Plusy i minusy po meczu z Zagłębiem
W niedzielny wieczór po dwóch tygodniach przerwy Legia Warszawa wróciła do rywalizacji ligowej. Teoretycznie wypoczęci legioniści nie dali jednak rady Zagłębiu Lubin i po słabym meczu przegrali 1-3, przerywając serię 10 kolejnych zwycięstw nad zespołem z Lubina. Dla "Wojskowych" była to jednocześnie trzecia porażka z rzędu. Zapraszamy na oceny, jakie wystawiliśmy podopiecznym trenera Edwarda Iordanescu za ten mecz.
Noah Weisshaupt - Niemiec był jednym z nielicznych zawodników, który potrafił zaskoczyć zawodników Zagłębia. Był aktywny na prawej stronie, często pokazywał się do gry i zabierał indywidualnie z piłką. Weisshaupt próbował przyspieszać ataki zespołu, podejmował próby dryblingów i często wchodził w pojedynki indywidualne z rywalami, wychodząc z nich z naprawdę dobrą skutecznością - wygrał 9 z 10 takich starć. Dzięki jego balansowi ciała defensorom gospodarzy ciężko było go zatrzymać, przez co często uciekali się do fauli, a skrzydłowy ostatecznie był zdecydowanie najczęściej faulowanym zawodnikiem na boisku. Zachował dobrą jakość i celność podań, wielokrotnie próbował uruchamiać na prawej stronie obiegającego go Pawła Wszołka, co m.in. zaowocowało przy jedynej zdobytej bramce. Mimo wszystko w poczynaniach Niemca brakowało konkretów, szczególnie przy ostatnich podaniach. Nie udało mu się wykreować ani jednej sytuacji dla partnerów, zanotować kluczowego podania czy choćby celnego dośrodkowania. Jeśli jednak reszta zawodników ofensywnych dostosowałaby się poziomem do Weisshaupta, to spotkanie mogłoby potoczyć się zdecydowanie inaczej. Zszedł z boiska w 66. minucie.
Kacper Urbański - Dla młodzieżowego reprezentanta Polski był to pierwszy mecz w wyjściowym składzie w Ekstraklasie w barwach Legii. Lewoskrzydłowy nie był aż tak aktywny jak Noah Weisshaupt, lecz gdy dostawał piłkę, potrafił zrobić z nią różnicę. Dobrze zabierał się z futbolówką, wchodził w pojedynki 1 na 1 i także wykazywał się w nich dość dobrą skutecznością. Często po udanych akcjach indywidualnych wybierał jednak najprostsze rozwiązania - nie próbował szukać zawodników w polu karnym, rzadko decydował się na dośrodkowania, a znacznie częściej odgrywał piłkę do najbliższego partnera. Kilka razy udało mu się jednak przechytrzyć defensorów i prostopadłymi podaniami przyspieszyć ataki własnego zespołu. W 53. minucie dobrze znalazł się w polu karnym, odebrał dośrodkowanie Pawła Wszołka i uderzył głową. Choć był to dość słaby strzał, nie leciał w światło bramki, to udało mu się trafić piłką w Kajetana Szmyta i bramką kontaktową dać jeszcze nadzieję na odwrócenie losów meczu. Został zmieniony w 84. minucie.
Kamil Piątkowski - Dla defensora, który kształcił się piłkarsko w zespole z Lubina, był to szczególny występ, tym bardziej, że powrócił do gry po urazie odniesionym w meczu z Pogonią Szczecin. Wydawało się, że z nim w składzie defensywa Legii ulegnie poprawie względem spotkania z Górnikiem Zabrze, co jednak się nie wydarzyło, a Piątkowski zaliczył być może jeden z najgorszych swoich występów w karierze. Od początku miał spore problemy z szybkimi kontratakami gospodarzy, szczególnie z ustawianiem się przy nich. Dodatkowo popełniał bardzo proste, nieprzystające do takiego zawodnika błędy i podejmował złe decyzje. W 32. minucie próbując przeciąć podanie po ziemi w głąb pola karnego Marcela Reguły, skontrował piłkę, myląc Kacpra Tobiasza i niefortunną interwencją trafił do własnej bramki. Trochę ponad dziesięć minut później obrońca ręką wybił z linii bramkowej strzał Mateusza Dziewiatowskiego, co wpłynęło podwójnie na niekorzyść zespołu - Zagłębie otrzymało rzut karny, a Piątkowski musiał opuścić boisko z powodu czerwonej kartki i jeszcze bardziej osłabił drużynę w trudnej sytuacji. To było bardzo głupie zachowanie i po prostu fatalny występ stopera, który pokazał, że nie jest nieomylnym zawodnikiem.
Steve Kapuadi - Reprezentant Demokratycznej Republiki Konga z meczu na mecz notuje coraz większy regres. W Lubinie brakowało mu koncentracji, pewności siebie i odpowiedzialności. W dziecinny sposób dawał się ogrywać i był całkowicie nieskuteczny w swoich poczynaniach defensywnych. 18-letni Marcel Reguła był dla Kapuadiego bezlitosny, balansem ciała i zwodami z łatwością pokonywał, wyprzedzał i nabierał obrońcę Legii. Szczególnie bolesne dla zespołu było to w 44. minucie, kiedy Kapuadi na prawej stronie pola karnego, mimo bliskiego ustawienia, dał się ograć skrzydłowemu Zagłębia, którego dośrodkowanie sprawiło duże problemy i ostatecznie poskutkowało rzutem karnym i czerwoną kartką. Mógł również zapobiec trzeciemu trafieniu, był w stanie przeciąć podanie ze skrzydła na pole karne, jednak nie zdecydował się na interwencję, prawdopodobnie myśląc, że nikogo nie ma za jego plecami. Da się niestety zauważyć, że podobne błędy w występach Kapuadiego przestają być incydentalne, a stają się niepokojącą regułą. W Lubinie przy kryciu 1 na 1 wyglądał bezradnie, a dodatkowo brakowało mu pewności w wyprowadzaniu piłki, co złożyło się na bardzo słaby występ.
Paweł Wszołek - Choć brał udział przy obu najgroźniejszych sytuacjach dla zespołu, całościowo jego występ był słabiutki. Zacznijmy od tych dwóch wspomnianych pozytywów. W 53. minucie posłał dobre dośrodkowanie na pole karne, po którym główkował Kacper Urbański, nabijając Kajetana Szmyta i zdobywając honorowego gola. W 71. minucie dobrze wbiegł na dalszy słupek i powalczył o dośrodkowanie Rubena Vinagre, zgrywając je głową i nabijając plecy jednego z obrońców, co doprowadziło Miletę Rajovicia do wyśmienitej sytuacji strzeleckiej. Poza tym był jednak całkowicie nieefektywny w ofensywie. Tyle samo, ile wypracował w ofensywie, popełnił kluczowych błędów, które pomogły Zagłębiu w zdobyciu gola. W akcji, po której gospodarze wywalczyli rzut karny i czerwoną kartkę dla Kamila Piątkowskiego, Wszołek był całkowicie zagubiony i nie tylko złamał linię spalonego, lecz również całkowicie odpuścił krycie oddającego strzał Mateusza Dziewiatowskiego. W doliczonym czasie drugiej połowy ponownie całkowicie zgubił orientację przy szybszej wymianie podań zawodników Zagłębia, następnie przegrał pojedynek szybkościowy z Luką Luciciem, który wyszedł na wolną pozycję i asystował przy trafieniu zamykającym mecz. Wszołek w tym meczu wyglądał na zawodnika mocno zmęczonego, pozbawionego błysku, dynamiki, a momentami nawet chęci do gry.
Ruben Vinagre - Po przerwie reprezentacyjnej i szczególnie nieudanym występie przeciwko Górnikowi Zabrze jego konkurenta na pozycji lewego obrońcy - Arkadiusza Recy - Portugalczyk odzyskał miejsce w wyjściowym składzie. W Lubinie nie udowodnił jednak, by na to szczególnie zasługiwał, a jego forma szła ku poprawie. W ofensywie Vinagre był całkowicie bezproduktywny. Choć często wychodził wysoko, starał się aktywnie włączać w ataki i pokazywał do gry, to jego akcje kończyły się niczym – stratą piłki, niecelnym podaniem albo bezsensownym dryblingiem w tłumie rywali. 22 straty – najwięcej spośród wszystkich zawodników Legii – są wymownym świadectwem jego nieudolności w tym spotkaniu. Zabrakło mu zarówno kreatywności, jak i precyzji. Jedynym godnym odnotowania momentem w ofensywie było dośrodkowanie z 71. minuty, po którym Mileta Rajović oddał groźny strzał z woleja. To jednak jedyny błysk w całym meczu. Po raz kolejny wyszły na wierzch jego widoczne braki w grze defensywnej. Był fatalny w pojedynkach z atakującymi Zagłębia, nie radził sobie z ich szybkością oraz balansem, a także gubił się w ustawieniu i odpuszczał w niektórych sytuacjach. Szczególnie widoczne było to w doliczonym czasie drugiej połowy, kiedy odpuścił powrót na pole karne za Jakubem Sypkiem i pozwolił mu ze swobodą dobić Legię trzecim golem. Vinagre znów był jednym z najsłabszych punktów zespołu.
Bartosz Kapustka - To był kolejny występ, po którym trudno znaleźć jakiekolwiek argumenty w obronie kapitana Legii. Zawodnik, który powinien być liderem drużyny i impulsem do odwrócenia losów meczu, ponownie zniknął z gry, ograniczając się do bezpiecznych, nic nieznaczących zagrań. Z każdą minutą jego zaangażowanie malało, a tempo jego decyzji zupełnie nie przystawało do wymagań, jakie powinny być w stołecznej drużynie. Kapustka grał na alibi, unikał odpowiedzialności, nie szukał podań otwierających, nie brał ciężaru prowadzenia piłki na siebie. W środku pola był bardziej biernym uczestnikiem, przesuwając się za akcją zamiast ją kreować. Brakowało mu jakiejkolwiek agresji, intensywności i odwagi w rozegraniu. Kapustka miał też spory wkład w stratę pierwszego gola - z łatwością przegrał pojedynek fizyczny i walkę o piłkę z Filipem Kocabą, co w zasadzie rozpoczęło akcję bramkową. Nie wyszedł na boisko po przerwie, a zespół, mimo gry w osłabieniu, wyglądał lepiej w kreowaniu ataków, co naprawdę słabo świadczy o jego występie.
Juergen Elitim - Kolumbijczyk był zdecydowanie bardziej aktywnym zawodnikiem w środku pola, jednak emanował dużą nieskutecznością. Często zabierał się z piłką, starał się przyspieszać ataki, lecz brakowało mu w tym odpowiedniej dynamiki, a dodatkowo popełniał wiele błędów w rozegraniu, zagrywając piłkę wprost pod nogi rywala. Przeciwnicy dobrze czytali jego zamiary, przegrał aż 7 z 8 pojedynków i stracił posiadanie piłki 21 razy. Choć nie można mu odmówić zaangażowania i prób organizowania gry, to zabrakło u Kolumbijczyka precyzji i pewności siebie. Jego podania często były zbyt lekkie lub niecelne, a w defensywie nie dawał drużynie odpowiedniego zabezpieczenia. Nie potrafił skutecznie przerywać akcji rywala ani przejąć inicjatywy w środkowej strefie boiska. W występie Elitima było dużo ruchu, ale mało efektów. Został zmieniony w doliczonym czasie drugiej połowy.
Damian Szymański - Defensywny pomocnik w Lubinie również zagrał zdecydowanie gorzej niż przyzwyczaił. Nie udało mu się utrzymać środka pola w ryzach ani skutecznie asekurować środkowych obrońców. Przegrał kluczowy pojedynek w polu karnym przy pierwszym trafieniu Zagłębia - dał się ograć i wyprzedzić Marcelowi Regule na zamach, co wyprowadziło skrzydłowego na czystą pozycję i pozwoliło mu na dogranie piłki w głąb "szesnastki". Generalnie jego skuteczność w starciach z rywalami była w tym meczu znikoma, co w przypadku Szymańskiego jest niezwykłą rzadkością. Był też nieco mniej dokładny w rozegraniu piłki, zaliczył wiele nieudanych podań i głupich strat piłki. Pod koniec meczu starał się wyjść wyżej i pomóc zespołowi w ofensywie, kilka razy spróbował strzału z dystansu, ale był blokowany. Zszedł z boiska w doliczonym czasie drugiej połowy.
Mileta Rajović - Napastnik już przyzwyczaił, że nie można oceniać jego gry jedynie w obrębie pola karnego, ale również jego wkład w pressing i rozegranie, lecz w spotkaniu z Zagłębiem był beznadziejny w każdym aspekcie. Przez cały mecz Duńczyk oddał tylko dwa strzały. W pierwszej połowie zdecydował się wykonać rzut wolny tuż sprzed "szesnastki", lecz trafił prosto w środek muru. Zdecydowanie najlepszą okazję miał w 71. minucie. Po lekkim zamieszaniu w polu karnym Rajović znalazł się niepilnowany na 6. metrze i mógł oddać strzał woleja, lecz zamiast do siatki, posłał piłkę wprost w ofiarnie interweniującego bramkarza. Atakujący mógł i powinien zachować się w tej sytuacji znacznie lepiej. Poza tym bardzo mało pracował dla zespołu, szczególnie nie będąc aktywnym w nacisku na rywali. Przy 27 kontaktach z piłką utracił posiadanie dziesięciokrotnie, a w pojedynkach z rywalami zaliczył tylko 14-procentową skuteczność. Rajović był w tym meczu bezradny i nie miał żadnego wkładu w grę zespołu.
Kacper Tobiasz - Szczególnie przy drugim z trzech trafień Zagłębia bramkarz Legii mógł zachować się lepiej. Tobiasz interweniował przy wysokim dośrodkowaniu Marcela Reguły, lecz piąstkując piłkę wprost przed siebie, wybił ją pod nogi Mateusza Dziewiatowskiego i wszyscy wiemy, co stało się dalej. Przy strzale Leonardo Rochy nie miał już najmniejszych szans, podobnie jak przy pierwszym, jak i trzecim golu dla lubińskiego zespołu. Poza tym wykazał się w tym meczu tylko jedną interwencją - w 8. minucie wybronił strzał Reguły z prawej strony pola karnego, jednak także odbił piłkę przed siebie, na szczęście blisko był jeden z jego partnerów. Zarówno na przedpolu, jak i w grze nogami również nie zapewnił zespołowi żadnej pewności.
Zmiennicy
Radovan Pankov - Pojawił się na boisku po przerwie. Nie miał łatwego zadania, jednak radził sobie znacznie lepiej niż Kamil Piątkowski. Dobrze ustawiał się przy licznych kontratakach Zagłębia i wielokrotnie przerywał je w ostatnich momentach. W 64. minucie zachował czujność i wybił z linii bramkowej wysoki strzał jednego z zawodników gospodarzy. Łącznie wykazał się kilkoma ważnymi wybiciami, trzema zablokowanymi strzałami i dwoma odbiorami. Wydaje się jednak, że mógł zdecydowanie lepiej zachować się przy trzeciej akcji bramkowej gospodarzy - Serb nie krył nikogo, co spowodowało przesunięcie się linii obrony i pozostawiło Steve'a Kapuadiego z dwoma rywalami obok siebie. Gdyby nie ten błąd, byłby to przyzwoity występ.
Ermal Krasniqi - Wszedł na murawę w 84. minucie. Przez kilkanaście minut starał się wnieść coś od siebie, pokazywał do podań i próbował stworzyć jakąś okazję bramkową. W 89. minucie dobrze znalazł się na bliższym słupku i głową skontrował piłkę dośrodkowaną z rzutu wolnego w światło bramki, ale uderzył zbyt lekko, by zaskoczyć bramkarza. Kilka chwil później wykazał się świetnym powrotem do defensywy, naprawiając błąd Rubena Vinagre i przerywając groźny kontratak gospodarzy. Dał sygnał, że może być odpowiednim jokerem z ławki rezerwowych.
Claude Goncalves, Wojciech Urbański - `Pojawili się na boisku w doliczonym czasie drugiej połowy. Grali zbyt krótko, by ocenić ich występ.
Kacper Chodyna - Wszedł na boisko w 66. minucie. W zasadzie od momentu jego zmiany gra Legii prawą stroną spadła do minimum. Co drugi z 11 kontaktów skrzydłowego z piłką kończył się utratą posiadania. Chodyna podejmował wiele złych decyzji, wielokrotnie zbyt długo holował piłkę i nie potrafił zrobić z nią nic pożytecznego. Choć miał na to ponad pół godziny, po prostu nie potrafił wnieść nic do gry zespołu, a w zasadzie osłabił jego poczynania ofensywne. Wybór Chodyny do ratowania wyniku był niezbyt udaną decyzją.
