Relacja z trybun: Dwukrotnie przedwczesna radość...
Trzy dni po meczu z Chelsea, na Łazienkowskiej podejmowaliśmy Jagiellonię w walce o ligowe punkty. Nasza sytuacja w tabeli jest fatalna i szanse nawet na miejsce na podium, nie mówiąc już o celu głównym, czyli mistrzostwie, są wręcz iluzoryczne. Mimo wszystko bilety wyprzedane zostały z wyprzedzeniem, a na Żyletę nie było ich już kilkanaście dni przed spotkaniem. Piłkarze znów mogli liczyć na fanatyczny doping, który chyba nawet stał na wyższym poziomie niż przed paroma dniami, kiedy przyjechała Chelsea.
Przy wejściach na stadion Nieznani Sprawcy prowadzili zbiórkę na oprawy finału Pucharu Polski, podobnie zapewne będzie przed spotkaniem z Lechią i gorąco zachęcamy, by nie przechodzić obojętnie obok puszek. To przecież nasz wspólny cel, by godnie zaprezentować się na stadionie Narodowym na meczu z Pogonią, który czeka nas 2 maja.
Na razie jednak przyszło nam walczyć o ligowe punkty z klubem z Podlasia. Był to drugi mecz na Ł3 z Jagiellonia w odstępie paru tygodni, z tym że poprzednio mierzyliśmy się w ćwierćfinale Pucharu Polski. Jako że zbliżają się wybory, a ostatnio miała miejsce debata kandydatów na prezydenta RP, fani Legii podobnie jak na meczu z Chelsea, wyrazili swoje zdanie nt. jednego z kandydatów, który od kilku lat rządzi naszym miastem i nie może liczyć na przychylność trybun przy Łazienkowskiej. W pierwszej połowie, w centralnym miejscu Żylety wisiał długi transparent: "Trzaskowski popiera aborcję, nielegalną imigrację, LGBT, zabraniał Marszu Niepodległości, popierał Nord Stream 2 i uważa, że lotnisko mamy w Berlinie. Czemu milczy o tym w kampanii wyborczej?".
Kibice Jagiellonii do Warszawy przyjechali parę dni po wyprawie do Sewilli, gdzie byli obecni w 980 os. Do stolicy podróżowali sporą liczbą autokarów (ok. 30), wyjeżdżając spod swojego stadionu o 14:00, czyli ponad sześć godzin przed pierwszym gwizdkiem. Na swoim sektorze zasiedli w 1120 os. z odpowiednim wyprzedzeniem, wieszając w klatce osiem flag, m.in.: "Weterani", "Jagiellończycy", "JB", "UJB", "Bielsk Podlaski", "Hajnówka", "Zawsze wierni". Każdy z nich miał ze sobą jednakowy gadżet - czapeczki-rybaczki. W trakcie meczu prowadzili niezły doping, oczywiście z dużą ilością wulgaryzmów pod naszym adresem. My również nie pozostawaliśmy obojętni, choć tych "uprzejmości" było stosunkowo niewiele.
Pierwsze pojawiły się przed meczem, kiedy piłkarze wyszli na rozgrzewkę. Później, kiedy "Jaga" podniecała się tytułem mistrzowskim zdobytym w poprzednim sezonie, legioniści ryknęli: "Hej k..., śmiecie, już więcej mieć nie będziecie!". Sam mecz poprzedziła minuta ciszy ku pamięci Leo Beenhakkera. Od pierwszych minut poziom decybeli był naprawdę solidny - wydaje się, że było jeszcze głośniej niż w czwartkowy wieczór. Kilkukrotnie zachęcaliśmy do wspólnych śpiewów kibiców zajmujących pozostałe trybuny. W tym do "Walczyka labada", który wykonaliśmy raz za razem. Piłkarze Legii prowadzili grę, atakowali i w końcu, w 36. minucie piłka została skierowana do bramki gości. Radość na całym stadionie była olbrzymia, tyle że niestety przewczesna. Sędzia anulował trafienie, dopatrując się spalonego.
W pierwszej połowie niesamowicie niosło się "Legia gol, Legia gol, Legia gol..." z miarowym klaskaniem, które wykonywaliśmy dłużej niż zazwyczaj. Niestety parę minut przed przerwą goście zamienili jedną z nielicznych okazji na bramkę. A schodzących do szatni piłkarzy Legii żegnały okrzyki "Legia grać, k... mać!". Od razu po zmianie stron legioniści ruszyli do ataków, by zmienić niekorzystny wynik. I kilkadziesiąt sekund po wznowieniu gry byliśmy świadkami trafienia na bramkę od strony Żylety. Ponownie szał radości przerwał arbiter, tym razem dopatrując się... przekroczenia linii bocznej przy wyrzucie piłki z autu. Kiedy jeszcze Sylwestrzak nasłuchiwał podpowiedzi z wozu VAR, usłyszał kilka słów na temat swojej pracy. "Polscy sędziowie to k..., sprzedawczykowie" - między innymi skandowali fani Legii.
Moc naszego dopingu nawet na moment nie traciła impetu. Było głośno, fanatycznie, a nieuznane bramki, czy trafienie w słupek nie tylko denerwowały, ale jeszcze dodawały werwy. Na kwadrans przed końcem ruszyliśmy z pieśnią "Nie poddawaj się", którą śpiewaliśmy ponad 10 minut. Według niektórych dziennikarzyków taki doping nie ma nic wspólnego z przeżywaniem tego co na boisku (jedna z opinii po meczu z Chelsea), ale jak ktoś woli angielskie "ochy i achy" to niech wypier... na Wyspy i podnieca się tamtejszymi klimatami. Klimatami, przy których przy stanie 0-3, na trybunach do końca meczu zostaje nie więcej niż połowa widowni. Na Łazienkowskiej taki mamy klimat, że żyjemy meczem na swój sposób i bez względu na niekorzystny rezultat, zdzieramy gardła do końca, ku chwale Legii Warszawa. Na koniec tego dnia zaśpiewaliśmy jeszcze "Hit z Wiednia" z naprawdę potężną mocą. Kiedy zaś sędzia zakończył spotkanie, sprawnie opuściliśmy Żyletę, a piłkarzy i jej trenera, który wciąż twierdzi, że jesteśmy świadkami historycznego sezonu - m.in. z setką zdobytych bramek - pożegnały puste krzesełka. Jagiellonia po meczu świętując wygraną, coś tam przebąkiwała o berle i koronie, więc zaserwowaliśmy im szybką ripostę - "Hej k..., śmiecie, wy berłem zęby myjecie".
Stadion opuszczaliśmy w fatalnych nastrojach. Przed nami wyjazd do Londynu na mecz z Chelsea, który miejmy nadzieję, nie skończy się jak nasza niedawna wyprawa do Birmingham... A w Lany Poniedziałek widzimy się ponownie przy Ł3 na meczu z Lechią.
P.S. Na Żylecie wywieszony został transparent "Kamyk, Diabeł PRG PDW!".
Frekwencja: 25 347
Kibiców gości: 1120
Flagi gości: 8
Autor: Bodziach
Legia Warszawa 0-1 Jagiellonia Białystok - Mishka / 75 zdjęć
Legia Warszawa 0-1 Jagiellonia Białystok - Piotr Galas / 144 zdjęcia
Legia Warszawa 0-1 Jagiellonia Białystok - Kamil Marciniak / 61 zdjęć
Legia Warszawa 0-1 Jagiellonia Białystok - Maciek Gronau / 67 zdjęć
Legia Warszawa 0-1 Jagiellonia Białystok - Michał Wyszyński / SKLW / 43 zdjęcia