REKLAMA

Stadion dla ludzi

Wiktor - Wiadomość archiwalna

Zastanawiam się, czy jeśli napiszę, że moim zdaniem do Płocka - i na każdy kolejny wyjazd, na którym dostaniemy mniej niż 20 procent oczekiwanych biletów - powinni jechać wszyscy którzy chcą (nawet bez biletów kupionych w Warszawie), to dla policji, słabszych dziennikarzy i działaczy piłkarskich, będę awanturnikiem, czy tylko człowiekiem, który chce obejrzeć mecz w spokoju, nie narażając się na kłopoty wywołane faktem, że kupię wejściówki na sektory gospodarzy i po golu dla Legii skoczę z radości do góry. Jako jeden z wielu, dodajmy. Jako jeden z setek.



Najpierw spójrzmy na to, co mówi policjant lub niechętny nam działacz piłkarski. Mówi, że nie może wpuścić na stadion więcej, niż 300 takich jak my, bo się boi zamieszek.



Ja mówię: to nie ci, którzy wejdą na mecz są problemem dla służb porządkowych. Problemem jest to, że nagle w Płocku pojawia się kilka tysięcy legionistów, którym nie dano szansy wejścia na stadion. I oni zaczynają kupować bilety na trybuny Wisły, lub pozostają poza bramami.



Bo postanowienie, że tylko 300 osób drogą kupna nabędzie kartki zadrukowane emblematami spółki piłkarskiej, na których podstawie można przekroczyć bramę prowadzącą do sektora gości, nic nie znaczy. Celowo piszę w taki sposób, bo chcę pokazać, jak mało istotny jest taki bilet i jaką ma moc sprawczą. A raczej: jakiej nie ma.

Decyzja o sprzedaży 300 biletów nigdy nie przebije opon w setkach samochodów i autokarów tych kibiców, którzy mimo wszystko chcą obejrzeć na żywo swoich piłkarzy. Którzy po kilku latach niepowodzeń są w połowie drogi do tytułu Mistrza Polski. A których mecz w dzień wolny od pracy rozgrywany jest 100 kilometrów od Warszawy.

Mówiąc prościej, to tak, jakby nagle przed wakacjami powiedzieć, że tylko 10 tysięcy Polaków ma prawo jechać nad morze. Część oczywiście się złamie (w naszej sytuacji: zostanie zatrzymana przez policję), ale ogromna większość będzie dążyć do swojego celu, bo ma to we krwi i taką ochotę na spędzanie wolnego czasu. Tym bardziej, jeśli decyzję uważa za nielogiczną.



Powtórzę bowiem coś, czego dużo osób wciąż nie rozumie: zakaz wyjazdowy i ograniczenie liczby sprzedawanych biletów, w przypadku meczu takiego jak w Płocku, jeszcze nigdy nie odniósł skutku. I nie odniesie, chyba, że na wszystkich wylotówkach z miasta ktoś położy kolczatki. A dla wszystkich zainteresowanych stron byłoby wygodniej, gdyby, zamiast jeździć objazdami i kamuflować się w mieście, cała Legia pojechała jedną wielką kolumną. I wszyscy weszli. My się wtedy cieszymy, bo jest nas dużo i głośno śpiewamy. Wisła się cieszy, bo zamiast kilku tysięcy z biletów zarabia kilkadziesiąt. A służby porządkowe nie mają zawału serca, gdy po strzelonej przez Legię bramce z radości wybucha jedna trzecia płockiej trybuny głównej. Jak na Polonii.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.