz Gabriel Kobylak, który do tej pory zagrał tylko jeden mecz w stołecznym klubie. Bramkarz "Wojskowych" dosyć szybko musiał pokazać swoje umiejętności. Po wrzutce z rzutu rożnego główkował Mateusz Żukowski, jednak Kobylak był dobrze ustawiony i nie dał się zaskoczyć. W 52. minucie odpowiedzieli gracze Legii. Aktywny tego wieczoru Kramer strzelił z dystansu, ale niestety obok słupka.
Niebawem legioniści wyszli wreszcie na prowadzenie! Bartosz Kapustka przełożył w szesnastce dwóch obrońców i bardzo ładnie lewą nogą skierował futbolówkę do siatki Śląska. To trafienie było zbawienne dla przyjezdnych, którym wyjątkowo nie szło rozgrywanie ataku pozycyjnego. Można było mieć nadzieję, że wobec bardziej otwartej postawy wrocławian, Legia siłą rzeczy będzie miała więcej z gry.
Niestety, nic bardziej mylnego... Śląsk zaczął grać bardziej ofensywnie, czym wprowadzał sporo zamętu w defensywie warszawskiego zespołu. W 66. minucie do remisu doprowadził Guercio. Po podaniu z rzutu wolnego piłka spadła wprost pod nogi Włocha, a ten z bliska spokojnie posłał ją obok rozpaczliwie interweniującego Kobylaka. Chwilę potem było już 2-1 dla gospodarzy po świetnej główce Sebastiana Musiolika. Na szczęście arbiter liniowy słusznie zasygnalizował minimalną pozycję spaloną napastnika. To był jednak wyraźny strzał ostrzegawczy, że Śląsk będzie tego dnia zdecydowanie walczył o pełną pulę.
W 78. minucie z dobrej strony pokazał się wprowadzony Migouel Alfarela. Napastnik płasko strzelił zza linii szesnastego metra. Niestety, nie trafił nawet w światło bramki. Czas uciekał i wszystko wskazywało na to, że "Wojskowym" po raz kolejny nie uda się z Wrocławia przywieźć kompletu punktów. W samej końcówce zobaczyliśmy jeszcze dwa uderzenia legionistów - obydwa poszybowały daleko w trybuny. Najpierw przestrzelił Kramer, a potem Kapustka z rzutu wolnego.