REKLAMA

Historia Legii: Stracony sezon 1997/98

Bodziach - Wiadomość archiwalna

11 lat temu na Łazienkowskiej piłkarze Legii rozegrali spotkanie, które zakończyło sezon ligowy 1997/98. Mimo wygranej z Zagłębiem Lubin, fani przez 90 minut nie dopingowali, a jedynie skandowali niewybredne hasła pod adresem "piłkarzyków". Wszystko za sprawą trzech wcześniejszych meczów wyjazdowych, które Legia przegrała w bardzo "dziwny" sposób. Po odpuszczonym meczu z Poznaniu fani uznali, że miarka się przebrała i przedwcześnie opuścili sektor gości. Później natomiast doszło do nieco mniej kulturalnej "rozmowy" niż ta, która miała miejsce niedawno w Zabrzu...
Zanim bowiem doszło do meczu z Zagłębiem piłkarze Legii przegrali kolejno mecze wyjazdowe z Widzewem, ŁKS-em i Lechem. W pierwszym grając w przewadze legioniści przegrali 0-1, nie wykorzystując rzutu karnego. W drodze powrotnej z Łodzi fani spierali się, czy niecelny strzał Czykiera z 11 metrów, był tylko dziełem przypadku. 10 dni później fani z Łazienkowskiej po raz kolejny ruszyli za swoją drużyną do "miasta włókniarzy", tym razem na stadion ŁKS-u. Tym razem czekał ich jeszcze chłodniejszy prysznic, bowiem aż trzykrotnie piłka znalazła się w bramce Robakiewicza (w tym raz po trafieniu obecnego dyrektora sportowego Legii, Mirosława Trzeciaka). Nie pomogły roszady w składzie, duet Zeigbo - Mięciel był nieskuteczny, a Czykier na boisko wszedł dopiero na ostatni kwadrans (przy stanie 0-2).

Czara goryczy przelała się przy Bułgarskiej, gdzie trzykrotnie Szamotulskiego pokonał Piotr Reiss. W tym spotkaniu Mirosław Jabłoński w ataku od pierwszej minuty wystawił młodego Maćka Sawickiego, ale ten do spółki z Mięcielem nie potrafili groźnie zagroził bramce Kokoszanka. Fani zdegustowani brakiem zaangażowania swoich piłkarzy przedwcześnie opuścili sektor gości. Swoją złość wyładowywali m.in. w czasie meczu z Zagłębiem Lubin, które kończyło sezon 97/98. Wiadomo już było, że legioniści nie wywalczą awansu do europejskich pucharów, więc trener dał szansę debiutu młodemu bramkarzowi, Wojciechowi Kowalewskiemu. Popularny "Gibon", który do Legii trafił z Wigier Suwałki nie puścił bramki przez 90 minut. Nie pokonał go nawet Radosław Jasiński, który z 11 metrów trafił w poprzeczkę bramki od strony ulicy Łazienkowskiej. Warto wspomnieć, że w drużynie z Lubina występowali wtedy m.in. Moses Molongo i Zbigniew Grzybowski.

Kibiców nie ruszały jednak boiskowe poczynania "gwiazeczek". Tego uplanego dnia, na trybunach zasiadło niewiele ponad 3 tysiące widzów. I choć legioniści szybko wyszli na prowadzenie, to piłkarze nie byli nagradzani brawami, a jedynie niezbyt przychylnymi okrzykami o złodziejach, sprzedawczykach itd - bez względu na przebieg zawodów. Tak było, mimo wygranej 2-0, do ostatniego gwizdka sędziego.

Warto przypomnieć, że w ostatnich ośmiu kolejkach sezonu drużynę prowadził duet Jerzy Kopa - Stefan Białas, który zastąpił na stanowisku Mirosława Jabłońskiego (który przed rokiem był bardzo bliski zdobycia z Legią mistrzostwa). Niestety w sezonie 97/98 Legia nie dość, że zajęła dopiero piąte miejsce w tabeli, to już jesienią odpadła z rywalizacji o Puchar Polski, więc o europejskich pucharach mogła jedynie pomarzyć.

9.06.1998: Legia Warszawa 2-0 (2-0) Zagłębie Lubin
1-0 12 min. Marcin Mięciel
2-0 43 min. Marcin Mięciel

Legia: Wojciech Kowalewski - Jerzy Wojnecki (62. Maciej Sawicki), Jacek Zieliński, Piotr Mosór, Jacek Magiera, Bartosz Karwan (72. Tomasz Jarzębowski), Dariusz Czykier (65 min. Paweł Woźniak), Jacek Kacprzak, Jacek Bednarz, Sylwester Czereszewski, Marcin Mięciel.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.