Sędzia Sylwestrzak odniósł się do kontrowersji z meczu z Jagiellonią
W niedzielę Legia Warszawa przegrała przy Łazienkowskiej z Jagiellonią Białystok 0-1. Po meczu wiele mówi się o pracy arbitrów i kontrowersjach związanych z ich decyzjami m.in. dwoma anulowanymi golami i nieprzyznaniem gospodarzom rzutu karnego. Dodatkowo chwilę po gwizdu Ryoya Morishita zarzucił arbitrowi głównemu, Damianowi Sylwestrzakowi, rasizm. Sędzia w programie na kanale meczyki.pl odniósł się do kontrowersji pomeczowych.
Sytuacja z Ryoyą Morishitą i sztabami szkoleniowymi
- Słowa Ryoyi Morishity w moim kierunku są poważne. Mogę powiedzieć, że rozmawiałem już o tym z Japończykiem, przeprosił mnie za te słowa, więc sytuacja między nami jest już wyjaśniona. Zawodnik Legii ma świadomość, że to były nie właściwe słowa, które w ogóle nie miały odniesienia do tego, co działo się na boisku - naszych rozmów, interakcji. Byłem bardzo zaskoczony tymi słowami, choć w pierwszym momencie nie miałem pojęcia, że były one kierowane pod moim adresem.
- Sprawa miała swoją kontynuację jeszcze poza boiskiem. Ryoya kontynuował swoje zarzuty wobec mnie po zejściu do tunelu, więc zaprosiłem go do szatni, żebyśmy jak ludzie porozmawiali, bo przez barierę językową, takie sytuacje mogą powstawać. Ten zarzut jednak był dla mnie dużym szokiem, ciężko było mi się do niego odnieść.
- Ciężko mi było połączyć kropki i dojść do tego, o co konkretnie mogło chodzić. Zwłaszcza, że jeśli chodzi o Japończyków, to mam z nimi szczególne relacje, bo w zeszłym roku byłem przez miesiąc na wymianie sędziowskiej w Japonii. W pewnym sensie jestem więc ambasadorem japońskiego sędziowania w naszym kraju, więc byłem tym bardziej zdumiony.
- W rozmowie jednak doszliśmy razem do tego, że podczas meczu była jedna, może dwie sytuacje między nami. Ryoya jest zawodnikiem temperamentnym, który dużo dyskutuje, gestykuluje i na boisku jest to normalne, były więc takie momenty, w których zarządziłem nim, poprosiłem o spokój. Później, gdy była jakaś przerwa w grze, mieliśmy dłuższą rozmowę i widząc, że mamy czas, że Japończyk jest trochę zagrzany po wcześniejszych sytuacjach, podszedłem do niego z uśmiechem i powiedziałem, że będąc w Japonii poznałem wiele Japończyków, którzy zachowują się z szacunkiem i co się dzieje, że on tak gestykuluje w moim kierunku. To był koniec naszej rozmowy. Ryoya nie zareagował, bo rozmawialiśmy w żartobliwym tonie. To miało miejsce w pierwszej połowie i do końca meczu zawodnik Legii nadal nie zareagował, a nasza komunikacja przebiegała normalnie. Po meczu nagle eksplodował, czym byłem bardzo zaskoczony.
- Tak, jak mówiłem, rozmawiałem z Ryoyą i ma świadomość, że to było zupełnie nie na miejscu. Zupełnie nie podpisałby się pod tymi słowami. Personalne między nami ta sprawa jest wyjaśniona
- Skąd czerwona kartka po meczu dla Dawida Golińskiego? Zgodnie z przepisami, jak ktoś wchodzi na boisko w celu konfrontacji z sędzią, to musi zostać ukarany czerwoną kartką. Już podczas meczu były takie sytuacje, w których zastanawialiśmy się, czy nie użyć kartek. Rozumiemy emocje, ale jak jakaś granica jest przekroczona, to musimy reagować.
Anulowana bramka po wyrzucie z autu
- Jeśli chodzi o anulowaną bramkę bo wyrzucie z autu. Sędziuję już 14 lat i to była pierwsza sytuacja, w której cofam bramkę, ze względu na sposób wykonania wyrzutu z autu. Ta decyzja była na pełne wskazanie asystenta, który kontrolował linie. Asystent był przekonany, że defensor przekroczył linie i musieliśmy anulować tę bramkę. Gdybyśmy to gwizdnęli wcześniej, to nikt by teraz o tym nie mówił, jednak sytuacja była na tyle niestandardowa, że nie dziwię się asystentowi, który opóźnił podniesienie chorągiewki.
Potencjalny faul w polu karnym na Ilji Szkurinie
- Wszystkie sytuacje są sprawdzane przez VAR i ta z potencjalnym faulem na Ilji Szkurinie również była sprawdzana. Moim zdaniem rzutu karnego nie było, ponieważ się po prostu nie należał. To są takie sytuacje, gdzie zupełnie inaczej sytuacja wygląda na załączonym obrazku, a inaczej na żywo. Obraz jesteśmy w stanie łatwo zmanipulować. Jako sędziowie wpadamy często w pułapkę spowolnień czy zdjęć, za co też byliśmy słusznie krytykowani, że dyktujemy rzuty karne, które są bez czucia i wynikają z nałożenia obrazka. Oglądając tę sytuację z ogólnej kamery, nikt nie pomyślałby o rzucie karnym.
- Ja z perspektywy boiska też tak pomyślałem. Pociągnięcie było chwilowe, krótkie. Oczywiście, efekt jest taki, że koszulka jest naciągnięta, natomiast moim zdaniem nie ma wyraźnego wpływu na możliwość poruszania się Szkurina. Nie ma jego spowolnienia. On sam musiałby i tak ją atakować takim półwślizgiem. To nie jest tak, że ma piłkę na stopie i pociągnięcie powoduje jego upadek. Jestem przekonany, że w takiej sytuacji byłaby inna reakcja piłkarza oraz pozostałych zawodników. Wszyscy w szatni byliśmy zgodni, że ta decyzja była dobra.