REKLAMA

Bojarski ponownie na Łazienkowskiej

Tomek Janus, źródło: własne - Wiadomość archiwalna

Marcin Bojarski, były piłkarz warszawskiej Legii, w piątek ponownie wybiegnie na murawę stadionu Wojska Polskiego. Okazją do tego jest mecz Legia Warszawa – Cracovia Kraków, który zostanie rozegrany w ramach 20 kolejki Orange Ekstraklasy. Bojarski, obecnie piłkarz „Pasów”, w barwach wojskowych grał pięć lat temu. W piątek po raz kolejny dostanie szansę pokazania, że na Łazienkowskiej niesłusznie nie poznano się na jego talencie.
Wielkiej kariery w Warszawie Bojarski nie zrobił. Do stolicy został sprowadzony przez Franciszka Smudę przed początkiem rundy wiosennej sezonu 2000/2001. W Legii swą grę rozpoczynał, gdy czasy „Franza” powoli dobiegały końca. W barwach wojskowych Bojarski zadebiutował 7 marca 2001 roku, w 52 minucie meczu zmieniając Tomasza Sokołowskiego. Nie był to udany początek. Legia została rozgromiona w Lubinie 4:0 i z pracą musiał pożegnać się Smuda. Choć „Bojar” jest piłkarzem walecznym i ambitnym, nie potrafił znaleźć uznania w oczach nowego trenera Dragomira Okuki. Po tym jak Serb sprowadził swego rodaka Stanko Svitlice, Bojarski musiał zacząć szukać nowego klubu. Ostatni raz koszulkę z „elką” na piersi założył 9 października 2001 roku, gdy Legia we Wrocławiu grała ze Śląskiem. Przez blisko rok Bojarski wystąpił w 14 meczach w barwach wojskowych. Nie strzelił ani jednego gola. Mimo iż występował rzadko, wraz z Legią zdobył Mistrzostwo Polski i Puchar Ligi w 2002 roku.

Marcin Bojarski, na nieszczęście Legii, lepiej spisywał się, gdy występował przeciwko niej. Pierwszy raz „Bojar” ukąsił wojskowych we wrześniu 2002 roku. Wtedy to, będąc już graczem GKS-u Katowice, wykorzystał rzut karny, podyktowany po zagraniu piki ręką przez Siergieja Omieljańczuka. Na szczęście był to tylko honorowy gol, gdyż Legia wygrała 2:1. Ukąszenie Bojarskiego bardziej bolesne było wiosną ubiegłego roku. W 94 minucie meczu Cracovia – Legia Bojarski wykorzystał błąd Artura Boruca i zapewnił „Pasom” zwycięstwo 1:0. O dramaturgii tej porażki najlepiej świadczy fakt, że 60 sekund wcześniej Łukasz Surma zmarnował rzut karny. Marcin Bojarski ma też mniej miłe wspomnienia związane z występami przeciwko Legii. W sierpniu 2000 roku, grając w barwach GKS-u Katowice w meczu IV rundy Pucharu Ligi, przestrzelił rzut karny i katowiczanie przegrali 0:1.

W swej karierze Bojarski miał także wojowniczy epizod. W marcu 2002 roku zdenerwowany postawą sędziego Roberta Werdera, postanowił przekonać go do swoich racji. Zawodnik uczynił to w sposób dość nietypowy, gdyż potraktował arbitra z popularnego byka. I choć później tłumaczył się, że wykonał tylko ruch, ale nie uderzył arbitra, został zawieszony przez PZPN.

Bojarski to piłkarz, który często zmienia kluby. Chociaż ich kibice nie zawsze darzą się sympatią to piłkarzowi zazwyczaj udaje się pozyskać uznanie fanów. Niektórzy zarzucają jednak „Bojarowi”, że uzyskuje je kosztem pochlebstw adresowanych do kibiców oraz dzięki efektownym gestom. Sam zawodnik odpierał te ataki w jednym z wywiadów następująco: „Spotkałem się z zarzutami, że w każdym klubie po strzeleniu bramki całowałem logo klubu, zarzucano mi nawet, że nie jestem przywiązany do jednych barw. Ale zawsze robiłem to pod wpływem emocji. I robię to z szacunku dla barw, ponieważ z klubem w którym gram bardzo mocno się identyfikuję. Takie jest życie piłkarza, raz jest tu, raz gdzie indziej. Ale to nie znaczy, że jestem obojętny i nie wiążę się emocjonalnie z ludźmi, którzy ten klub kochają.”

W obecnym sezonie Marcin Bojarski nie spisuje się zbyt dobrze. Strzelił tylko dwie bramki dla Cracovi. Mimo to niezmiennie cieszy się zaufaniem szkoleniowca „Pasów”. W ostatniej kolejce zagrał 75 minut w remisowych derbach Krakowa. Bramkarza przeciwników ostatni raz pokonał 750 minut temu. Oby po piątkowym meczu ta seria przedłużyła się o kolejne 90 minut.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.