Do mistrzostwa jeden krok!!!
Dzisiejszy dzień miał zadecydować o tym czy Wisła Kraków będzie się jeszcze liczyć w walce o tytuł mistrza Polski. Niezwykle zmobilizowani Wiślacy przystąpili do meczu bez Szymkowiaka (siedział na ławce) i Mauro Cantoro. Legia znacznie bardziej osłabiona, ale za to przed historyczną szansą. Zycięstwo oznaczało bowiem pewny tytuł mistrzowski! Jednak aby osiągnąć ten cel trzeba było powstrzymać groźny atak Żurawski-Frankowski, jednocześnie samemu ogrywając Bogdana Zająca i spółkę. Zapowiadało się więc pasjonujące, szybkie spotkanie.
Na dzień dobry piłkarze Wisły zgotowali swoim fanom nie lada prezent. Już w 80 sekundzie Grzegorz Kaliciak pięknie zacentrował na głowę Frankowskiego. Ten popisał się efektownym szczupakiem i umieścił piłkę obok bezradnego Stanewa. W pierwszej chwili Legia nie mogła się otrząsnąć po straconym golu. Dość niepewna gra obrońców warszawskich mogła skończyć się stratą kolejnych goli. Po 10 minutach Wisła nieco cofnęła się do tyłu. Legia cisnęła jak mogła, ale ani Kucharski ani Svitlica nie mogli zmieścić piłki w bramce. To jednak wiślacy mogli strzelić gola! Co więcej, musiało być 2:0! I było by, gdyby nie fatalne pudło Frankowskiego na pustą bramkę. Wszystko to po błędzie Zielińskiego. Od tej pory Wisła nie stworzyła już 100%-owej sytuacji. W obronie dobrze grała Legia i nie pozwalała na wiele gospodarzom. Kibice Wisły nieco poprawili swój doping i ubliżali Legii tylko przez 3/4 meczu... Druga część pierwszej połowy przebiegała w nieco sennej atmosferze. Nie wytworzyła się ani jedna czysta sytuacja. Sędzia Fijarczyk bardzo pobłażliwie traktował piłkarzy zarówno Wisły jak i Legii. Wejścia były bardzo ostre (przeważnie na Legionistach), ale biorąc pod uwage poziom brutalności w brytyjskim futbolu, to nie można mieć większych pretensji to sędziego... Wracając do Krakowa, pierwsza część meczu nie została przedłużona ani o minutę. Wynik brzmiał 1-0 dla gospodarzy, co zaowiadało ogromne emocje w drugiej części meczu.
W przerwie nie dokonano żadnych zmian. W zasadzie do nikogo z Legionistów nie można było mieć pretensji po pierwszej połowie. Może jedynie Marek Jóźwiak mógł się lepiej zachować przy utracie gola. Wręcz w nieprawdopodobnej formie znajduje się natomiast Murawski, który z taką grą może spokojnie liczyć nie tylko na angarz za granicą (tą zachodnią...), ale także na występ w Mistrzostwach Świata. Tak dobrze grającego "Murasia" jeszcze nigdy (!) nie widzieliśmy. Zawiedli nieco napastnicy, którzy zbyt mało aktywnie grali z produ, przez co pomocnicy nie mieli zbyt dużego pola manewru.
Druga połowa to ciągłe ataki Legii. Wisła ograniczała się do bronienia własnej bramki. Za Jacka Magierę wszedł Adam Majewski. Od tego momentu Legia zaczęła jeszcze mocnej cisnąć. Jeden z tych ataków przyniósł wreszcie wymierny skutek! Aleksander Vuković próbował zagrać na prawą stronę boiska. Piłka jednak odbiła się od obrońcy Wisły i trafiłą prosto pod nogi Svitlicy który w sytuacji „sam na sam” zachował się jak na rasowego snajpera przystało i postał piłkę obok Trabalika! 1:1!!! Szał radości w sektorze Legii! Przypomnijmy, że ten wynik daje Legii 99% szans na mistrzostwo (wystarczy remis z Odrą u siebie). W zasadzie do końca meczu nie wydarzyło się już wiele. Legia bardzo umiejętnie się broniła, a Wisła robiła wszystko aby rozstrzygnąć mecz na swoją korzyść. W 89 minucie bardzo dobrej okazji nie wykorzystał Kosowski. Trzy minuty później mógł już tylko gratulować przeciwnikom dobrego meczu i prawie pewnego tytułu!
Na ten dzień kibice Legii czekali ponad 7 lat! Sytuacja bardzo podobna do tej z 1994 roku, gdy to Adam Fedoruk zapewnił Legii mistrza strzelając na 1-1 w meczu z Górnikiem. Wszystko wskazuje na to, że już w niedzielę będziemy mieli nowego mistrza Polski! Brawo Legia, tytuł prawie nasz!!!
Autor: Michał Szmitkowski