fot. Kamil Marciniak / Legionisci.com
REKLAMA
REKLAMA

Analiza

Punkty po meczu z Lechem Poznań

Kamil Dumała, źródło: Legionisci.com

Mało piłki w piłce; myślami, gdzie indziej; problemy pod presją; po co ta „9”?; stare grzechy mają długie cienie - to najważniejsze punkty po niedzielnym meczu Legii z Lechem Poznań, w którym legioniści przegrali 0-1.



1. Mało piłki w piłce
Ligowy klasyk rozczarował. Bądźmy szczerzy — mecz pomiędzy Legią a Lechem nie stał na wysokim poziomie. Tak naprawdę miał jedynie momenty dobrej gry i krótkie fragmenty intensywnej wymiany ciosów. Przez większość spotkania akcja toczyła się w środkowej strefie boiska, a zespół z Poznania wydawał się być bardziej skoncentrowany na zabezpieczeniu własnej bramki niż na walce o trzy punkty.
Nie ma sensu porównywać tego spotkania do rozpoczętego godzinę wcześniej El Clásico — to były dwa zupełnie różne światy piłki nożnej. Pierwsza połowa była rwana z obu stron. Oczywiście wpływ na to mogły mieć przerwy spowodowane zadymieniem stadionu, ale trzeba uczciwie przyznać, że „piłki w piłce” było naprawdę niewiele.

Obie drużyny podeszły do siebie z dużym, a moim zdaniem nawet przesadnym, respektem. Zamiast stworzyć widowisko, oglądaliśmy wzajemne badanie sił, co przełożyło się jedynie na kilka sytuacji bramkowych i może dwadzieścia minut przyzwoitej, efektownej gry.

O wyniku przesądził jeden błysk zawodnika Lecha — to wystarczyło, by zapewnić gościom komplet punktów. Szkoda, bo remis zdecydowanie lepiej oddawałby przebieg spotkania i byłby sprawiedliwszym rezultatem.

2. Myślami, gdzie indziej
Od kilku spotkań bacznie przyglądam się grze Rúbena Vinagre. Niestety, są to smutne obserwacje, bo odnoszę wrażenie, że Portugalczykowi po prostu już się nie chce. Oczywiście — zdobył ważną bramkę w meczu z Pogonią, która miała realny wpływ na wynik, ale liczba prostych błędów w jego wykonaniu zaczyna naprawdę niepokoić.

I nie chodzi już tylko o feralne podanie prosto pod nogi zawodnika Lecha przy jedynej bramce meczu — problem jest znacznie szerszy. Vinagre często nie wraca pod własne pole karne po ofensywnych wypadach, a jeśli już to robi, to najczęściej truchtem, bez większego zaangażowania.

W niedzielnym spotkaniu miał znakomitą okazję, by zdobyć bramkę, ale w bardzo dobrej sytuacji posłał piłkę wysoko w trybuny. Jeszcze bardziej zaskakiwały jego wybory w ofensywie — szczególnie te podania na wolne pole lub próby zagrywek do lepiej ustawionych kolegów.

fot. Canal+ Sportfot. Canal+ Sport

Wystarczy wspomnieć jedną sytuację, kiedy to zwlekał z podaniem do Morishity. Japończyk wychodził na czystą pozycję i miał szansę stanąć sam na sam z Bartoszem Mrozkiem. Zamiast tego Vinagre zagrał wprost pod nogi obrońcy Lecha.

Takich sytuacji nie tworzy się w ten sposób i trudno nie zadać sobie pytania: co się stało z lewym obrońcą Legii, który jesienią był jednym z wyróżniających się zawodników? Kontuzja, którą przeszedł, wydaje się być już w pełni zaleczona. Może zatem problem leży gdzie indziej — być może w sferze mentalnej lub pozaboiskowej, o której nie mamy wiedzy.

3. Problemy pod presją
Legioniści mieli poważne problemy w środkowej strefie boiska. A mówiąc precyzyjniej — nie potrafili skutecznie odbierać w niej piłki ani inicjować groźnych kontrataków.

Oczywiście „Wojskowi” momentami dobrze pressowali pod bramką rywala, ale ich pressing pod własnym polem karnym pozostawiał wiele do życzenia.

fot. Canal+ Sportfot. Canal+ Sport

Powyższy screen to tylko jedna z sytuacji, która mogła zakończyć się utratą bramki. Wszystko zaczęło się od próby rozegrania piłki od własnej bramki przez środek boiska — zbyt ryzykownej, biorąc pod uwagę presję rywala.

Vladan Kovačević powinien w tej sytuacji zagrać do Steva Kapuadiego, a nie próbować podania do Rafała Augustyniaka. Po pierwsze — Augustyniak miał już na plecach zawodnika Lecha, co samo w sobie powinno wykluczyć taką opcję. Po drugie — i tu ważniejszy aspekt — Augustyniak w takich momentach znacząco odstaje od Oyedele.

Maximilian Oyedele przed przyjęciem piłki ma już zeskanowaną przestrzeń wokół siebie — wie, gdzie może zagrać, kto go naciska, i jaki ruch powinien wykonać. Niestety, Rafał tego nie ma. Jego analiza sytuacji zaczyna się dopiero po przyjęciu futbolówki, co w dynamicznych sytuacjach na tym poziomie rozgrywek jest już po prostu za późno.

4. Po co ta „9”?
Obserwując grę Legii, coraz częściej zastanawiam się, czy typowa „dziewiątka” jest tej drużynie w ogóle potrzebna. Patrząc na sposób, w jaki funkcjonują Ilja Szkurin czy Marc Gual, trudno oprzeć się wrażeniu, że klasyczny napastnik jest tu zbędnym ogniwem.

Obaj zawodnicy, choć formalnie występują na pozycji wysuniętego napastnika, w praktyce pełnią raczej rolę cofniętego gracza środka pola. W systemie trenera Feio „dziewiątka” bardzo często schodzi do głębi pola, by uczestniczyć w rozegraniu, odbierać piłki czy walczyć fizycznie z rywalami w środkowej strefie.

Problem pojawia się jednak wtedy, gdy Legia przechodzi do ataku lub kontrataku — brakuje wtedy typowego egzekutora, który potrafiłby znaleźć się tam, gdzie spada piłka i skutecznie wykończyć akcję. W niedzielnym spotkaniu legioniści próbowali dośrodkowań w pole karne, ale wiele z nich sprawiało wrażenie przypadkowych — jakby były zagrywane „na oślep”, bez realnego planu i świadomości ustawienia napastników.

fot. Canal+ Sportfot. Canal+ Sport

Za przykład niech posłuży jeden ze screenów: Gual ustawiony centralnie, a piłka trafia na dalszy słupek — w momencie, kiedy precyzja powinna być na najwyższym poziomie, zwłaszcza że po raz kolejny Legia goniła wynik.

Zastanawiająca jest cała koncepcja pozycji napastnika w drużynie z Łazienkowskiej. Gual lepiej prezentuje się, gdy siedzi na ławce lub gra nieco głębiej, a jeśli chodzi o Szkurina — mam wrażenie, że jego największe atuty nie są w pełni wykorzystywane. Gra w powietrzu? Można ją policzyć na palcach jednej ręki — tak rzadko dostaje dośrodkowania, które faktycznie miałby szansę zamienić na coś więcej.

5. Stare grzechy mają długie cienie
Pewnie kilku kinomanów uśmiechnęło się pod nosem, widząc tytuł tego akapitu — może on bowiem przywodzić na myśl znakomity hiszpański kryminał. Pozwoliłem sobie jednak jedynie zapożyczyć tytuł — bez żadnych dalszych odniesień.

Legia od wielu, wielu meczów popełnia praktycznie te same błędy, które w dalszej perspektywie przekładają się na kolejne straty punktowe. Po raz kolejny rywal potrzebuje jednej, może dwóch sytuacji, by zdobyć bramkę, podczas gdy my możemy stworzyć dwadzieścia okazji — i nie strzelić żadnej.
Nie mam zarzutu do trenera, jeśli chodzi o ofensywę — zespół kreuje sytuacje, gra nie jest schematyczna ani jednostajna. Ale defensywa to już inna historia. Ten element powinien zostać przemodelowany znacznie wcześniej, by powtarzające się, proste błędy nie ciągnęły się przez cały sezon.

Bilans z drużynami z czołówki? Dwa punkty na dwadzieścia cztery możliwe. A w domowych meczach — nawet bez jednej strzelonej bramki. To nie tylko rozczarowanie, to kompromitacja. Oczywiście — można mówić o braku szczęścia, o złym ustawieniu, o niekorzystnych zbiegach okoliczności. Ale za tydzień, miesiąc czy rok nikt nie będzie analizował wrażeń artystycznych.

Nikt nie przyznaje punktów za piękną grę, pecha, czy „dobre chęci”. Dlatego — z całym szacunkiem — to nie jest tak, jak powiedział Rafał Augustyniak, że „tak się ułożyło”. Nic się samo nie ułożyło. Legia od początku sezonu popełnia te same grzechy — a ich cienie stają się coraz dłuższe. Bo nie skończyły się w grudniu, czy marcu, tylko trwają aż do końca sezonu.

I właśnie dlatego, zarówno zawodnicy, jak i cały sztab szkoleniowy muszą się z tym zmierzyć — bo to ich odpowiedzialność.

Z ważnymi decyzjami muszą się zmierzyć panowie w klubowych gabinetach. Na wtorek zapowiedziane jest spotkanie z dziennikarzami, w którym udział wezmą Marcin Herra, Michał Żewłakow i Fredi Bobić. Być może dowiemy się czegoś interesującego.

Kamil Dumała

WYNIKI SONDYCzy Goncalo Feio powinien pozostać trenerem Legii na kolejny sezon?
SUMA GŁOSÓW: 21402
START: 03.05.2025 / KONIEC: 25.05.2025
Wyniki z okresu:

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2025 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.