Iordanescu: Mistrzostwa nie zdobywa się, wygrywając z Lechem
- Zagraliśmy po spotkaniu z Szachtarem, które było fantastycznym wynikiem dla Legii, ale też kosztowało nas bardzo dużo wysiłku. Wiedzieliśmy, że dziś czeka nas kolejne wyzwanie. Przeciwko takiemu zespołowi jak Lech Poznań trzeba być gotowym biegać, grać intensywnie, agresywnie i utrzymywać konsekwencję w grze z piłką. Oba zespoły chciały dziś wygrać i oba potrzebowały punktów. Jeśli coś straciliśmy, to nie dzisiaj – straciliśmy w innych meczach - powiedział trener Legii, Edward Iordanescu.
- Nie chcę porównywać do poprzedniego sezonu, ale to fakt - rozegraliśmy cztery "derbowe" mecze w tej rundzie – dwa z Lechem, jeden z Jagiellonią i jeden z Rakowem. Nie przegraliśmy żadnego z nich. Uważam, że w co najmniej trzech z czterech zasłużyliśmy na zwycięstwo. Dziś też stworzyliśmy sytuacje. Kiedy masz okazje, musisz je wykorzystać. Oczekuję więcej od naszych zawodników ofensywnych. Zawsze ich wspieram i im ufam, ale musimy lepiej wykorzystywać to, co sobie wypracowujemy.
- Mieliśmy dziś naprawdę dobre sytuacje – Kacper Urbański miał dwie, Steve Kapuadi miał świetną szansę, Paweł Wszołek trafił w słupek, a z tego, co wiem, nie było spalonego. Mileta Rajović też miał swoje okazje. W takich meczach jak z Lechem trzeba być skutecznym, bo to drużyna z dużą jakością, która w każdej chwili może stworzyć zagrożenie. Jestem zadowolony z postawy drużyny i z charakteru, jaki pokazali. Przyjechaliśmy po trzy punkty, chcieliśmy je zdobyć, ale się nie udało. Dlatego uważam, że problem nie leży w dzisiejszym spotkaniu, tylko w tym, co było wcześniej. W punktach, które pogubiliśmy w innych meczach.
Niemoc strzelecka
- Nie chodzi o to, że nie tworzymy sytuacji. W ostatnich meczach rywale mieli po swoje okazje i strzelali gole. My musimy poprawić wykończenie. To kwestia pracy, ale też wzięcia odpowiedzialności, jakości w wykonaniu, lepszego wyczucia i pewności siebie przy wejściach w pole karne. Dziś też mieliśmy mnóstwo dośrodkowań, ale brakuje nam „ostatniego dotknięcia” – ostatniego podania, ostatniego strzału. Nad tym trzeba pracować, ale to już nie jest tylko kwestia trenera. Do pewnego momentu zawsze chronię swój zespół, ale w końcu trzeba też wziąć za to odpowiedzialność. Musimy strzelać bramki z sytuacji, które sobie stwarzamy.
- Nie chcę dokonywać indywidualnych analiz. Pamiętam też bardzo dobrą sytuację Wahana w pierwszej połowie. Jedna bramka zmieniłaby typologię meczu, jego dynamikę. Lech musiałby bardziej ryzykować, otworzyć przestrzenie, a my moglibyśmy to wykorzystać. Ogólnie mogę powiedzieć tyle: brakuje nam skuteczności w ostatniej strefie boiska. To kwestia zarówno schematów treningowych, jak i jakości indywidualnej w finalizacji.
- Mileta Radjović strzelał bramki wcześniej, ale musi częściej być w odpowiednim miejscu, antycypować trajektorie piłki, uwalniać się spod krycia, robić właściwe ruchy, żeby znaleźć się przy piłce i umieścić ją w siatce. Bo drużyna pracuje, tworzy sytuacje, rozgrywa przez skrzydła, wprowadza piłki w pole karne – i to musi się kończyć jakością i skutecznością. W meczu z Szachtarem mieliśmy przykład, że trzeba przyspieszać tempo, grać kombinacyjnie, wychodzić na pozycję i finalizować akcje.
- To dla mnie trudne do zaakceptowania, bo zespół naprawdę tworzy grę. W porównaniu do poprzedniego sezonu mamy więcej posiadania, więcej podań, większą dokładność, więcej ataku pozycyjnego, ale to wszystko musi kończyć się bramkami. Nie możemy grać reaktywnie z dwóch powodów: po pierwsze, jesteśmy silnym zespołem – nie wypada nam się bronić. Po drugie, czasem trzeba grać bardziej pionowo, ale niestety brakuje nam szybkości. To też prawda.
- Oczywiście to proces, okres przejściowy, dużo pracy, ale nikt nie będzie na nas czekał. Jest mi przykro, bo po meczu z Szachtarem bardzo chcieliśmy dziś wygrać.
Kacper Urbański a pozycja skrzydłowego
- Jeśli chodzi o Kacpra Urbańskiego – tak, również uważam, że może być bardziej użyteczny w środku pola. Ale gramy systemem hybrydowym, w którym skrzydłowi w fazie budowy schodzą bardziej do środka, między linie. Dziś Wahan i Kacper byli zawodnikami środka pola, mieli wspierać Miletę, tworzyć z nim trójkąty i kombinować między liniami. Na papierze są skrzydłowymi, ale w praktyce większość czasu spędzają w półprzestrzeniach. Z drugiej strony, mamy też wielu środkowych pomocników i musimy podejmować właściwe decyzje dotyczące ustawienia. To już nasza odpowiedzialność.
Sytuacja w tabeli a walka o mistrzostwo
- Sześć punktów straty do lidera to jedno, ale przed nami jest aż dziewięć drużyn. Lech, mimo wszystko, ma stratę mniejszą – sześć punktów, ale przed sobą tylko cztery zespoły. To trudny moment sezonu dla Legii. Trzynasta kolejka, a cztery drużyny, które reprezentowały Polskę w europejskich pucharach, rozegrały po 12 spotkań. Jak postrzegam tę sytuację w kontekście rywalizacji o mistrzostwo? Powiem tak – gdyby Wahan był dziś bardziej zdecydowany i poszedł na lewą nogę, mógłby strzelić gola. Ale remis był sprawiedliwy. Problem nie leży w dzisiejszym meczu. Graliśmy cztery derbowe spotkania i w każdym zagraliśmy dobrze. Nie przegraliśmy żadnego z nich, co w porównaniu z poprzednim sezonem jest dużą różnicą, bo wtedy Legia przegrywała wszystkie derbowe mecze. Problem leży w spotkaniach z teoretycznie słabszymi rywalami – tam, gdzie nie byliśmy wystarczająco produktywni.
- Posiadanie piłki to ważna rzecz, ale musi być zakończone w odpowiedni sposób. Tak, jest różnica między nami a liderem tabeli i bardzo mnie to niepokoi. Zespół musi pokazać ducha, mentalność, musi dalej pracować i się rozwijać. Musimy wreszcie zacząć strzelać gole napastnikami. W meczu z Szachtarem dwa razy trafił Rafał Augustyniak, czyli nasz „szóstka”. To jednak za mało. To jest problem. To moment, w którym wszyscy w drużynie muszą zrozumieć, że wywieram na nich presję. Robię to codziennie na treningach. Ale w meczach musimy to przekładać na efekty. Nie da się zdobywać mistrzostwa, jeśli gole padają tylko z drugiej i trzeciej linii. Trzeba mieć ofensywnych zawodników, którzy kończą akcje, którzy podejmują pojedynki, idą jeden na jeden, dryblują i strzelają. Tego właśnie nam brakuje.
Trzeba pokazać jakość
- Nie można grać tylko mechanicznie, schematami. Trzeba wziąć odpowiedzialność, pokazać jakość. Wierzę, że ten zespół ma jakość, ale musi ją udowodnić. Bo inaczej ludzie zaczną tracić zaufanie – nie tylko do mnie, ale też do drużyny. Część wsparcia już straciłem, ale to mniej ważne. Najważniejsze, by kibice wspierali zespół. Ja jestem profesjonalnym trenerem – zawsze będę do dyspozycji klubu i drużyny. Nie wiem, jak te problemy można rozwiązać inaczej niż poprzez wiarę we własne możliwości i dostarczanie wyników.
- Pracowałem już w trudnych projektach i wiem, że potrafię łączyć budowę zespołu z efektywnością. Teraz też wiemy, co robimy. Budujemy. Chemia między mną a drużyną jest właściwa. Proces treningowy działa dobrze. Ludzie wokół nas – Michał Żewłakow, Fredi Bobić widzą codziennie, jaką jakość pracy wykonujemy. Ich wsparcie to jeden z powodów, dla których wciąż trzymam zespół razem. Jednak wiem też, że to nie wystarczy. W takim klubie jak Legia nikt nie ma cierpliwości. Albo dostarczasz wyniki natychmiast, albo nie. Nikt nie będzie czekał, aż coś się zbuduje.
- Uważam jednak, że w 80%, może 85%, mamy już odpowiednio dobrany skład. Z drobnymi korektami zimą ten zespół może natychmiast podnieść poziom. Jednak póki co tracimy punkty i to jest najważniejsze, zarówno dla klubu, jak i dla drużyny. Nie czuję się komfortowo, mówiąc w negatywny sposób, bo to nie jest mój styl, ale szanuję media i kibiców. Rozumiem ich. Nigdy nie wchodzę w konfrontacje. Każdy ma prawo analizować i mówić, co uważa.
- Jeśli miałbym wskazać jedną osobę, która jest dziś najbardziej sfrustrowana, rozczarowana i smutna, to jestem nią ja. Bo wiem, że przy odrobinie szczęścia mogliśmy mieć 4–6 punktów więcej. Cieszę się, że nie przegraliśmy żadnego z czterech derbowych spotkań. Trzy z nich kontrolowaliśmy w 100%, dzisiejsze było wyrównane. Tylko mistrzostwo zdobywa się nie tylko w derbach, lecz przede wszystkim wygrywając z innymi drużynami, a tego nam zabrakło.
