REKLAMA

Kupowanie kota w worku

Tomek Janus - Wiadomość archiwalna

Edson Luiz da Silva nie rozegrał w barwach Legii jeszcze ani jednego spotkania, co więcej nie miał nawet okazji by poznać się z nowymi kolegami, a już stał się bohaterem zimowego okienka transferowego. Klub do dziś chwali się nam na swojej oficjalnej stronie, że nowy nabytek w 1999 roku został wybrany najlepszym obrońcą ligi francuskiej w plebiscycie organizowanym przez „France Football”. I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie dociekliwi dziennikarze jednej z gazet (Fakt), którzy podejrzewają, że da Silva w dalekiej Francji wcale taki dobry nie był. Na potwierdzenie swoich słów przytaczają nawet wypowiedź jednego z żurnalistów francuskiego tygodnika.



Mało ważne jest czy da Silva był najlepszym obrońcą ligi francuskiej czy też nie. Nie oszukujmy się, nie jesteśmy jakąś Barceloną czy inną Chelsea. Do Legii nie przyjdzie czołowy zawodnik brazylijski. Taki szybko zostanie przechwycony przez europejskich potentatów. W sumie to nic dziwnego – tam dostanie pensję, za którą w Polsce można bez mała utrzymać połowę naszej ligi, szumnie zwaną ekstraklasą. Tak naprawdę to istotne jest jak Legia mogła dopuścić do takiego zamieszania i kto jest za to odpowiedzialny?



Informacja, jakoby Edson Luiz da Silva nie był tak wspaniałym zawodnikiem za jakiego uważają go działacze Legii, pojawiła się w prasie 30 grudnia. Jednak Biuro Prasowe nie uznało za stosowne wyrazić swojej opinii na ten temat. Jest to dość dziwne zachowanie. Gdy w tej samej gazecie, która poruszyła sprawę da Silvy, ukazała się informacja o rzekomym poszukiwaniu pracy przez prezesa KP Piotra Zygę, reakcja była natychmiastowa. Jeszcze tego samego dnia ukazało się sprostowanie klubu, w którym nie brakowało ostrych słów. „Zwykłym kłamstwem, nie mającym odzwierciedlenia w rzeczywistości” nazwano prasowe spekulację. Dlaczego podobnej reakcji nie było, gdy atakowano transfer Brazylijczyka? Dlaczego Biuro Prasowe KP Legia Warszawa nabrało wody w usta? Dlaczego zwodzi kibiców stołecznej jedenastki, zamiast dać jednoznaczną odpowiedź?



Źle to świadczy o Legii i jej działaczach. O ile do oglądania meczów z brudnych krzesełek, stania w upiornie długich kolejkach po tłustą kiełbasę i dyskomfortu załatwiania swoich potrzeb fizjologicznych w plastikowych klitkach, kibice mięli już czas się przyzwyczaić, to spekulacje wokół transferów są na Łazienkowskiej nowością. Jak to możliwe, że w klubie, który aspiruje do występów w Lidze Mistrzów, pojawiają się wątpliwości dotyczące przeszłości nowego zawodnika? Czy rzeczywiście ktoś mógł być na tyle bezczelny, że wpadł na pomysł podkolorowania życiorysu piłkarza? I czy nikt nie sprawdza, kto jest sprowadzany do Legii? Takie rzeczy nie powinny zdarzać się nawet w klubie na poziomie ligi okręgowej. Czy ktoś poniesie konsekwencje tego zamieszania? Jestem dziwnie spokojny, że nikomu nawet włos z głowy nie spadnie.



Najmniej winny w całym zamieszaniu jest sam da Silva. Jego cv - podkolorowane czy też nie - wygląda imponująco, ale prawdziwą wartość będzie musiał udowodnić na boisku. Tam nie ważne jest czy został wyróżniony przez „France Football” czy nie. Tam jesteś wart tylko tyle, ile pokazałeś w ostatnim meczu. Stanko Svitlica przychodząc na Łazienkowską, był nikomu nieznanym piłkarzem. Wkrótce został jednak pierwszym w historii królem strzelców spoza Polski. Brazylijczykowi z racji pozycji na boisku trudno będzie zostać królem strzelców. Miejmy nadzieję, że słowa Dariusza Wdowczyka, jakoby da Silvy kibicom w Polsce nie trzeba przedstawiać staną się jednak prorocze. Dzięki jego dobrej grze oczywiście.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.