REKLAMA

Romantyczne założenie

de.ptak - Wiadomość archiwalna

Wiele wskazuje na to, że czy się to komuś podoba czy nie Kucharski w Legii na wiosnę występował będzie. Bodziachowi to się nie podoba i to akurat święte jego prawo, zresztą jak każdego człowieka w tym kraju, by mieć własne zdanie. Przecież równie dobrze, mi mogłoby się nie podobać ściągnięcie do Legii Grzegorza Bronowickiego, który może kogoś tam by zachwycił, ale nie tu leży sedno.



Kucharski wróci do Legii, dostanie parę szans, może strzeli jeszcze parę bramek i fakt, powoli będzie musiał się szykować do zakończenia kariery. Zgadzam się z Bodziachem, że najprawdopodobniej(zawsze sobie zostawiam tą furtkę, bo zawsze wierzę, że każdy transfer do Legii będzie zbawienny i faktycznie będzie można używać terminu wzmocnienie) Kucharz lekiem na całe zło nie będzie, ale może będzie chociaż środkiem przeciwbólowym, działającym może krótko, ale skutecznie. Tego mu życzę, by w razie nieskuteczności Piotra Włodarczyka lub Dawida Janczyka lub Marcina Klatt, Kucharski wszedł i szybko, i skutecznie zadziałał.

Oczywiście, że tak jak Bodziach pisze wiara w Kucharskiego opiera się głównie na wspomnieniach, oczywiście, że wszyscy mu chcą pamiętać jak grał na Łazienkowskiej, a nie mecze w innym zakątku Polski. Wszystko to wydaje mi się oczywiste i naturalne. Myślę jednak, że właśnie ta wiara trybun, to, że Kucharski będzie czuł wsparcie, może i powinno przywrócić mu cechy zawodnika walczącego do upadłego, gryzącego murawę i zapieprzającego aż miło (wszyscy przecież wierzymy, że siły będzie miał, bo wszyscy chyba wierzą teraz w trenera Wdowczyka).



Dla kontrastu przytoczyć należy też przykład pewnego pana, który przyszedł do nas z poznańskiego ogniska Pawła K., gdzie zasłynął w repertuarze o drużynie występującej z elką na piersi. Ów pan, dwa lata młodszy tylko od Kucharskiego, wzmocnieniem nie mógł być żadnym. Żadnym. Po pierwsze dlatego, że to słaby piłkarz jest, a po drugie dlatego, że choćby był w najwspanialszej formie, nigdy nie zdobyłby serc kibiców i nie miałby wsparcia, a bez tego, raczej ciężko na dłuższą metę.



Fakt - Kucharski mówi o miłości do Legii, fakt, że parokrotnie wyjeżdżał, wszystko to prawda, ale nie zauważa Bodziach jednej ważnej rzeczy, że Kucharski jednak dużo z Legią osiągnął i tak jak Bodziach nie zapomni mu nigdy może, tego że wyjechał do Gijon, to ja nie zapomnę obrazu tego człowieka podczas wywiadu dla TVP po meczu z Panathinaikosem w Warszawie, wygranego 2-0 po bramce w 90 minucie, bo to tak jakby teraz Bednarza, czy Zielińskiego przekreślać, tylko za to, że nie sprawdzili się w innych niż piłkarskich rolach w naszym klubie... Wiem, słyszę już głosy, że oni Legii nigdy nie zostawili, że Zielek grał w niej tyle i tyle lat i to jest ok, ale nie zapominajmy też Kucharskiemu, że grał, że walczył, że był w Legii też w trudnych okresach, o czym Bodziach jednak nie pamięta.



Myślę, że dla mnie takim miernikiem też oceny Kucharskiego i jego wyjazdów jest zestawienie tego z wypowiedzią Marcina Baszczyńskiego, czy wcześniejszych Tomasza Frankowskiego, że duszą się w Wiśle. Wyjeżdżający z Legii chyba nigdy nie używali tego typu sformułowań, nie palili mostów, nie zatrzaskiwali furtki do powrotu, więc czemu mielibyśmy ich nie przyjmować. Jak Karwana, jak Jóźwiaka (swoja drogą wielu, też krzyczało, że się nie sprawdzi) i jak teraz Kucharskiego.

Powrót Kucharskiego? Jestem za! Z nutką ciekawości i niepewności, ale z wiarą, że jeśli jest szczery i wszystkiego jego wypowiedzi płyną z legijnego serca, to będzie dobrze.



Co do Miklasa, to polemiki nie jestem gotowy podjąć ze względu na zbyt małą, moim zdaniem, posiadaną przeze mnie wiedzą w temacie. Natomiast muszę się zgodzić z Bodziachem w kwestii Svitlicy i Jarzębowskiego. W sumie nic dodać, nic ująć. Oczywiście szkoda Jarzy mimo wszystko, tak jak i szkoda mi Magiery, a nawet młodego Sokoła, ale bez sentymentów i podziwiam za to Wdowczyka, że potrafi, takie decyzje podjąć i nic nie stracić w oczach kibiców. Ja także bym chciał, żeby w Legii grało 8 wychowanków z czego 7 z Warszawy, a jeden z Radzymina, ale tak się nie da. Nie zmienia to jednak faktu, że Legia to taki klub, w którym grać mogą i w którym najczęściej sprawdzają się piłkarze, którzy są z nim związani emocjonalnie (nie chcę wymieniać tu antyprzykładów, ale wszyscy pamiętamy nieudane zaciągi łódzkie, niezapomnianego już chyba długo Kaczora).



Ja wychodzę, może trochę z romantycznego założenia, że jeśli ktoś marzył pół kariery o grze w Legii, to jak już do niej trafia, to stara się pracować, grać jak najlepiej, i potem poprzez wyjazd za granicę pomóc jeszcze raz ukochanemu klubowi, bo póki co wiadomo, że polskie kluby żyją z transferów, bo z drugiej strony jeśli ktoś przychodzi do Legii, by tylko zarobić, albo dlatego, że podoba mu się w Warszawie, albo będzie miał okazję przejechać się metrem, to on nigdy nie zagra dla zespołu tak walecznie, tak dobrze i z takim sercem jak prawdziwy legionista.



W odróżnieniu od Bodziacha moje podejście jest dosyć romantyczne i przepełnione wiarą, że są piłkarze mający Legię w sercu i że jednym z nich jest Kucharski, który Legii jest poślubiony, i tylko od czasu do czasu dał się złapać w sidła atrakcyjnej kochanki, co tylko wzmacniało w nim miłość do naszego klubu, bo odkrywał, że prawdziwe piękno i prawdziwa miłość nie musi świecić złotymi monetami, a objawić się w radosnym krzyku trybun Łazienkowskiej 3 po zwycięskim meczu z Wisłą Kraków, dającym tytuł Mistrza Polski 2006.



PS. Mam nadzieję, że się nie mylę, wierzę w Kucharskiego i przede wszystkim we Wdowczyka, jeśli Kucharski się nie sprawdzi sam stanę w pierwszym szeregu i pomogę mu w przygotowywaniu poczęstunku dla kibiców.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.