Utrecht rozjechany!
Nadzwyczaj udanie piłkarze Legii zaczęli swoją przygodę z Pucharem UEFA. Przeciwnikiem "wojskowych" był holenderski F.C. Utrecht. Drużyna z kraju tulipanów powszechnie uważana była za solidną i zgraną. Rzeczywistość okazała się bardzo brutalna dla gości. Legia zmiażdżyła swych rywali nie pozostawiając żadnych złudzeń, kto jest najlepszy w tej konfrontacji. Legia przystąpiła do meczu osłabiona brakiem Wróblewskiego i Yahai. Utrecht grał w miarę optymalnym zestawieniu.
Spotkanie rozpoczęło się od typowego "rozpoznania". Obie drużyny ostrożnie badały swoje możliwości. W końcu do ataku ruszyła Legia. Ich efektem był (w 20 minucie) rzut wolny w okolicach pola karnego rywali. Do piłki podszedł Tomasz Kiełbowicz i dośrodkował na tyle dobrze, że kapitalnym strzałem popisał się Jacek Zieliński. "Zielu" po raz kolejny potwierdził, że strzał głową jest jego specjalnością. 1-0 dla Legii! Na drugą bramkę nie trzeba było czekać zbyt długo, bo zaledwie do 27 minuty. W zamieszaniu podbramkowym piłkę do siatki skierował reżyser gry Legii - Aleksandar Vukovic. Obok Vukovica w środku pola świetnie spisywał się również Łukasz Surma. Eks-chorzowianin potwierdził, że jest zdecydowanie najlepszym graczem na tej pozycji w Legii. Jacek Magiera może zatem zapomnieć o pierwszym składzie... Właściwie cała jedenastka Legii spisywała się w pierwszej połowie bez zarzutu. Goście wsławili jedynie niezbyt łagodną grą i żółtą kartką dla Toma van Mola.
Drugie 45 minut zaczęło się nie najlepiej dla Legii. Już trzy minuty po wznowieniu gry na pole karne przedarł się Dirk Kuyt i pewnie pokonał Stanewa. W tym momencie wydawało się, że Utrecht będzie w stanie strzelić przynajmniej jeszcze jedną bramkę. Zapewne tak by się stało, gdyby nie fakt, że ich przeciwnikiem była świetnie dysponowana Legia. Warszawianie grali agresywnie i zdecydowanie, a co najważniejsze
dobrze taktycznie. Z minuty na minutę gospodarze pokazywali coraz lepszą grę. W końcu padł gol, który w zasadzie paść musiał. Po silnym strzale Svitlicy piłkę odbił bramkarz Utrechtu. Zrobił to jednak na tyle nieporadnie, że futbolówka trafiła prosto w Shuta, który skierował ją do bramki. Dzieła zniszczenia dokończył Stanko Svitlica. Najlepszy napastnik Legii w tym meczu ładnie uderzył „ze szczupaka” głową i golkiper gości nie miał większych szans na obronę. W 85 minucie boisko opuścił najbardziej nielubiany przez kibiców Vreven. "Czerwień" była oczywiście jak najbardziej zasłużona. Wynikiem 4:1 skończyło się to bardzo dobre i emocjonujące spotkanie.
Bardzo pozytywnie trzeba ocenić pracę arbitra ze Szkocji. Polscy sędziowie mogli by się od niego wiele nauczyć. Nie przerywał on niepotrzebnie gry, a co najważniejsze pozwalał grać. Po meczu do szatni dostarczono mu... wódkę Wyborową... Trzeba przyznać, że zasłużył... :-)
Autor: Michał Szmitkowski