REKLAMA
REKLAMA

Nasze oceny

Plusy i minusy po meczu z Widzewem

Mikołaj Ciura, źródło: Legionisci.com

W czwartek Legia Warszawa nadrobiła ligowe zaległości i pokonała w ligowym klasyku Widzew Łódź 2-0. Legioniści pewnie przeszli przez pierwszą połowę, ustalając w niej wynik spotkania. W drugiej części skutecznie obronili napór walczących gospodarzy, choć czasem zbyt ostro. Kończyli mecz w 9, ale także z pierwszym czystym kontem od prawie półtora miesiąca. Zapraszamy na noty, jakie przyznaliśmy "Wojskowym" za ten mecz.



Juergen Elitim - Choć nie zanotował żadnej "liczby", był w Łodzi jednym z głównych bohaterów w drodze do zwycięstwa. Praktycznie każda akcja legionistów przechodziła przez nogi Kolumbijczyka. Ten napędzał ataki nie tylko swoim przeglądem pola i jakością podań, ale także wyczuciem gry oraz balansem ciała, czym z łatwością pokonywał przeciwników. Szczególnie imponujące były jego górne podania za linię obrony, wszystkie z 6 takich zagrań pomocnika były celne. W 45. minucie po takiej długiej piłce był bliski zaliczenia asysty. Elitim na linii środkowej boiska z pierwszej piłki zagrał idealną piłkę za obrońców do Pawła Wszołka, który mocno uderzył z ostrego kąta, ale świetną interwencją popisał się Rafał Gikiewicz. W drugiej części Kolumbijczyk skutecznie wspomagał swoich kolegów w defensywie, przeszkadzał widzewiakom w rozegraniu piłki na połowie Legii i starał się rozprowadzać szybkie kontrataki. Został zmieniony w 83. minucie.

Steve Kapuadi - Francuz był zdecydowanie najważniejszą częścią skutecznej defensywy, której w końcu udało się zachować czyste konto. Był w tym meczu praktycznie nie do przejścia, swoim dobrym czytaniem gry i ustawianiem się robił ogromną różnicę i nie pozwalał gospodarzom w ofensywie praktycznie na nic. Przede wszystkim było to widoczne w liczbie zablokowanych przez niego ostatnich podań i strzałów łodzian. Był silny, agresywny i pokazał się w roli lidera defensywy. Poza świetną grą w obronie, wykazał się nadzwyczajnym, świetnym wyprowadzeniem piłki. Wielokrotnie próbował przyspieszyć ataki drużyny przeszywającymi podaniami środkiem pola, czym w głównej mierze wypracował pierwszą akcję bramkową. Generalnie jego podania stały na bardzo wysokim poziomie - ostatecznie zanotował aż 93-procentową skuteczność. Zszedł z murawy w 72. minucie. Cieszy, że Kapuadi pod koniec znów wrócił do świetnej dyspozycji, którą prezentował przez większą część sezonu.

Ryoya Morishita - Japończyk był jedną z najaktywniejszych postaci w tym meczu i motorem napędowym ofensywy Legii. Od pierwszego gwizdka imponował zaangażowaniem, dynamiką i nieustannym ruchem bez piłki. Choć momentami brakowało mu dokładności, cały czas pokazywał się do podań, szukał gry i "połykał" przestrzenie. Nie trzymał się kurczowo swojej pozycji, ale poruszał się po całej szerokości i długości boiska w poszukiwaniu futbolówki. Kilkukrotnie udało mu się przyspieszyć ataki na prawej stronie i skutecznymi rajdami zrobić dużo pożytku. W 17. minucie, po fenomenalnym podaniu Marca Guala, Japończyk wyskoczył zza pleców obrońcy, wszedł przed niego, opanowując piłkę i świetnym wykończeniem między nogami pokonał golkipera Widzewa, dając drużynie prowadzenie. Poza golem, jego wkład w grę zespołu był nieoceniony – pracował czynnie w pressingu i wspierał kolegów w defensywie, choć czasem zbyt ostro, bo skończył ten mecz z dwoma żółtymi i w konsekwencji czerwoną kartką na koncie.

Marc Gual - Występ Hiszpana trzeba podzielić na dwie części. W pierwszej połowie był wręcz fenomenalny. Grał nisko poza polem karnym, poruszał się po całej połowie przeciwnika, szukając możliwości do gry i rozegrania. W 17. minucie popisał się fenomenalnym przeglądem pola - spojrzał na ustawionego kolegę z drużyny i prostopadłym podaniem za obrońcę uruchomił Ryoyę Morishitę, notując jedną z najładniejszych asyst w tym sezonie. Prawie 20 minut później sam trafił do siatki, wykorzystując fatalny błąd golkipera Widzewa. Choć Hiszpan początkowo zawahał się ze strzałem i wydawało się, że może nic z tego nie wyjść, przełożył on sobie piłkę na lewą nogę i strzałem między nogami pokonał Rafała Gikiewicza. Druga połowa to już znaczy spadek skuteczności napastnika. Dwukrotnie miał wręcz dwustuprocentową sytuację, stanął oko w oko z bramkarzem i miał dużo przestrzeni na strzał, jednak w obu tych sytuacjach fatalnie je zmarnował, posyłając piłkę wprost w bramkarza. Gdyby Gual wykorzystał którąkolwiek z tych okazji, a przynajmniej jedna powinna zakończyć się w siatce, wprowadziłby w grę drużyny w drugich 45 minutach znacznie więcej spokoju. Mimo wszystko, jego zaangażowanie i precyzja przed przerwą były kluczowe i pozwoliły osiągnąć korzystny wynik. Opuścił boisko w 63. minucie.

Jan Ziółkowski - Wraz ze Steve'm Kapuadim młody defensor stanowił zaporę ciężką do przejścia. Wielokrotnie przerywał szybkie ataki przeciwników już w zalążku. Jak zwykle był agresywny, ale atakował przeciwników z niezwykła precyzją i skutecznością. Dobrze czuł, co dzieje się na boisku, dzięki czemu zanotował aż 4 skuteczne odbiory i 6-krotnie wybił piłkę z własnego pola karnego, ratując zespół w groźnych sytuacjach. Kilkukrotnie wykazał się udanymi wślizgami, które pozwalały mu na przejęcie piłki, ale również blokowanie poczynań rywali, jak m.in. w 69. minucie, kiedy ofiarnie zablokował lecący do bramki strzał z dystansu jednego z gospodarzy. Popełnił jeden błąd - w 37. minucie próbując wybić piłkę, nie trafił w nią, co doprowadziło do sytuacji sam na sam Frana Alvareza. Wydaje się jednak, że chwilę wcześniej stoper mógł być popychany przez skrzydłowego, co wytrąciło go z równowagi i spowodowało nieskuteczność. Poza tym, był to bardzo pewny występ Ziółkowskiego.

Maximillian Oyedele - Młody pomocnik powrócił do gry po spotkaniu zawieszenia za nadmiar żółtych kartek. Od początku meczu z Widzewem było widać znaczą poprawę jakości w środku pola, który w dużej mierze został przez niego przejęty. Oyedele wykazywał się dużą aktywnością i odpowiedzialnością w grze – często był pierwszym zawodnikiem, który przerywał akcje rywali. Miał dużą skuteczność w pojedynkach z rywalami, a także świetnie wspomagał obronę, szczególnie w drugiej połowie schodząc nisko na trzeciego ze stoperów. Generalnie dobrze łączył linię defensywy z atakiem, podejmował trafne decyzje i umiejętnie dyktował tempo gry po odbiorach. Jego obecność była kluczowa nie tylko ze względu właśnie na te przejęcia i walkę o piłkę, ale także pod względem organizacji gry – skutecznie rozdzielał piłki, nie bał się brać odpowiedzialności i potrafił wyjść spod pressingu z dużym spokojem. Jego energia, dyscyplina taktyczna i zaangażowanie dały Legii dużo stabilności oraz kontroli w środkowej strefie.

Luquinhas - Z całego ofensywnego trio Brazylijczyk był zawodnikiem, który najrzadziej znajdował się przy piłce. To przyczyniło się do tego, że nie miał zbyt wielu okazji, by pokazać swoje umiejętności. Kilka razy jednak dobrze udało mu się zabrać z futbolówką, przy czym próbował pokonywać rywali dryblingiem, z różną skutecznością. Nie można jednak powiedzieć, by nie miał swojego wkładu w grę. Przede wszystkim pracował bardzo dużo w pressingu, a to przyniosło skutek. W 34. minucie ruszył z pressingiem praktycznie z 40. metra, przycisnął najpierw obrońcę, a potem bramkarza, który nabił go wybiciem, a to przyczyniło się do zdobycia drugiego trafienia. W drugiej części uczestniczył w kilku wyjściach z kontrami. Szczególnie w 53. minucie wyróżnił się w tym aspekcie, wyprowadzając szybki atak z własnej połowy i wyprowadzając Marca Guala na pozycję sam na sam z bramkarzem. Nie był głównym aktorem tego spektaklu, ale spisał się w roli drugoplanowej.

Paweł Wszołek - W pierwszej połowie boczny obrońca rozgrywał bardzo dobry, pewny mecz. Dawał wiele w defensywie, pokazał skuteczność i świetnie radził sobie z poczynaniami Jakuba Sypka. Kilkukrotnie pociągnął również do ofensywy, a pod koniec odebrał świetne podanie od Juergena Elitima, dobrze opanował futbolówkę i z dużego kąta uderzył ile sił przy bliższym słupku, ale golkiper Widzewa wybronił ten strzał. W drugiej części pojawiło się w jego poczynaniach trochę problemów, głównie z powodu pojawienia się na boisku Kamila Cybulskiego. Momentami prawy obrońca nie radził sobie z przyspieszeniem skrzydłowego Widzewa, dawał się momentami pokonywać w dość prosty sposób i zostawiał mu zbyt wiele przestrzeni. Z minuty na minutę Wszołek zaczynał jednak czytać grę widzewiaka i w końcowej fazie meczu potrafił już opanowywać jego ataki.

Claude Goncalves - Drugi mecz z rzędu, w który Portugalczyk jest nieco mniej aktywny niż przyzwyczaił do tego w ostatnich tygodniach. Choć nadal wykazywał się odpowiedzialnością w grze i utrzymywał dobrą dyscyplinę taktyczną, brakowało mu tej charakterystycznej dla niego intensywności i wpływu na tempo rozgrywania akcji. Goncalves starał się wspierać kolegów w środku pola, ale częściej ograniczał się do zabezpieczania tyłów i utrzymywania pozycji niż aktywnego włączania się do ofensywy. W 39. minucie niepilnowany przed polem karnym przeciwnika przyjął piłkę, obrócił się z nią i momentalnie uderzył, jednak dość wysoko nad bramką. Mimo mniejszej aktywności, nie popełniał błędów – był solidny w odbiorze, podejmował bezpieczne decyzje i dobrze czytał grę, co pozwalało mu neutralizować ataki rywali. To był raczej cichy występ, ale nadal wniósł wartość w aspekcie kontroli i zabezpieczenia środka pola.

Kacper Tobiasz - W pierwszej połowie golkiper Legii był całkowicie bezrobotny. W drugiej części zawodnicy Widzewa byli znacznie aktywniejsi w ofensywie, ale łącznie oddali tylko dwa celne strzały, z którymi Tobiasz spokojnie sobie poradził. Szczególnie w 56. minucie, przy mocnym uderzeniu w górną część bramki Frana Alvareza, golkiper musiał wykazać się refleksem i zrobił to bez problemów. Kilka minut wcześniej bramkarz musiał wykazać także czujność przy płaskiej wrzutce z rzutu rożnego, która niespodziewanie zmierzała nisko nad ziemią w światło bramki. Być może ta sytuacja sprawiła, że przy następnych stałych fragmentach gry młody zawodnik Legii był przyspawany do linii, choć momentami powinien zareagować na przedpolu.

Ruben Vinagre - Portugalczyk znów zawiódł. Na tle znacznie słabszego przeciwnika nie wyróżnił się kompletnie niczym - brakowało mu zaangażowania, odwagi i inicjatywy. Był pasywny, znacznie rzadziej podłączał się do ofensywy, a jak już, to kompletnie nie ryzykował, szukał najprostszych rozwiązań. Jego dośrodkowania były niedokładne, nie sprawiły żadnego zagrożenia, bo żadne z nich nie było celne. To stroną Vinagre szło największe zagrożenie w ofensywie ze strony Widzewa. Lewy obrońca wiele razy gubił krycie Frana Alvareza, pozostawiał mu wiele przestrzeni, co pozwoliło Hiszpanowi na dojście do kilku groźnych sytuacji. Był jedynym zawodnikiem z pierwszego składu, o którym można powiedzieć, że wyglądał słabo. Zszedł z boiska w 72. minucie.

Zmiennicy

Radovan Pankov - Wszedł na murawę w 72. minucie. Wniósł świeżość, spokój i dodatkowe zabezpieczenie do defensywy. Pomógł przetrzymać duży napór przeciwników w ostatnich minutach meczu. Zmiana typowo zadaniowa, z której Serb się dobrze wywiązał.

Wojciech Urbański - Pojawił się na boisku w 63. minucie. Dla pomocnika był to pierwszy występ od prawie miesiąca i pokazał, czemu nie dostawał szans w poprzednich trzech spotkaniach. Przez trochę ponad pół godziny na boisku miał maksymalnie 10 kontaktów z piłką, z czego aż 5 skończyło się stratą. Młodzieżowiec sprawiał wrażenie, jakby unikał gry – nie pokazywał się do podań, nie wspierał kolegów w budowaniu kontrataków, a także praktycznie w ogóle nie przeszkadzał rywalom w rozgrywaniu ataków. Urbański wielokrotnie swoimi zmianami dawał jakość, lecz już od dłuższego czasu prezentuje się znacznie poniżej oczekiwań.

Ilja Szkurin - Zmienił na murawie Marca Guala. Miał być ważną postacią w kontratakach i próbie dobicia rywala, ale nie wypełnił założeń. W zasadzie, podobnie jak w przypadku Wojciecha Urbańskiego, rzadko można było ujrzeć go przy piłce. Kilkukrotnie została w jego kierunku wybijana daleka piłka, ale napastnik połowicznie radził sobie z rywalami w tych sytuacjach, a czasami kończyło się to jego faulem. W 82. minucie był bliski wyjścia sam na sam, ale bramkarz dobrze opuścił własne pole karne i uprzedził Białorusina. Zmiana bez żadnego pożytku, a ze stratą jakości w ofensywie.

Patryk Kun - Wszedł na boisko w 73. minucie. Co można napisać o tym występie? Kilka razy dotknął piłkę, w łatwej sytuacji zamiast futbolówką interesował się bardziej rywalem, nie radząc sobie z nim, powalił go na ziemię i skończył mecz po trochę ponad kwadransie z czerwoną kartką i osłabieniem drużyny na końcówkę meczu. Gorzej chyba się nie dało.

Rafał Augustyniak - Pojawił się na boisku w 83. minucie. Grał zbyt krótki, by ocenić jego występ.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2025 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.