Pechowy remis na zakończenie sezonu
Ostatnie w tym sezonie ligowe spotkanie dla legionistów nie miało już praktycznie żadnego znaczenia. Tydzień wcześniej warszawianie zapewnili sobie tytuł mistrzowski, remisując z Odrą Wodzisław 0-0. Ruch także nie walczył już o nic. Jedynie Mariusz Śrutwa liczył na to, że uda mu się strzelić setnego gola w pierwszej lidze. Podopieczni Dragomira Okuki mówili przed meczem, że chcą godnie zakończyć rundę wiosenną - i tak właśnie się stało, choć do pełni szczęścia zabrakło kilkunastu sekund. Tym spotkaniem karierę sędziego zakończył Ryszard Wójcik.
Trener Legii nie mógł skorzystać w tym meczu z Sylwestra Czereszewskiego, Bartosza Karwana i Jacka Magiery. Natomiast do drużyny prowadzonej przez Oresta Lenczyka powrócił Gorawski, Suker i Śrutwa. Początek spotkania należał do gospodarzy. Pierwszą groźny strzał na bramkę Stanewa oddał Damian Gorawski, ale doświadczony bramkarz Legii wybił piłkę na rzut rożny. Chwilę wcześniej bo już w 2 minucie żółtą kartką ukarany został najlepszy defensywny pomocnik ligi Maciej Murawski. W 15 minucie zaatakowała Legia. Adam Majewski podał piłkę do Svitlicy, ten znalazł się w dogodnej sytuacji ale jego strzał zablokował Wleciałowski. To jednak rozdrażniło nieco chorzowian, którzy w kolejnych 10 minutach kilkakrotnie zmuszali bramkarza i obronę Legii do większego wysiłku. Piłka po strzale Jamroza minimalnie przeleciała obok słupka, następnie dwa razy zaatakował Woś, ale defensywa mistrzów Polski spisywała się bez zarzutu. Można by powiedzieć, że niewykorzsystane sytuacje się mszczą. W 30 minucie legioniści objęli prowadzenie! Znakomicie grający w tej rundzie Tomasz Sokołowski dograł piłkę z lewej strony do wbiegającego w pole karne Kucharskiego, a ten strzałem w długi róg nie dał szans Matuszkowi. Radość wśród ponad 1000 grupy kibiców Legii i Zagłębia! Od tej chwili Legia ostro ruszyła do ataku. Powinno to przynieść efekt w postaci gola już trzy minut później, kiedy to w sytuacji sam na sam znalazł się Svitlica, jednak posłał piłkę obok słupka. Następinie z kilkunastu metrów strzelał Kiełbowicz, ale tylko w boczną siatkę. Dwie minuty przed zakończeniem pierwszej odsłony powinien paść kolejny gol dla Legii. Znowu w roli egzekutora miał wystąpić Svitlica, ale ponownie mając przed sobą tylko Matuszka, nie potrafił skierować piłki do bramki - piłkę w ostatniej chwili wybił mu Fornalik.
Podczas przerwy trener Okuka przeprowadził jedną zmianę. Na murawie pojawił się Wojciech Szala, zastępując Tomasza Sokołowskiego. Mecz był całkiem niezły. Bramkarze nie mięli chwili spokoju. Chorzowianie decydowali się na strzały zza pola karnego, ale dwukrotnie futbolówka nie znalazła drogi do siatki. Legia odpowiedziała akcją Kucharskiego i Vukovica. Jugosłowianin chciał lobem zaskoczyć bramkarza niebieskich, jednak piłka przeleciała nad poprzeczką. W 60 minucie z 30 metrów strzelał Kiełbowicz, ale Matuszek nie dał się zaskoczyć. 25 minut przed zakończeniem Stanko Svitlicę zastąpił Moussa Yahaya, ale to Ruch przystąpił do zdecydowanych ataków. Trener gospodarzy przeprowadził dwie zmiany, wpuszczając na boisko Dudę i Sukera. W 80 minucie powinno być 1-1. Legioniści pogubili się w polu karnym, piłkę przejął Suker i podał do Bizackiego. Napastnik chorzowian mając przed sobą tylko Stanewa, będą kilka metrów od bramki trafił prosto w niego!. W 88 minucie szkoleniowiec Legii przeprowadził trzecią roszadę. Za Vukovica wszedł Sebastian Nowak. Gdy już wydawało się, że legioniści dowiozą zwycięstwo do końca, w doliczonym czasie gry padło wyrównanie. W 92 minucie Suker podał piłkę do niepilnowanego Jamroza, a tan ładnym strzałem pokonał bułgarskiego bramkarza wojskowych. Radość gospodarzy ze zdobycia gola i... sędzia kończy mecz. Na murawę wbiegli fani Legii aby podziękować piłkarzom, powstało spore zamieszanie. We wszystko wkroczyła policja i kibice wrócili na swoje sektory.
Tak więc wyprawę do Chorzowa należy uznać za udaną. Legia nie przegrała 20 ligowego meczu z rzędu! Do wyrównania klubowego rekordu brakuje im tylko trzech spotkań bez porażki. Te jednak odbędą się dopiero w następnym sezonie - do tego czasu na Łazienkowskiej może wydarzyć się wiele. Miejmy nadzieję, że będą to same dobre rzeczy ;-) Wisła wygrała z Amicą 1-0, ale to jedno oczko pozwolił zachować punktową przewagę nad wicemistrzem w końcowym rozliczeniu.
Autor: Woytek