Juergen Elitim - fot. Woytek / Legionisci.com
REKLAMA
REKLAMA

Analiza

Punkty po meczu z Cracovią

Kamil Dumała, źródło: Legionisci.com

Wyżej nie podskoczą; bez argumentów; problemy w środku; pomylili koszulki; młodzież - to najważniejsze punkty po niedzielnym meczu Legii Warszawa z Cracovią, w którym legioniści przegrali 1-3.

1. Wyżej nie podskoczą
Emocje związane z Ekstraklasą dla Legii Warszawa skończyły się już dawno. Jeśli w kimkolwiek tliła się jeszcze nadzieja na miejsce w pierwszej czwórce, to po meczu z Cracovią została ona całkowicie pogrzebana. Legioniści zakończą sezon 2024/2025 na 5. miejscu w tabeli, co stanowi jeden z najgorszych wyników klubu w ostatnich latach.



Od 1998 roku Legia tylko dwukrotnie nie znalazła się w czołowej czwórce ligi – pierwszy raz w sezonie 2021/2022, kiedy uplasowała się dopiero na 10. miejscu, i po raz drugi właśnie teraz. Oba te sezony przypadły na okres zarządzania klubem przez właściciela Dariusza Mioduskiego. Nie będę rozstrzygał, czy to przypadek – każdy może sam sobie odpowiedzieć na to pytanie.

Nie jest to jednak powód do dumy. Warto się poważnie zastanowić, czy z obecnym składem i sztabem szkoleniowym Legia jest w ogóle w stanie skutecznie rywalizować na trzech frontach. Tylko czy klub może sobie pozwolić na kolejny „przejściowy sezon”, który – biorąc pod uwagę ostatnie cztery lata – stał się już raczej normą niż wyjątkiem? Na domiar złego nie widać nawet światełka nadziei, które pozwalałoby wierzyć, że wkrótce wrócimy na właściwe tory. To zasadne pytanie, na które chyba nikt z nas nie zna dziś odpowiedzi.

2. Bez argumentów
W meczu z Cracovią trudno było doszukać się choćby jednego argumentu przemawiającego za tym, że Legia mogłaby to spotkanie wygrać, a nawet zremisować. No, chyba że za taki uznamy nieskuteczność ofensywy gospodarzy – z tym mógłbym się jeszcze zgodzić. Legia wyglądała na drużynę zupełnie bez zębów, która podeszła do meczu bez presji, bez ambicji, bez cienia woli walki. Tak właśnie prezentował się zespół z Łazienkowskiej przy ulicy Kałuży.

Jeśli spojrzymy wyłącznie na sytuacje podbramkowe, Cracovia miała ich zdecydowanie więcej. Legia natomiast momentami miała trudności z opuszczeniem własnej połowy, nie mówiąc już o wejściu w pole karne rywala. Gospodarze od początku wyglądali jak zespół, który dokładnie wie, po co wyszedł na murawę. Ofensywni zawodnicy trenera Dawida Kroczka skutecznie pressowali legionistów, uniemożliwiając płynne rozgrywanie piłki od tyłu. Szybki doskok i bezlitosne wykorzystywanie słabości Legii – to była recepta Cracovii na ten mecz. Przyniosło to efekt w postaci trzech strzelonych bramek, choć z powodzeniem mogło ich być nawet więcej.

Legia, mocno osłabiona kadrowo, nie potrafiła przeciwstawić się dobrze zorganizowanej drużynie z Krakowa. Zbyt często była tylko biernym obserwatorem boiskowych wydarzeń. Szkoda, bo mimo fatalnego sezonu w Ekstraklasie, była to jedna z ostatnich okazji, by choć trochę wynagrodzić kibicom trudy ostatnich miesięcy. Zamiast tego – kolejne rozczarowanie.

3. Problemy w środku
Legia miała ogromne problemy w środku pola, by choć na kilka minut utrzymać piłkę i spróbować rozegrać ją do przodu. Linia pomocy zawodziła nie tylko w ofensywie, ale również w grze obronnej. Oyedele starał się wspierać Ziółkowskiego i Kapuadiego w defensywie, ale w meczu z Cracovią był daleki od swojej optymalnej formy i nie wniósł wiele do gry. Elitim natomiast był niemal niewidoczny w środkowej strefie, poza golem na 1-0 dla Cracovii…

O Marcu Gualu trudno w ogóle pisać, by nie popsuć sobie humoru – mam wrażenie, że wielu 10-latków wykazuje większą dojrzałość mentalną niż Hiszpan. Pozostawmy ten temat, bo niezależnie od tego, jak bardzo jest bezproduktywny, i tak regularnie pojawia się w wyjściowym składzie.

fot. Canal+ Sportfot. Canal+ Sport

Gdy spojrzymy na załączony screen, widać wyraźnie, że większość zawodników Legii w ataku pozycyjnym jest ukryta za rywalami. Nie pokazują się do gry, nie wychodzą do piłki, jakby nie chcieli jej wcale otrzymać, a tym bardziej – kreować sytuacji ofensywnych. Momentami można było odnieść wrażenie, że Cracovia gra w przewadze – jakby miała na boisku jednego czy dwóch zawodników więcej.

4. Pomylili koszulki
Indywidualne błędy i stracone bramki? W tym sezonie to już niestety norma w wykonaniu Legii. Nie inaczej było w spotkaniu z Cracovią, gdzie momentami można było odnieść wrażenie, że nasi zawodnicy mieli problem z odróżnieniem własnych koszulek od koszulek rywali.
Zaczęło się od Elitima, który w pozornie prostej sytuacji zamiast oddać piłkę koledze z drużyny, podał ją wprost pod nogi Rózgi. Ten nie zmarnował okazji – ruszył na bramkę Legii i ładnym uderzeniem otworzył wynik meczu. Po przerwie równie „ambitnym” prezentem popisał się Steve Kapuadi. Wydawało się, że ma sytuację pod pełną kontrolą, ale postanowił zagrać wprost do Källmana, który bez problemu wykorzystał sytuację sam na sam.

Te bramki były do uniknięcia – podobnie jak trzecia, stracona po stałym fragmencie gry. Niestety, od miesięcy Legia nie potrafi poradzić sobie z defensywnym ustawieniem przy rzutach wolnych i rożnych. Nie może dochodzić do sytuacji, w których Gustav Henriksson znajduje się całkowicie niepilnowany w polu karnym. A jednak dochodzi – i to regularnie.

Legia rozdaje rywalom prezenty z meczu na mecz. To nie jest już incydent, a stały schemat. Punkty uciekają przez brak koncentracji i nieodpowiedzialne zachowania indywidualne, które bardziej przypominają grę w piłkę z przeciwnikiem niż współpracę z kolegami z zespołu. Czas najwyższy to zmienić.

5. Młodzież
Z powodu kartek oraz kontuzji wielu młodych zawodników otrzymało szansę gry lub przynajmniej znalazło się na ławce rezerwowych w meczu z Cracovią. Od pierwszych minut na murawie pojawili się Jan Ziółkowski, Maximillian Oyedele oraz Mateusz Szczepaniak. Dwaj pierwsi regularnie występują w barwach Legii i - mimo że zdarzają im się błędy - nie można mieć do nich większych zastrzeżeń.

Po długiej przerwie bez gry mogliśmy wreszcie zobaczyć Mateusza Szczepaniaka. W ostatnim czasie wystąpił on przez 90 minut w wygranym meczu rezerw z Wisłą II Płock, jednak wcześniej – przez cały kwiecień – uzbierał zaledwie około 30 minut. Niestety, widać było po nim, że to jeszcze nie jego moment. Brakowało mu rytmu meczowego, zgrania z zespołem, a przede wszystkim – pewności w grze. Jedynym pozytywnym akcentem z jego strony była akcja, w której podał do Elitima – ten oddał niezły strzał, ale został zatrzymany przez bramkarza Cracovii. I to by było na tyle.

Zdecydowanie lepiej z ławki pokazał się Wojciech Urbański, który wszedł na boisko z energią, przeprowadził kilka ciekawych akcji i na pewno może zapisać te kilka minut na plus.

W barwach Legii oficjalnie zadebiutował również Pascal Mozie, a kolejną szansę otrzymał Oliwier Olewiński. Cieszy debiut młodego pomocnika, który wyróżnia się w rozgrywkach rezerw, choć oczywiście trudno oczekiwać cudów w pierwszym występie na poziomie Ekstraklasy. Niemniej, mam nadzieję, że w przyszłym sezonie będzie albo mądrze wprowadzany do pierwszej drużyny, albo zostanie wypożyczony do innego klubu, by móc dalej się rozwijać i podnosić swoje umiejętności.

Kamil Dumała

{sezon:528}

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2025 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.