REKLAMA

Nie jesteśmy silni na Ligę Mistrzów

Dariusz Wdowczyk, źródło: Dziennik - Wiadomość archiwalna

Po fatalnym występie reprezentacji, tylko Legia może uratować honor polskiego futbolu na arenie międzynarodowej. Zgadza się pan z tym twierdzeniem?

- Odczuwam presję, ale to normalne, że mistrz Polski powinien jak najlepiej reprezentować nasz futbol w Europie. I postaramy się to uczynić. Mój cel to zakwalifikowanie się do fazy grupowej Pucharu UEFA. Oczywiście, jeżeli będzie szansa na awans do Ligi Mistrzów, to na pewno powalczymy. Proszę pamiętać, że w ostatniej fazie eliminacji możemy przecież trafić na Liverpool, Arsenal albo Valencię.



Ale możemy też, jak Wisła przed rokiem, wylosować Panathinaikos Ateny bądź zespół o podobnych możliwościach. Życzy pan sobie tego?

- Przy odrobinie szczęścia możemy powalczyć z najlepszymi zespołami. Oczywiście nie miałbym nic przeciwko temu, abyśmy zamiast Arsenalu wylosowali właśnie Panathinaikos.



Budowa "Wielkiej Legii" to plan na kilka lat. Na jakim etapie znajdujecie się teraz?

- Już zdobycie mistrzostwa Polski było trochę ponadplanowe. Skoro jednak wywalczyliśmy tytuł, musimy zaprezentować się dobrze w europejskich pucharach. Wydaje mi się, że jeszcze nie jesteśmy na tyle silni, aby występować w fazie grupowej Champions League, aczkolwiek przykłady FC Basel albo Petrzalki pokazują, że od czasu do czasu zespoły podobnej klasy tam trafiają. Dlatego chcę powalczyć.



Jak widzi pan Legię za 6 czy 12 miesięcy? Jak ten zespół ma się rozwijać?

- Musi być przejrzysta polityka kadrowa. Dla wielu piłkarzy miernikiem ich prawdziwej wartości będą europejskie puchary - jedni ten egzamin zdadzą, a inni być może nie. Mistrzostwa świata pokazały dobitnie, że nawet zawodnicy występujący już w zachodnich klubach nie byli mentalnie przygotowani do tak dużej imprezy. Puchary również mają nam dać odpowiedź, jak ta Legia będzie wyglądała. Cały czas staramy się zespół wzmacniać, mieć stały dopływ świeżej krwi. Kilku zawodników pozyskaliśmy już teraz, a następny rachunek sumienia przeprowadzimy po rundzie jesiennej.



Zaczęto o was mówić "Legia cudzoziemska", bo już w tej chwili w podstawowej jedenastce gra więcej obcokrajowców niż Polaków, a tego lata pozyskaliście wyłącznie zawodników z zagranicy.

- Szukamy zawodników, którzy pasują do naszej wizji zespołu pod względem piłkarskim, ale również mentalnym. Najlepiej młodych, którzy z czasem mogą stać się jeszcze lepsi. Niestety, trudno w Polsce takich znaleźć. Nie widzę w naszej lidze zbyt wielu graczy, którzy mogliby trafić do Legii. Niektórzy mają za małe umiejętności, a dla innych Warszawa jest chyba zbyt dużym miastem, aby wytrzymali psychicznie...



Coraz częściej mówi się, że polskim piłkarzom brakuje odpowiedniej mentalności. Dostrzega pan ten problem?

- Widać to na przykładzie mistrzostw świata. Fajnie, że się zakwalifikowaliśmy, ale chyba jednak nie dorośliśmy do takich imprez. Nawet do średniaków brakowało nam bardzo dużo. Piłkarze mają różną mentalność. Są tacy, których trzeba stale motywować i uświadamiać, po co grają, stawiać jasny cel. Na wszystko jest czas - na ciężką pracę i na zabawę. Piłkarze również mają urlopy i wtedy mogą się trochę pobawić, jednocześnie pamiętając, że za chwilę trzeba znów będzie się przygotowywać do sezonu. A z tym jest już różnie. Na szczęście my bierzemy do Legii tylko takich zawodników, których w tej kwestii można stawiać za wzór. Roger czy Edson to są piłkarze, których warto naśladować. Prawdziwi profesjonaliści.



A czy piłkarze Legii identyfikują się z klubem? Przykład Moussy Ouattary pokazał, że chyba nie zawsze...

- To był wyjątek. Zawiodłem się na Ouattarze. Ja mam zasady, według których przyjmuję graczy do zespołu. Czasem słyszę od piłkarza: "tak, jestem zainteresowany grą w waszym zespole, ale mam jeszcze inną propozycję i jeśli coś nie wyjdzie, to chętnie porozmawiam". I wtedy od razu nie ma dla mnie tematu. Albo ktoś chce grać w Legii, albo nie. Ja nie chcę i nie będę dla nikogo żadną alternatywą. Gdybym pracował w mniejszym klubie, to może tak, ale to jest Legia.



Pierwszym poważnym testem przed rozpoczęciem sezonu będzie wtorkowe spotkanie z Celtikiem Glasgow na Łazienkowskiej. Dla pana szczególne, z sentymentalnych powodów...

- Rzeczywiście, zwłaszcza że jako piłkarz nigdy nie wystąpiłem w takim meczu. Spotkanie z Celtikiem to będzie bardzo sympatyczne wydarzenie dla kibiców, ale dla nas już przetarcie przed europejskimi pucharami.



Od pewnego czasu trwają spekulacje, kto zostanie następcą Pawła Janasa. Często pada również pańskie nazwisko. Jak pan to odbiera?

- To jest bardzo miłe. Każdy z nas jest trochę próżny. Praca z reprezentacją kraju to dla trenera wielka nobilitacja, zwieńczenie tego, co do tej pory w swoim zawodzie zrobił i dostrzeżenie jego zasług. Na pewno porozmawiam na ten temat z Michałem Listkiewiczem. Jesteśmy umówieni na spotkanie. Tyle że ja mam pracę w Legii i chcę ją poprowadzić do sukcesów w europejskich pucharach.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.