Jan Ziółkowski - fot. Woytek / Legionisci.com
REKLAMA
REKLAMA

Analiza

Punkty po meczu z Widzewem Łódź

Kamil Dumała, źródło: Legionisci.com

Dwie Legie; cofnięty Gual; gwiazdki jeszcze nie ma; zmiany nie pomogły; wykartkowani - to najważniejsze punkty po czwartkowym meczu Legii z Widzewem Łódź, w którym legioniści wygrali 2-0.

1. Dwie Legie
Po raz kolejny zobaczyliśmy dwie różne twarze Legii, tym razem w meczu z Widzewem. W pierwszej połowie legioniści prezentowali się bardzo dobrze – zarówno pod względem gry, jak i przygotowania motorycznego. Zespół z Łodzi stworzył tylko jedną groźną sytuację, wynikającą z poważnego błędu Jana Ziółkowskiego.



Podopieczni trenera Gonçalo Feio od pierwszych minut narzucili swój styl gry, nie oglądając się na przeciwnika. Regularnie stwarzali okazje podbramkowe i – co równie istotne – grali widowiskowy, przyjemny dla oka futbol.

Niestety, obraz gry uległ diametralnej zmianie po przerwie. Legioniści oddali inicjatywę gospodarzom, którzy zaczęli coraz częściej zagrażać naszej bramce. Na szczęście w kilku trudnych sytuacjach bardzo dobrze interweniował Kacper Tobiasz, broniąc groźne uderzenia. Legia cofnęła się głęboko na własną połowę i znacznie rzadziej gościła pod bramką Rafała Gikiewicza. Trudno zrozumieć taką zmianę nastawienia, zwłaszcza że pierwsza połowa pokazała, iż wystarczyło kontynuować swoją grę – nie dostosowując się do przeciwnika – by kontrolować przebieg spotkania.

Ponownie pojawiły się błędy w zarządzaniu meczem. W drugiej połowie środek pola stracił kontrolę, a skrzydła nie były już tak skuteczne jak wcześniej. Szkoda, że „Wojskowi” po raz kolejny nie potrafili zagrać dwóch równych, solidnych połów.

2. Cofnięty Gual
Już po ostatnim meczu zwracałem uwagę, że Legia w wielu spotkaniach gra de facto bez klasycznej „dziewiątki” – zawodnika, który wypełniałby typowe zadania środkowego napastnika. Gdy zobaczyłem, że w wyjściowej jedenastce znalazł się Marc Gual, byłem niemal pewien, że Legia ponownie zagra bez nominalnego snajpera, a Hiszpan zostanie ustawiony głębiej.
I rzeczywiście – przez cały swój pobyt na boisku bardziej przypominał ofensywnego pomocnika („ósemkę”) niż typowego napastnika.

fot. Canal+ Sportfot. Canal+ Sport

Wystarczy spojrzeć choćby na akcję bramkową – Gual ustawiony był głęboko i to on dograł świetną piłkę do Morishity. Zastanawiam się, czy nie lepiej byłoby wykorzystywać Hiszpana właśnie w tej niższej roli, gdzie może operować między liniami i korzystać ze swoich atutów technicznych. Oczywiście, jego długie prowadzenie piłki bywa irytujące, ale mimo wszystko technicznie ma wiele do zaoferowania – znacznie więcej niż jako napastnik, gdzie niestety często zawodzi, zwłaszcza w sytuacjach wymagających skutecznego wykończenia. Potwierdził to choćby w meczu z Widzewem, kiedy zmarnował dwie znakomite okazje.

Średnia pozycja Guala w meczu z Widzewem (źr. Sofascore)
fot. Sofascofe

3. Gwiazdki jeszcze nie ma
Święta Bożego Narodzenia jeszcze przed nami, a tymczasem w meczu z Widzewem oba zespoły postanowiły wcześniej pobawić się w Świętego Mikołaja i wręczyć sobie nawzajem kilka prezentów. W drużynie z Łodzi wyróżniał się w tej roli Rafał Gikiewicz, który przy drugim golu dla Legii popisał się niecodziennym „podaniem” – idealnie trafił piłką w Luquinhasa, od którego ta odbiła się i spadła prosto pod nogi Marca Guala. Hiszpan co prawda nieco zwlekał z oddaniem strzału, ale ostatecznie, zakładając bramkarzowi siatkę, ustalił wynik spotkania.

Również po stronie Legii znaleźli się zawodnicy, którzy postanowili wspomóc gospodarzy. Szczególnie wyróżnił się w tym Jan Ziółkowski, który tego meczu z pewnością nie zaliczy do udanych. To było bardzo przeciętne – żeby nie powiedzieć słabe – spotkanie w jego wykonaniu, zwłaszcza w porównaniu z o wiele pewniejszym Steve’em Kapuadim.


Najlepszym przykładem jest sytuacja z 37. minuty, gdy po dłuższym zagraniu piłka powinna zostać spokojnie wybita. Niestety, Ziółkowski całkowicie stracił panowanie nad sytuacją – nie trafił w piłkę, a Fran Álvarez pognał sam na sam z Kacprem Tobiaszem. Na szczęście dla Legii uderzył obok bramki.

Choć w końcówce sezonu Legia nie walczy już o konkretne cele, to mimo wszystko tak proste błędy nie powinny się zdarzać. Koncentracja i odpowiedzialność za grę w defensywie są konieczne niezależnie od miejsca w tabeli czy stawki meczu.

4. Zmiany nie pomogły
Trzeba przyznać, że zmiany przeprowadzone przez trenera Gonçalo Feio nie przyniosły oczekiwanej poprawy. Jako pierwsi na murawie pojawili się Ilja Szkurin i Wojciech Urbański. Białorusin próbował coś zdziałać, ale częściej odbijał się od rywali niż realnie wpływał na grę – ostatecznie nie wniósł do meczu większej wartości. Młody pomocnik Legii natomiast był praktycznie niewidoczny. Oczywiście można tłumaczyć to brakiem rytmu meczowego, jednak właśnie w takich spotkaniach powinien starać się za wszelką cenę pokazać, że zasługuje na kolejne szanse.

Radovan Pankov co prawda nie popełnił większych błędów, ale Patryk Kun ten mecz zdecydowanie powinien zapisać na minus. Czerwona kartka, którą otrzymał kilkanaście minut po wejściu na boisko, wyklucza go z kolejnego meczu. Biorąc pod uwagę, jak rzadko dostaje szansę od trenera, niewykluczone, że były to jego ostatnie minuty w barwach Legii.

Zmiany po raz kolejny nie poprawiły jakości gry i nie podniosły poziomu sportowego zespołu. Szkoda, bo ci sami zawodnicy w przeszłości udowadniali, że potrafią pomóc drużynie. Tymczasem wiele wskazuje na to, że to właśnie oni będą musieli wziąć odpowiedzialność za wynik w nadchodzącym meczu z Cracovią.

5. Wykartkowani
Legia osłabiła się przed spotkaniem z Cracovią. W meczu tym nie wystąpią Morishita, Gonçalves, Luquinhas oraz Kun. Szczególnie brak trzech pierwszych zawodników to poważne osłabienie zespołu. Japończyk znajduje się obecnie w znakomitej formie i można śmiało uznać go za jednego z najlepszych piłkarzy Legii. Gonçalves, mimo słabego początku przygody w Warszawie, z czasem zaczął prezentować się coraz lepiej i stawał się coraz ważniejszą postacią w drużynie. Z kolei Luquinhas, choć zdarza mu się znikać w trakcie spotkań, potrafi błysnąć w decydujących momentach – wie, kiedy i jak przyłożyć nogę, by zrobić różnicę.

Co istotne, niektórych z tych kartek można było spokojnie uniknąć – dotyczyły głównie niepotrzebnych dyskusji z arbitrem, które nie miały większego wpływu na przebieg meczu. Widać, że legioniści „wykartkowali się” w dość nonszalancki sposób przed istotnym spotkaniem z Cracovią. Warto przypomnieć również o nieodpowiedzialnym zachowaniu Jana Ziółkowskiego, który otrzymał głupią żółtą kartkę za bezsensowne wyrzucenie piłki na boisko – w momencie, w którym nie miało to żadnego uzasadnienia.

Kamil Dumała

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2025 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.