Wspaniała druga połowa!!!!
Do Warszawy przyjechała ekipa poznańskiego Lecha. Za gośćmi tłumnie przybyli również ich wierni kibice. Mecz zapowiadał się niezwykle interesująco, bowiem Legia walczy o udział w pucharze UEFA, zaś Lech nie może być jeszcze w 100% pewny utrzymania. Dla gospodarzy każda strata punktów jest wręcz niedopuszczalna. W Legii nie mógł wystąpić Vuković, który pauzował za 7 żółtą kartkę w tym sezonie. Ciekawostką jest, że na ławce Lecha zasiadł były legionista Sylwester Czereszewski. Kibice nazwali „Czeresia” Judaszem, zaś gdy wszedł na boisko, został straszliwie wygwizdany.
Kilka minut po 19. sędzia Robert Małek z Katowic rozpoczął zawody o mistrzostwo I ligi. Od początku spotkanie było bardzo wyrównane. Jako pierwszy bramce Lecha zagroził Sokołowski oddając mocny strzał z dystansu. Nie mógł on jednak na poważnie napędzić stracha bramkarzowi gości. W 10 minucie groźną akcję przeprowadził Madej, ale i ta sytuacja nie mogła doprowadzić do zdobycia gola. Minutę później fantastycznie z głowy uderzył Zieliński, jednak minimalnie ponad poprzeczką. Nie minęła chwila, a gola mógł zdobyć Kaliszan. Ta akcja również nie przyniosła wymiernego skutku. W 20 minucie z dystansu próbował szczęścia Majewski, ale jego strzał wylądował prosto w rękach Tyrajskiego. Można by rzec, że Lech miał nawet przewagę nad legionistami. Lechici w pierwszych 45 minutach atakowali częściej, ale mało skutecznie. W 35 minucie z lewej strony boiska mocno uderzył piłkę Saganowski i byłoby wszystko dobrze, gdyby ta nie przeleciała ponad poprzeczką... Możliwe, że Legia miała by więcej dobrych akcji, ale większość z nich niemiłosiernie psuł Kucharski. Podawał zbyt mocno do Kiełbowicza, źle przyjmował piłkę, zaś strzałów lepiej nie komentować... Pierwsza połowa nie obfitowała w wiele ciekawych akcji. Była raczej mało interesująca i bardzo wyrównana ze wskazaniem na przewagę Lecha.
Drugie 45 minut to zupełnie inna Legia, i co za tym idzie - inna gra. Gdy w 46 minucie kibice rozpoczęli pokaz pirotechniczny, legioniści przeprowadzili wspaniałą akcję. Piłka trafiła do niepilnowanego w polu karnym Svitlicy, a ten pewnie posłał futbolówkę do siatki. Stanko zachował się bardzo przytomnie i pokazał, że lekki kryzys ma już za sobą. Od tej chwili szturm na bramkę Boruca rozpoczął Lech. W 50 minucie piłkę z linii bramkowej z trudem wybił Sokołowski. Chwilę potem z kontrą wyszła Legia, ale drybling Svitlicy zakończył się niepowodzeniem. W 54 minucie świetnie z dystansu uderzył Piotr Reiss i tylko szczęściu Legia zawdzięcza to, że nie było już remisu. W 57 minucie strzał na bramkę oddał Svitlica, Tyrajski odbił piłkę, zaś Saganowski dobijając posłał ją nad bramką. Już minutę później Saganowski próbował się zrehabilitować, ale jego kapitalny strzał z dystansu minimalnie chybił celu. Z 16 metra Tyrajskiego próbował również zaskoczyć Svitlica, jednak zakończyło się tylko na rzucie rożnym. W 63 minucie rzut wolny egzekwowali goście i znów zabrakło centymetrów do wyrównania. Trzeba przyznać, że lechitom nie sprzyjało szczęście, choć arbiter był odrobinę dla nich życzliwszy. Szczęścia próbował po rzucie wolnym Sokołowski, ale i tym razem piłka minęła bramkę. 2 minuty później Boruc kapitalnie obronił strzał z 8 metra! W rewanżu z rogu pola karnego niecelnie strzelał Kiełbowicz. W 75 minucie arbiter podyktował karny dla Legii po faulu na Saganowskim. Ciężko powiedzieć czy była to słuszna decyzja. „Jedenastkę” na gola zamienił ponownie Svitlica! Było już 2:0 i praktycznie po meczu. Na 5 minut przed końcem dzięki wspaniałej waleczności do piłki doszedł Saganowski i głową przelobował Tyrajskiego. Poznaniacy mogą tylko dziękować Bogu, że nie padła w tej sytuacji trzecia bramka. W ostatniej minucie po podaniu Wróblewskiego piłka zmierzałą prosto pod nogi „Sagana”, który miałby już przed sobą tylko bramkarza Lecha. Jednak nie wiadomo czemu, podanie przeciął Kucharski i całkowicie zepsuł tę akcję. Wprawdzie zdążył jeszcze odegrać do Marka, ale w tej sytuacji „Sagan” był odchylony i strzelił obok bramki. Legia wygrała 2:0 i wydaje się, że jest to zasłużone, wybiegane zwycięstwo.
Autor: Michał Szmitkowski