REKLAMA

Piekarzewski: Derby na całe życie

źródło: Życie Warszawy - Wiadomość archiwalna

Najlepiej pamiętam derbowe mecze, które Polonia wygrała. Ale to odległe dzieje, przecież ostatni raz pokonaliśmyw lidze Legię na Konwiktorskiej w 1950 roku – wspomina honorowy prezes „Czarnych koszul” Jerzy Piekarzewski.

Legia to jeden z najbardziej nielubianych rywali Polonii. I nie chodzi tylko o animozje między lokalnymi rywalami. Po prostu legioniści umieją grać z „Czarnymi koszulami”. Dość powiedzieć, że ostatni raz przegrali na Konwiktorskiej... 56 lat temu. 10 września 1950 roku, w obecności prawie 15 tysięcy kibiców, Polonia wygrała u siebie 2-1.
Woda ciekła na podłogę

– Właśnie tamto spotkanie wspominam najczęściej. To był nasz powojenny powrót na Konwiktorską (wcześniej Polonia grała gościnnie na Łazienkowskiej – przyp. red.). „Express Wieczorny” sugerował wtedy, że Polonia podłoży się Legii w podziękowaniu za korzystanie z jej boiska przez kilka lat – wspomina Piekarzewski. – Oczywiście żadne układy nie wchodziły w grę. Do historii przeszedł nie tylko wynik, ale przede wszystkim strzelcy bramek. Dla Legii gola zdobył mój wielki przyjaciel Kazimierz Górski. Po przyjeździe ze Lwowa chciał grać w Polonii, ale my wtedy byliśmy za biednym klubem. Co innego Legia, która dała Kaziowi mieszkanie. Wcześniej zajmował pokój w suterenie, gdzie woda lała mu się z dachu. Musiał wiadro podstawiać... – wzdycha honorowy prezes Polonii.

– Ale my też mieliśmy w składzie nietuzinkowe postacie – kontynuuje Piekarzewski. – W tamtym meczu gole zdobyli Marian „Makuś” Łącz i Jerzy Szularz. Pierwszy był znanym aktorem, po treningach biegł na próby do teatru. Czasami nawet w przerwach spotkania. Kibice go uwielbiali. Zdarzało się, że po meczach nosili na rękach. Mówiło się, że jest najlepszym aktorem wśród piłkarzy i najlepszym piłkarzem wśród aktorów. W naszych barwach wystąpili również piłkarze kojarzeni później z Legią. Np. niejaki Andrzej Szczepański, który tak naprawdę nazywał się Edmund Zientara. Po latach stał się jedną z legendarnych postaci polskiego futbolu.

Derby przed telewizorem

Od 1950 roku Polonia nie wygrała u siebie z Legią. Na wyjeździe taka sztuka udała się tylko raz. 20 maja 2000 roku „Czarne koszule” zwyciężyły 3-0, zdobywając mistrzostwo Polski.

– Cieszyłem się jak dziecko, ale... przed telewizorem. Nie poszedłem wtedy na Łazienkowską. Nie chodzę tam, gdzie jestem niemile widziany – podkreśla prezes Piekarzewski. – Ostatni raz byłem na stadionie Legii chyba 10 lat temu, podczas meczu z Lechem. Po spotkaniu poszedłem z Kaziem Górskim do klubowej kawiarenki. Wkrótce usłyszałem obelgi ze strony szalikowców Legii. Pomyślałem sobie, że nigdy więcej. Inne pamiętne derby? Też na Łazienkowskiej, jeszcze z moim udziałem. W 1993 roku przegraliśmy 1-2, po samobójczym golu Darka Dźwigały. Nie lubię takich meczów. Długo zostają w głowie – dodaje Piekarzewski.

Pieniądze na remis

W niedzielę pojawi się na trybunie honorowej swojego obiektu. – Derby kojarzą mi się ze świętem. Tak samo jak 3 Maja albo dzień wyzwolenia stolicy. Kiedyś to był piknik. Ciepło, słonecznie, gwarno. Przychodziły całe rodziny i miło spędzały czas – mówi Piekarzewski.

Czasy się zmieniły, obecnie derby stolicy – zamiast pikniku – przypominają raczej sceny ze stanu wojennego. Kordony policji, wozy opancerzone, radiowozy. – Kilka lat temu część szalikowców Legii podpaliła nam stadion (w 1997 roku – przyp. red.). Coś okropnego. Wierzę, że tym razem nic złego się nie stanie. Skupmy się na przeżywaniu sportowych emocji. Gdybym miał postawić pieniądze na wynik, wytypowałbym remis. Byłem w Lubinie na meczu z Zagłębiem. Graliśmy naprawdę dobrze, najlepiej w tym sezonie. Ale derby... to derby – kończy honorowy prezes „Czarnych koszul”.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.