Estadio Vicente Calderon na meczu z Barceloną wypełnił się po brzegi - fot. Kuba Nogal
REKLAMA
REKLAMA

Na stadionach świata: Atletico Madryt - Barcelona

Kuba Nogal - Wiadomość archiwalna

Jak już mogliście dowiedzieć się z poprzednich naszych relacji z hiszpańskich stadionów, fani z Półwyspu Iberyjskiego zupełnie inaczej dopingują swoje drużyny niż fani w Polsce. Na meczu Atletico Madryt - Barcelona obecny był kibic Legii z warszawskiej Woli, który postanowił podzielić się z Wami swoimi spostrzeżeniami. Z lektury dowiecie się m.in. o popularnych szalach anty-Platini, zamykaniu przed spotkaniami ulic sąsiadujących ze stadionem, a także o ulubionej "przekąsce" hiszpańskich kibiców, robiącej furorę również w niektórych regionach naszego kraju.

Jeśli i Ty masz ochotę podzielić się swoimi spostrzeżeniami na temat innych aren piłkarskich (i nie tylko) - pisz koniecznie na ultras@legialive.pl.

1.03.2009: Atletico Madryt 4-3 FC Barcelona

Jako, że mieszkam obecnie w Madrycie, a bez piłki nożnej nie potrafię żyć, często chodzę na mecze miejscowej drużyny Atletico. Na początku marca miałem okazje zobaczyć bardzo interesujący mecz pomiędzy Atletico Madryt a FC Barceloną.

Na mecz wybrałem się z dwoma znajomymi. Przed samym widowiskiem można było dostrzec na mieście poruszenie w postaci grup kibiców ubranych w barwy klubowe. Jadąc metrem, z każdą stacją przybliżającą nas do stadionu, wokół nas pojawiało się coraz więcej fanów zmierzających na mecz ze słynną Barcą. W odróżnieniu od polskich zwyczajów znanych ze środków transportu miejskiego, w metrze nikt nie śpiewał, ani nie wydawał żadnych okrzyków sławiących swoją drużynę. Po wydostaniu się z metra (co zajęło niemało czasu, jako że trzeba było się przecisnąć dość wąskimi schodami ruchomymi razem z całą rzeszą kibiców, która wysiadła z metra), ruszyliśmy w kierunku rzeki Manzanares, a następnie wzdłuż niej na Estadio Vicente Calderon. Widoczne były spore ilości policji, jednak tylko tej kierującej ruchem, aby kibice sprawnie mogli dostać się na stadion.

Już w bezpośredniej bliskości stadionu, ulice były wyłączone z ruchu samochodowego i całą ich szerokością (3 pasy) podążali uczestnicy widowiska, a więc także my. Dały się dostrzec grupki popijające piwo na pobliskich skwerkach, wcale nie starające się kryć z tym przed policją. Policja natomiast nie miała ochoty zwracać na to uwagi (w Hiszpanii podobnie jak w Polsce obowiązuje zakaz spożywania alkoholu w miejscach publicznych). Wszędzie rozstawione były stragany, na których można było kupić różnego rodzaju szaliki miejscowej drużyny. Ostatnim hitem szalikowym jest motyw "odio a Platini", czyli "Nienawidzę Platiniego". Wszystko za sprawą decyzji Francuza o konieczności rozegrania przez Atletico dwóch meczów w Lidze Mistrzów bez udziału publiczności na swoim stadionie. Na straganach dostępne były również szaliki drużyny przyjezdnej, a także popcorn oraz słonecznik w skorupkach - miejscowy przysmak publiczności, nam zdecydowanie kojarzący się z Górnym Śląskiem...

Po dziesięciu minutach marszu dotarliśmy na stadion. Na nim alkoholu kupić nie można, nie mówiąc już o wniesieniu go na teren stadionu. Warto jednak odnotować, że osoby bez plecaków i torebek przy wchodzeniu nie są w ogóle przeszukiwane, więc... przemycenie czegoś na trybuny wcale trudne nie jest. Samo wejście na stadion poszło bardzo szybko. Oczywiście kontrolerów biletów zastąpiły w Madrycie elektroniczne bramki, po przejściu których czekała nas niemała wspinaczka po schodach na miejsca w naszym sektorze. Miejsca są numerowane i jak się dowiedzieliśmy, należy tego respektować. Na nasze miejscówki dotarliśmy tuż przed pierwszym gwizdkiem sędziego, kiedy stadion był już niemal pełny. Prawie 55 tysięcy ludzi robiło wrażenie.

Grupa ultras zajęła miejsca w sektorach bezpośrednio za bramką i śpiewała przez większość meczu. Nie można jednak porównywać ich dopingu do naszej ekipy. Reszta publiki początkowo dość niechętnie przyłączała się do kibicowania, ożywiając się coraz bardziej z upływem czasu (w związku z przebiegiem meczu). A sam mecz był fantastycznym widowiskiem. Atletico wygrało 4-3 mimo, że przegrywało 0-2, a ostatni gol padł w 89. minucie. W związku z tym klimat na stadionie, szczególnie w drugiej połowie, był naprawdę fajny. Pod koniec spotkania wszyscy machali szalikami, głośno dopingując Atletico.

Faktem, który szczególnie zwrócił moją uwagę był widoczny brak sektora kibiców gości. Na początku w ogóle nie mogłem ich dostrzec. Potem zauważyłem wywieszone 3 małe flagi oraz grupę ludzi cieszących się po golach Barcy. Wydawało się, że Katalończycy wymieszali się z niektórymi kibicami miejscowych. Podczas meczu tylko raz dało się słyszeć okrzyki "Barca, Barca".

Po wydostaniu się ze stadionu, udaliśmy się na stację. Szliśmy pośród tłumu ludzi, po których zdecydowanie dało się poznać oznaki radości z przebiegu meczu i wyniku, ale nikt tej radości specjalnie nie demonstrował. Podobnie jak w drodze na stadion. Potem czekała nas już tylko spokojna droga do domu. Tydzień później na Santiago Bernabeu rozegrano derby Madrytu.

Poprzednie relacje z tej kategorii znajdziecie w dziale Na stadionach

Masz ciekawą historię z meczu europejskich (i nie tylko) klubów lub Mistrzostw Europy, czy Świata?
Wychodząc naprzeciw Waszym pomysłom, zachęcamy do przesyłania nam relacji i zdjęć! Wy również możecie mieć swój wkład w tworzenie materiałów na Legia LIVE!

Relacje prosimy nadsyłać na specjalnie przeznaczonego maila ultras@legialive.pl













Estadio Vicente Calderon na meczu z Barceloną wypełnił się po brzegi - fot. Kuba Nogal
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.