Pod Lupą LL! - Steve Kapuadi
Niedzielny klasyk pomiędzy Górnikiem a Legią był spotkaniem o dużym ciężarze gatunkowym. Rosnąca forma rywali Legii w walce o mistrzostwo, przegrany mecz z Samsunsporem w Lidze Konferencji w ubiegły czwartek – te aspekty wpływały na to, że cała społeczność legijna nie wyobrażała sobie innego scenariusza niż zdobycie 3 punktów. Fantastyczna dyspozycja Górnika w ostatnim okresie nie mogła być wymówką, choć gra i wyniki zabrzan z pewnością budzą podziw nie tylko u sympatyków drużyny z Zabrza.
Kontuzja Kamila Piątkowskiego sprawiła, że to Steve Kapuadi musiał wziąć na swoje barki odpowiedzialność za blok defensywny i stać się jego liderem. Ten artykuł będzie odpowiedzią na to, jak z tymi oczekiwaniami poradził sobie reprezentant Demokratycznej Republiki Konga.
To, czego nigdy nie można Kapuadiemu odmówić, to chęć angażowania się w rozgrywanie piłki od własnej bramki. Skanowanie przestrzeni, lekkie operowanie lewą nogą – te elementy gry Kongijczyk ma opanowane na wysokim poziomie, czym idealnie wpisuje się w profil nowoczesnego stopera. W 3. minucie pokazał się z dobrej strony właśnie w rozegraniu – pod naciskiem Lukasa Ambrosa posłał górne podanie, które minęło trzech zawodników Górnika i otworzyło szansę do stworzenia dobrze zapowiadającego się ataku pozycyjnego, lecz faulowany chwilę później był Ermal Krasniqi.
Na uwagę zasługuje sytuacja mająca miejsce kilkadziesiąt sekund później. Po stracie piłki przez Legię w środku pola zabrzanie zdecydowali się na wykorzystanie wolnej przestrzeni za wysoko ustawioną linią obrony legionistów. Będąc ustawionym tyłem do bramki, podanie otrzymał Sondre Liseth, który nie miał problemu z szybkim jej odegraniem do Ambrosa i szybkim udaniem się w pole karne, gdzie chwilę później po raz kolejny został odnaleziony przez partnera i oddał groźny strzał na bramkę Tobiasza.
Kapuadi w tej jednej akcji popełnił dwa błędy – najpierw dzielił go zbyt duży dystans od napastnika gospodarzy i nie był w stanie odebrać mu piłki lub chociaż utrudnić rozegrania jej, co spowolniłoby ten szybki atak Górnika. Następnie nie zdecydował się na powrót do niskiego bloku, za co nie można mieć do niego pretensji, lecz w takiej sytuacji oczekujemy szybkiego przerwania akcji. Steve Kapuadi jest obrońcą o świetnych parametrach motorycznych i nieraz udowadniał, że świetnie odnajduje się w sytuacjach, gdzie trzeba wykonać szybki doskok do rywala. Na załączonym obrazku nie decyduje się na skrócenie odległości do Ambrosa i próby przechwytu piłki, co pozwala Czechowi na dogranie futbolówki do dobrze ustawionego Lisetha w polu karnym Legii. Obrońca Wojskowych przyjął postawę pasywną, zostawiając za plecami lukę, której nie zdążył uzupełnić Damian Szymański, a w żaden sposób nie utrudnił rozegrania piłki. Tyle błędów w jednej akcji to zdecydowanie za dużo.
Szukając pozytywów w grze Kapuadiego, możemy się ich doszukać jedynie we fragmentach gry, w których to piłkę miała Legia, a nie rywale. W 10. minucie gry po raz kolejny Kapuadi, będąc pod presją, wyszedł z opresji po profesorsku, zakładając siatkę Lukasowi Ambrosowi. Przy słabej grze w destrukcji takie zagrania jednak nie napawają nas, kibiców, niczym szczególnym. Ostatnie występy Kamila Piątkowskiego pokazały, jak stoper powinien łączyć efektowną grę z piłką przy nodze z bezwzględnym, a zarazem mądrym kasowaniem akcji rywali.
Tego dnia Kapuadi szczególne problemy miał w pojedynkach z napastnikiem gospodarzy – Sondre Lisethem. Jest to dość zaskakujące, biorąc pod uwagę różnicę w parametrach fizycznych – obrońca jest o 11 cm wyższy i dużo lepiej obudowany masą mięśniową. Nie wystarczyło to jednak na skromnie zbudowanego Norwega, któremu przewaga fizyczna Kapuadiego nie przeszkadzała. W 15. minucie, po jednej z wielu długich piłek granych na Lisetha, Kapuadi musiał uciekać się do faulu, używając nieprzepisowo rąk w tymże starciu. W perspektywie tego, co działo się przez większą część spotkania, był to dopiero prolog trudów, jakich Kapuadiemu sprawiał tego wieczoru Sondre Liseth.
W 56. minucie Steve Kapuadi mógł sprowokować groźną sytuację dla gospodarzy we własnym polu karnym. Rewelacyjny tego dnia Ousmane Sow wszedł w drybling i już mijał Kapuadiego, gdy niespodziewanie pojawiła się pomoc w postaci Damiana Szymańskiego, który zagarnął piłkę i zagrożenie od własnej bramki oddalił. W tym spotkaniu Kapuadi przegrywał większość pojedynków, niezależnie, czy toczyły się one na ziemi, czy w powietrzu.
Chwalony przeze mnie parę akapitów wcześniej za wprowadzanie piłki do gry, Kapuadi postanowił i w tym elemencie gry dać powody do krytyki. W 58. minucie, po wymianie kilkunastu podań na własnej połowie i braku pomysłu na zdobycie z piłką przestrzeni, Kapuadi stracił koncentrację i zagrał piłkę dobre parę metrów poza zasięgiem Juergena Elitima. Takie proste straty piłki, mogące ułatwić rywalom przeprowadzenie szybkiego ataku, nie powinny zdarzać się zawodnikowi uważanemu za jednego z liderów Legii Warszawa.
Steve Kapuadi w przegranym starciu z Górnikiem Zabrze miał ręce pełne roboty. Najwięcej sił kosztowały go pojedynki z Sondre Lisethem, z których niestety rzadko wychodził zwycięsko. To właśnie piłki grane na Norwega przyczyniały się do utrzymania przy piłce i umożliwiły zabrzanom szybki transfer futbolówki w boczne strefy boiska, w których to dobrze dysponowani skrzydłowi gospodarzy wręcz bawili się z naszymi bocznymi obrońcami. Przy tak słabym występie całej drużyny nie można winić konkretnego zawodnika, lecz z pewnością był to jeden ze słabszych meczów Kapuadiego w tym sezonie. Wielu kibiców ma do niego ambiwalentny stosunek i nie można się temu dziwić. W swojej najlepszej wersji jest to obrońca łączący w sobie cechy klasycznego stopera-walczaka, który poprzez swoją nieustępliwość i agresywność śni się po nocach napastnikom rywali – przypomina się między innymi mecz przeciwko Jagiellonii Białystok z rundy wiosennej z zeszłego sezonu, w którym to będący w świetnej formie Afimico Pululu został, kolokwialnie mówiąc, schowany do kieszeni przez swojego kolegę z reprezentacji. Ten drugi Kapuadi to z kolei obrońca mający problemy z koncentracją, decyzyjnością w zakresie opuszczania swojej pozycji czy doskoku do rywala, któremu zdarzają się proste błędy. Jeżeli Legia Warszawa w tym sezonie ma chociażby walczyć do ostatniej kolejki o mistrzostwo, to potrzebujemy Kapuadiego grającego na swoich najwyższych obrotach, który będzie godnym partnerem dla do tej pory bezbłędnego Kamila Piątkowskiego.
Statystyki Steva Kapuadiego w meczu z Górnikiem:
Minuty: 90
Bramki: -
Asysty: -
Strzały/celne: 0
Liczba podań / celne: 65/62
Podania kluczowe: 0
Dośrodkowania / celne: 0
Dryblingi / udane: 1/1
Odbiory: 3
Dystans: 8.99 km
Sprinty: 5
Żółte kartki: -
Czerwone kartki: -
