REKLAMA
REKLAMA

Czyte(L)nia

Biblioteka legionisty: Kurczab (312)

Bodziach, źródło: Legionisci.com

Przed dwoma laty wydana została książka opisująca życie Janusza Kurczaba - sportowca, który przez długie lata łączył wspinaczkę wysokogórską z szermierką na najwyższym poziomie. Tę drugą, która była początkowo sportem numer jeden, trenował w barwach Legii. I to z powodzeniem, odnosząc sukcesy nie tylko na arenie krajowej, ale i międzynarodowej.



Wybrał szermierkę niejako przez przypadek. "Janusz Różycki w marcu 1955 roku umówił kolegę korepetytora z trenerem Zygmuntem Foktem. Szermierka zainteresowała Janusza, gdy Jancyk przytargał na lekcje wielką torbę sprzętu sportowego. Kiedy w warszawskiej Hali Gwardii odbywał się Turniej o Szablę Wołodyjowskiego, dzięki biletowi od Różyckiego Kurczab obejrzał szermierczyk pojedynek. A po zawodach podszedł do Fokta.
- Dobrze, przyjdź na trening, ale za trzy miesiące. Będzie nowy nabór.
4 czerwca Kurczab pojawił się w lekko zatęchłej sali Legii przy ulicy 29 Listopada. Już po roku pojechał do Zakopanego na klubowy obóz dla najbardziej obiecujących szermierzy w stolicy" - czytamy w książce.

Wystąpił na Igrzyskach Olimpijskich w Rzymie w 1960 roku. "Kurczab był zaskoczony popularnością, jaka spotkała go zaraz po powrocie. Choć uważał, że wypadł mocno poniżej oczekiwań, udzielił pierwszych dłuższych wywiadów. Jego nazwisko pojawiło się w kolorowych magazynach, jak 'Perspektywy', 'Magazyn Polski', 'Sportowiec'. Wiele lat później, w 1977 roku, w rozmowie z Januszem Pacek z 'Trybuny Ludu' powie: Wyniki na planszach przynoszą prawie natychmiast duże zadowolenie. Sportowiec staje się popularny, czyta o sobie pochlebne artykuły prasowe. W alpinizmie sukcesy są bardziej kameralne, wie o nich garstka ludzi. Przeżycia pozostają jednak na całe życie" - dowiadujemy się. Wówczas trudno było przewidywać, że będą to jedyne IO z jego udziałem.

"Igrzyska w Tokio uciekły mu już wcześniej, po kontuzji nogi w lawinie pod Małym Kieżmarskim. Niestety, poza Rzymem nie było mu dane walczyć w turnieju olimpijskim.
- Paradoksalnie najbliżej startu byłem właśnie w 1964 roku, choć miałem najsłabszą formę. - W Łasku Kurczab często wracał do olimpijskich startów.
Cztery lata później, przed Meksykiem, wygrywał ze wszystkimi, był w czubie rankingu, ale pojechali słabsi.
- Podobnie było w Monachium, choć rok wcześniej, w 1971 roku, zdobyłem po raz 14. mistrzostwo Polski, zająłem z drużyną Legii drugie miejsce w Pucharze Europy, wystartowałem na mistrzostwach świata w Wiedniu, gdzie zresztą walczyłem z uszkodzonym prawym ramieniem, bo trafił mnie duży kamień podczas kręcenia filmu w Tatrach. Kilka miesięcy przed igrzyskami miałem drugą pozycję w krajowym rankingu, czyli powinienem się łapać do drużyny. Niestety, ktoś zdecydował inaczej - wspominał Kurczab, popijając herbatę ze szpitalnego kubka" - czytamy w opisywanej publikacji.

"Jak na poolimpijski 1965 rok przystało, znów udowodnił, że choć do Tokio nie pojechał, w kraju jest najlepszy. Zdobył kolejne indywidualne mistrzostwo Polski i tytuł drużynowy. W jednym z listów do Haliny Kossobudzkiej, która dłuższy czas pracowała wtedy w Łodzi, przyznał: Wygrywam wtedy, gdy nie mam kiedy trenować.
Góry i intensywne życie towarzyskie zabierały mu coraz więcej czasu (...)" - piszą autorzy. Bardzo dużo miejsca, zdecydowanie więcej niż szermierczej pasji Kurczaba, poświęcono alpinizmowi, który rozwijał się u niego z każdym rokiem. Aż został jednym z najlepszych na świecie w tym - niedocenianym jeszcze wówczas w naszym kraju - fachu.

Poznajemy także historie jak w PRL-u sportowcy korzystali z wyjazdów zagranicznych, by co nieco dorobić sobie do marnych pensji w kraju. "(...) Najwyraźniej jednak tej nocy trafiła się służbistka. Młodziutka funkcjonariuszka z zapałem do pracy lub bez znajomości niepisanych reguł. Widok specjalnie porozrzucanych na podłodze, otwartych torem z klingami i maskami oraz stolik pod oknem zawalony medalami i pucharami jej nie zadowolił. Gdy kazała otworzyć pudło pod oknem, zrobiło się groźnie. Schowana tam maszyna do overlocków nie była jedynym przemycanym towarem w tym przedziale, a z pewnością po odkryciu kontrabandy pod oknem zaczęłoby się trzepanie. Pewni siebie szabliści nawet się nie trudzili, by porządnie ukryć przemycane aparaty, zegarki. Leżący na górnej koi Jerzy Pawłowski błyskiem ściągnął piżamę i nagusieńki, jak go Pan Bóg stworzył, zaczął schodzić, stawiając stopy na leżankach po obu stronach przedziału. Celował tak, by przyrodzeniem, podobno pokaźnych rozmiarów, wymachiwać bratniej funkcjonariuszce tuż przed oczami, zapewniając ją przy tym 'uz je to hotove'. Wystarczyło. Kobieta, gdy spotkała się twarzą w 'twarz' z mistrzem, zapomniała nawet o sprawdzeniu paszportów. Odwróciła się na pięcie i wyszła, cała w pąsach. Doświadczyła sprawności działania tak zwanej spółdzielni. Szermierze Legii, którzy często wyjeżdżali za granicę, uformowali ją na przełomie lat 50. i 60., by sprawniej i skuteczniej handlować. Szabliści, szpadziści i floreciści wymieniali się informacjami, w sprawdzonych miejscach kupowali dewizy. Tym terminem określano w PRL wszelkie waluty wymienialne krajów zachodnich, a przede wszystkim dolary. Ci, którzy akurat nie jechali, przekazywali pieniądze startującym" - czytamy.

"12 pojedynków, 10 zwycięstw. Znów jest w kadrze narodowej szpadzistów. A jutro z kolegami z Legii jedzie na turniej o Puchar Europy w Heindenheim. Tam znów sukces, i to jaki - drugie miejsce! Przed wyjazdem Kurczab próbuje za wstawiennictwem Polskiego Związku Alpinizmu i Polskiego Związku Szermierczego otrzymać zgodę na powrót przez Francję, gdzie w szpitalu leżą wciąż koledzy.
- Gdzie Rzym, a gdzie Krym - pyta urzędnik w biurze paszportowym i nie wydaje zgody. - Poradzą sobie, są dorośli, a pan coś za często na ten Zachód jeździ" - czytamy w jednym z rozdziałów.

Większość ciekawej książki na temat tej nietuzinkowej osoby, poświęcona została jego górskiej pasji, w której miał masę sukcesów. Kurczab zmarł w 2015 roku i został pochowany na cmentarzu Bródnowskim, a ostatnie lata życia spędził przy ulicy Krakusa właśnie na warszawskim Bródnie.

Tytuł: Kurczab. Szpej, szpada i tajemnice. Niezwykłe życie Janusza Kurczaba
Autor: Wojciech Fusek, Jerzy Porębski
Wydawnictwo: Agora
Rok wydania: 2023
Liczba stron: 488

Więcej recenzji książek w dziale Biblioteka legionisty.


REKLAMA
REKLAMA

Komentarze (2)

+dodaj komentarz
🙂 😊 😃 😁 😂 🤣 😇 😉 😜 😎 😍 🤩 😤 🤨 😐 🤔 🧐 🥳 😟 ☹️ 😢 😭 😡 🤬 🤯 👍 👎 💪 👏 🤝 🖐 🙏 🎉 👀 🤡 💩 ☠️ ❤️ 🤍 💚 🖤 🔥 💥 🚀 🔴 ⚪️ 🟢 ⚫️ ⭐️ ⚽️ 🏀 🏉 🏐 🥇 🥈 🥉 🏅 🏆 🍺 🍻 🕯

wwwojtecky (L) - 27.06.2025 / 21:34, *.netfala.pl

Ciekawa książka
Bardzo
Dobrze się czyta i Janusz PrzeKot!

odpowiedz
Tylko Legia - 26.06.2025 / 23:38, *.plus.pl

Wydawnictwo Agora. A co to k........ za ściek jest.

odpowiedz
REKLAMA
Serwis Legionisci.com nie ponosi odpowiedzialności za treść powyższych komentarzy - są one niezależnymi opiniami czytelników Serwisu. Redakcja zastrzega sobie prawo usuwania komentarzy zawierających: wulgaryzmy, treści rasistowskie, treści nie związane z tematem, linki, reklamy, "trolling", obrażające innych czytelników i instytucje.
Czytelnik ponosi odpowiedzialność za treść wypowiedzi i zobowiązuje się do nie wprowadzania do systemu wypowiedzi niezgodnych z Polskim Prawem i normami obyczajowymi.
© 1999-2025 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.