fot. Kamil Marciniak / Legionisci.com
REKLAMA
REKLAMA

Od Feyenoordu do Aston Villi: Europejskie noce chwały przy Łazienkowskiej

Filip Lewandowski, źródło: Legionisci.com

Za kilka godzin warszawska Legia podejmie na stadionie przy Łazienkowskiej londyńską Chelsea. To taki czas, gdzie nasze emocje sięgają zenitu i na moment odkładamy zdrowy rozsądek, który nam przypomina o totalnej dominacji angielskiego zespołu we wszystkich względach: finansowym, marketingowym czy sportowym. Mamy do tego pełne prawo i na tym polega piękno piłki nożnej. Czy aby na pewno jednak jesteśmy skazani na pożarcie, gdy tylko zaczniemy bazować na chłodnej kalkulacji? Wbrew pozorom, historia europejskich pucharów z udziałem Legii pozwala nam zaczerpnąć dawkę optymizmu przed czwartkowym spotkaniem. Klub ze stolicy wielokrotnie potrafił stawić czoło wyżej notowanym rywalom, osiągając przy tym pozytywny rezultat.



Największy sukces w historii zmagań Legii w europejskich pucharach datuje się na 1 kwietnia 1970 roku. Tego dnia legionistom przyszło się przemierzyć w półfinale Pucharu Europy z Feyenoordem Rotterdam. Tamten Feyenoord miał w swoich szeregach kilku młodych piłkarzy, którzy w latach 70. zapewnili Holandii dwukrotne wicemistrzostwo świata. Naprzeciwko nich stanął zespół Legii, który miał w swoich szeregach legendy tego klubu, w tym te największego kalibru, a więc świętej pamięci Kazimierza Deynę i Lucjana Brychczego. W pierwszym spotkaniu rozgrywanym na Łazienkowskiej „Wojskowi” nie pozwolili rywalom strzelić bramki, a mecz skończył się bezbramkowym remisem. W rewanżu rozgrywanym na słynnym De Kuip po bramkach Van Hanegema i Hasila Holendrzy wygrali 2-0 i zapewnili sobie awans do finału, w którym pokonali Celtic FC. Od tego zwycięstwa zapanował okres dominacji holenderskiego futbolu w Europie, a Holendrzy zapoczątkowali „futbol totalny”, a więc dokonali taktycznego przełomu, na fundamentach którego powstała piłka nożna jaką znamy po dziś dzień.

fot. Dariusz Chojnackifot. Dariusz Chojnacki

W swoich dziejach legioniści nie pokonali klubu o większej marce niż Inter Mediolan. W sezonie 1986/87 gościli przy Łazienkowskiej utytułowany włoski zespół w ramach 1/16 finału Pucharu UEFA, a więc odpowiednika dzisiejszej Ligi Europy. Przystępując do spotkania z Legią Inter miał już na koncie 12 tytułów mistrza Włoch, a w swoich szeregach wielu klasowych zawodników. Po bramkach Sikorskiego, Dziekanowskiego i Karasia Legia wygrała to spotkanie 3-2. Z nostalgią wracać można do pierwszej akcji bramkowej legionistów, w której Dariusz Wdowczyk błysnął fantastycznym dryblingiem, a następnie asystował Andrzejowi Sikorskiemu. Szczególnie w dzisiejszych czasach brakuje zawodników, którzy potrafiliby skraść serce publiczności pokazując efektowny i ładny dla oka futbol. W drużynie ówczesnych rywali - Interu grali tacy zawodnicy jak chociażby Karl Heinz Rummenigge, w latach pełniący 2002-2021 funkcję prezesa rady nadzorczej Bayernu Monachium, a w latach swojej piłkarskiej świetności dwukrotny zdobywca Złotej Piłki (1980-1981).

fot. Legionisci.comfot. Legionisci.com

W obliczu przyjazdu londyńskiej Chelsea na Łazienkowską starsi kibice z pewnością przypominają sobie mecz z innym angielskim rywalem, ówczesnym mistrzem Anglii. 18 października 1995 roku to dzień, w którym Legioniści gościli na swoim stadionie drużynę Blackburn Rovers. Zespół prowadzony przez legendarnego Kenny’ego Dalglisha złożony był z takich gwiazd jak Alan Shearer czy Chris Sutton. Shearer to jeden z najwybitniejszych angielskich napastników, w rozgrywkach Premier League trzykrotnie sięgnął po koronę króla strzelców, a w drużynie „Lwów Albionu” strzelił 30 bramek w 63 meczach. Naszpikowana renomowanymi piłkarzami drużyna z Blackburn nie sprostała jednak szczelnej defensywie Legii Warszawa. Zawodnicy gospodarzy wykorzystali jedną z okazji do kontrataku i po indywidualnej akcji Cezarego Kucharskiego piłkę do siatki wbił Jerzy Podbrożny, a wśród kibiców zgromadzonych tego dnia przy Łazienkowskiej zapanowała euforia. Legioniści ostatecznie zakończyli zmagania grupowe na 2. miejscu, a w 1/8 finału tychże rozgrywek polegli Panathinaikosowi AO w dwumeczu 0-3. Rok później doszło do pamiętnego rewanżu "Wojskowych" na "Koniczynkach", a bramkę decydującą o awansie w doliczonym czasie drugiej połowy zdobył Cezary Kucharski.

fot. Kamil Marciniak / Legionisci.comfot. Kamil Marciniak / Legionisci.com

2 listopada 2016 roku wydarzyło się coś, co na zawsze zostanie zapamiętane przez sympatyków stołecznego klubu. Legia podchodziła do kolejnego meczu fazy grupowej Ligi Mistrzów. Do Warszawy przyjeżdżał Real Madryt. Ekipa „Galacticos”, w której brylowali tacy gracze jak Cristiano Ronaldo, Gareth Bale, czy Karim Benzema przyjechała do stolicy Polski jak po swoje i nikt nie oczekiwał, że Legii uda się urwać jakiekolwiek punkty. Jak wielkie było zdziwienie wśród wszystkich oglądających to spotkanie, gdy w 83. minucie Thibault Moulin zdobył bramkę na 3-2 dla gospodarzy. Finalnie mecz zakończył się remisem 3-3. Drużyna Jacka Magiery niewątpliwie zaakcentowała swój byt na legijnej osi czasu tym historycznym meczem. Niestety ze względu na nałożone przez UEFA kary na warszawski klub, spotkanie to odbyło się przy pustych trybunach.

fot. Woytek / Legionisci.comfot. Woytek / Legionisci.com

Legia w starciach z angielskimi zespołami wypada nad wyraz dobrze. W rozgrywkach Ligi Europy w sezonie 2021/22 drużyna Czesława Michniewicza pokonała na własnym boisku drużynę Leicester City FC. Drużyna gości, pamiętająca jeszcze sukces w postaci zdobycia mistrzostwa Anglii sprzed kilku lat miała w swoich szeregach takich graczy jak Jamie Vardy, Ayoze Perez czy Ademola Lookman. Przystępowała w roli zdecydowanego faworyta do tego starcia. Legia jak to ma jednak w zwyczaju postanowiła pokpić ze statystyk i przedmeczowych analiz. Szczelna defensywa w stylu Czesława Michniewicza zabezpieczyła bramkę „Wojskowych” i Anglicy nie potrafili zdobyć tego dnia bramki przy Łazienkowskiej. Z kolei Legioniści wykorzystali umiejętność gry w polu karnym Mahira Emrelego i po jego golu wygrali to spotkanie 1-0. W tamtym sezonie nie potrafili pogodzić gry w Europie z rozgrywkami ligowymi, które zakończyli na kompromitującej 10. pozycji, mając w oczach widmo spadku. To jest kolejny dowód na to, że gra Legii na salonach europejskich i tych ligowych to dwa odrębne tematy.

W ubiegłym sezonie - 2023/24 Legioniści po raz 4. w historii mierzyli się z angielskim zespołem przy ul. Łazienkowskiej. Do Warszawy na spotkanie fazy grupowej Ligi Konferencji Europy przyjechała drużyna Aston Villi, która w tamtym sezonie zapewniła sobie grę w Lidze Mistrzów, a raptem wczoraj walczyła z Paris Saint-Germain o awans do półfinału. Unai Emery przeprowadził wówczas sporo rotacji w składzie, a Legia bez litości to wykorzystała. Tamtego dnia na boisku błyszczał szczególnie Ernest Muci, który dwumeczem z drużyną z Birmingham zapracował sobie na transfer do Besiktasu. Legia Kosty Runjaicia postawiła gościom ciężkie warunki, imponując odważną grą i przeprowadzając szybkie i bezbłędne kontrataki.

fot. Mishka / Legionisci.comfot. Mishka / Legionisci.com

Nie sposób napisać szerzej o wszystkich dobrych występach Legii w europejskich rozgrywkach. Na przestrzeni kilkudziesięciu lat na warszawskiej ziemi wiele klasowych ekip poległo, bądź miało ogromne problemy wywieźć jakiekolwiek punkty z Warszawy. W tych bardzo odległych czasach, gdy na boisku biegał kochany przez legionistów „Kici” czy chciany przez całą piłkarską Europę Deyna, nie można mówić o wielkiej różnicy jakości. W bliższych nam czasach ta różnica zaczęła się powiększać. Skąd zatem aż tyle przypadków, w których chłodna kalkulacja nie ma zastosowania? Wydaje się, że w tych drużynach Legii, którym udało się osiągnąć korzystny rezultat z mocniejszymi drużynami, grało sporo zawodników, którzy traktowali Legię jako okno wystawowe do dalszej kariery. Dużo łatwiej jest w pojedynczym meczu pokazać jakość, niż tydzień w tydzień grać na najwyższym poziomie z mniej atrakcyjnymi rywalami. W wielu sezonach Legia nie potrafiła pogodzić gry na dobrym poziomie w Europie z i Ekstraklasie, co dodatkowo potwierdza powyższą hipotezę.

Warto zwrócić uwagę, że od zawsze 12. zawodnikiem Legii są jej kibice. Oprawy stadionowe przygotowywane przez „Żyletę” są już znane na całym świecie, a atmosfera przy ulicy Łazienkowskiej jest fantastyczna. Oby i 10 kwietnia trybuny poniosły legionistów, którzy po raz kolejny wbrew logice i faktom przechylą szalę zwycięstwa na swoją korzyść!

WYNIKI SONDYCzy Legia Warszawa wyeliminuje Chelsea FC?
SUMA GŁOSÓW: 10618
START: 21.03.2025 / KONIEC: 17.04.2025
Wyniki z okresu:


REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2025 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.