Można było wygrać...
Drugi remis w drugim ligowym meczu zanotowała Legia. Warszawianie byli lepsi i mieli kilka fantastycznych sytuacji do zdobycia gola. Najdogodniejszą zmarnował w 85 minucie Cezary Kucharski... ale po kolei.
Tradycyjnie relację z meczu możemy zacząć od wypisania listy nieobecnych graczy w stołecznej drużynie. Uczynimy więc to teraz: Zieliński, Jarzębowski, Siadaczka, Łapiński, Sokołowski, Mierzejewski, Gusnić – z tych piłkarzy nie mógł skorzystać Dragomir Okuka. Wyjściowa jedenastka wyglądała tak, jak w ostatnich trzech spotkaniach. Serbski szkoleniowiec nadal stawia na Yahayę, ale czarnoskóry napastnik nadal nie może się odnaleźć w Legii.
Goście rozpoczęli mocnym wejściem. Już w 3 minucie przeprowadzili szybką akcję po prawej stronie boiska. Vuković zagrał do Kiełbowicza, a ten z pierwszej piłki dośrodkował w pole karne, gdzie był nie pilnowany Kucharski. Kapitan wojskowych nie zmarnował idealnej okazji i strzałem z główki pokonał Szamotulskiego. 1-0 - wymarzony początek! Legioniści kontrolowali sytuację na boisku i mogli podwyższyć prowadzenie... ba! „mogli” to mało powiedziane. W ataku widoczny był Yahaya. Jego strzał w 17 minucie został w ostatniej chwili zablokowany przez obrońcę. Pięć minut później groźnie z rzutu wolnego uderzył Kiełbowicz, ale Szamo nie dał się zaskoczyć. 26 minuta – indywidualna akcja Kucharskiego. Minął 2 obrońców, wbiegł w pole karne... i stracił piłkę przy próbie strzału. Chwilę później na bramkę gospodarzy, po wymanerwowaniu dwóch defensorów, huknął Yahaya, ale Szamotulski znowu był na posterunku. To wszystko nic w porównaniu z okazją z 32 minuty. Szybka wymiana piłki między Vukovicem i Majewskim. Ten drugi dośrodkowuje na długi słupek wprost na głowę Kucharskiego, który ma przed sobą jedynie bramkarza. Uderza z trudnej pozycji... i piłka trafia w słupek, turla się po linii bramkowej i wychodzi w pole! Niestety nadeszła 37 minuta. Wrończanie wykonywali rzut wolny z narożnika pola karnego. Tomasz Sokołowski dośrodkował do Dżikiji i Stanew był bez szans. 1-1! Końcówka pierwszej odsłony należała do Amiki. Jeszcze dobrej okazji nie wykorzstał Sokołowski. Strzelił mocno z ostrego kąta, ale futbolówka przeleciała obok bramki.
W drugiej połowie gra była wyrównana. Początek znowu należał do Legii, ale trwało to bardzo krótko. Od 60 minuty inicjatywę przejęła Amica, choć jeszcze dwukrotnie jej bramce zagroził Yahaya. W ciągu pięciu minut gospodarze ujrzeli dwie żółte kartki. Najpierw arbiter upomniał Djokovica za faul na Vukovicu, a następnie Bieniuka. Znakomicie w tym meczu spisywał się Siergiej Omieljańczuk – praktycznie wyłączył z gry Dawidowskiego i kilkakrotnie czystymi wślizgami ratował sytuację. W 72 minucie powinno być 2-1 dla Legii (liczcie ile razy jeszcze to napiszę:-)). Kiełbowicz dośrodkował na piąty metr do nie pilnowanego Yahayi. Piłkarz z Nigru zdecydował się na strzał z główki... lekki i przyjemny dla Szamotulskiego. Minęło zaledwie sześć minut i Legia znów mogła prowadzić 2-1. W roli głównej po raz kolejny wystąpił Yahaya. Z prawej strony dośrodkowanie Kiełbowicza na drugą stronę boiska, mocne odegranie piłki przez Szalę na 6 metr do Yahayi... strzał z pierwszej piłki i słupek!!! Jęk zawodu w sektorze gości. Im bliżej końca meczu, tym częstsze i groźniejsze ataki wojskowych. W końcu nadeszła 85 minuta. Obrońcy Amiki liczyli na spalonego... jednak Kiełbowicz wybiegł idealnie i ruszył sam na bramkę „Szamo”. Przebiegł ponad 30 metrów. Mógł strzelać z ostrego kąta, ale gdy znajdował się 8 metrów przed bramką, podał do Kucharskiego. Napastnik Legii na raty przyjmował piłkę, ale obrońcy mu w tym za bardzo nie przeszkadzali. Szamotulski położył się na ziemi, a Kucharski stanął na 5 metrze i postanowił przelobować go. 2-1.... nic bardziej mylnego. Najskuteczniejszy piłkarz drużyny posłał piłkę nad bramką!!! Na ławce trenerskiej Legii zawrzało, Drago i Kubicki niemalże rozwalili ją. Jeszcze w końcówce na murawie pojawił się Radosław Wróblewski, ale wynik nie uległ już zmianie.
Dobry i emocjonujący mecz zobaczyli kibice we Wronkach. Legia była zespołem lepszym, ale zabrakło szczęścia. Po dwóch kolejkach zgromadziliśmy 2 punkty, ale rozegraliśmy dwa wyjazdowe, trudne mecze. Forma wojskowych napawa optymizmem i po słabym meczu z Vardarem nie było ani śladu. Teraz najważniejsza wyprawa tej jesieni. Legia jedzie do Barcelony. Wielki mecz już w środę o 21:30.
Autor: Woytek