REKLAMA

Jaki tam Pinokio

źródło: Życie Warszawy - Wiadomość archiwalna

Aleksandar Vuković chce znów poprowadzić Legię do mistrzowskiego tytułu. Nigdy Legii i jej kibicom nie zrobiłem krzywdy – mówi serbski pomocnik Aleksandar Vuković. Podczas zgrupowania na Cyprze namówiliśmy serbskiego pomocnika do zwierzeń... W 2002 roku, po zdobyciu przez Legię mistrzostwa Polski, były piłkarz Partizana Belgrad był noszony na rękach. Dwa lata później ochrzczono go na Łazienkowskiej Pinokiem. Przed rokiem zdecydował się na powrót do Legii. Dziś, na zgrupowaniu w cypryjskiej Ayia Napie Aleksandar Vuković mówi, że po raz drugi poprowadzi Legię do tytułu mistrzowskiego.
Człowiek Okuki

W 2001 roku serbski trener Dragomir Okuka sprowadził do Legii dwóch swoich rodaków. Nikomu wcześniej nieznanych: Stanko Svitlicę i Aleksandara Vukovicia. Po półtora roku pierwszy został królem strzelców ekstraklasy, drugiego uznano za najlepszego obcokrajowca naszej ligi i najlepszego rozgrywającego. Kolejne lata nie były już tak dobre w wykonaniu „Vuko”. Grał słabiej, a Legia została zdetronizowana przez Wisłę Kraków.

Krakowski blef

W 2004 roku odchodził z Legii w atmosferze skandalu. Działacze Wisły puścili plotkę, że chcą pozyskać Vukovicia. Najlepszą taktyką – z ich punktu widzenia – było osłabienie najgroźniejszego przeciwnika do mistrzowskiej korony. W jaki sposób? Pozbawić go lidera. – Nigdy nie odejdę do Wisły. W Polsce mogę grać tylko w Legii – deklarował wtedy „Vuko”.

A jednak w prasie pojawiły się informacje o jego przejściu do krakowskiej Wisły. Kibice od razu nazwali go oszustem i Pinokiem. Próbowano go pobić na Łazienkowskiej. Na szczęście, wstawili się za nim koledzy z drużyny.

Nadmuchana sprawa

– Z czasem okazało się, kto mówił prawdę, a kto kłamał. Jeżeli ktoś znajdzie działacza Wisły Kraków, który rozmawiał ze mną na temat ewentualnej gry w tej drużynie, od razu zakończę karierę piłkarską. Do Krakowa jeździłem tylko wtedy, gdy grałem w Legii przeciwko Wiśle. Cała sprawa była mocno nadmuchana. Wszyscy obrócili się przeciwko mnie. Tymczasem ja zawsze byłem fair w stosunku do kibiców i klubu z Łazienkowskiej ­ wyznaje serbski rozgrywający.

Grecki błąd

Odchodząc z Legii, miał wiele propozycji gry w klubach skandynawskich i na zachodzie Europy. Nie porozumiał się jednak z żadnym z nich. Zbyt wysoko się cenił. W końcu znalazł miejsce w greckim Ergotelisie.

– W Grecji nie trafiłem do klubu na miarę moich oczekiwań. Przechodząc tam, niemal od razu zorientowałem się, że nie będę zbyt często występował na boisku. Po kilku fatalnych dla mnie miesiącach dogadałem się z greckimi działaczami i rozwiązaliśmy umowę. Bardzo chciałem wówczas wrócić do Polski, do Legii. Udało mi się. Przygodę z Grecją uważam za zamkniętą i nie mam zamiaru tam wracać – mówi Vuković.

Feralny brzuch

Do Warszawy wrócił dzięki przychylności działaczy Legii. Ale był cieniem Vukovicia z 2002 roku. Mimo to twierdził, że wciąż jest najlepszym rozgrywającym w Polsce. Szybko okazało się, że ma poważne problemy z mięśniami brzucha. Przeszedł operację w Niemczech.

– Zapomniałem już o zabiegu. Najważniejsze, że nic mi nie dolega. Dzisiaj wiem, że kontuzja w dużym stopniu przeszkadzała mi w prezentowaniu wysokiego poziomu przez ostatnie pół roku – dodaje.

Jak w 2002 roku

O miejsce rozgrywającego w podstawowej jedenastce 27-letni Serb będzie rywalizować z młodszym o cztery lata Marcinem Burkhardtem. – Na każdej pozycji jest przynajmniej dwóch równorzędnych piłkarzy. Rywalizuję z Marcinem, który z nas wystąpi w podstawowym składzie, będzie zależało od dyspozycji w danym dniu i od trenera. Zrobię wszystko, żeby być tym pierwszym. Czuję, że stać mnie na dobrą grę, taką, jaką prezentowałem w 2000 r. , – wyznaje „Vuko”. Vuković wrócił nawet do numeru, z którym występował, gdy z Legią zdobywał mistrzostwo Polski.

– Numer nie ma znaczenia, bo sam nie zagra. Cieszę się, że obecna Legia, którą buduje trener Wdowczyk, przypomina tę mistrzowską. Nie chcę zbyt daleko wybiegać w przyszłość. Koncentruję się na grze w Legii. Chce odzyskać formę i znów świętować tytuł przy Łazienkowskiej. Jeśli to się uda, wówczas pojawią się nowe marzenia. Czuję zapał i motywację do pracy. Coś we mnie, w środku, przebudziło się. I z tego się bardzo cieszę – kończy Vuković.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.