REKLAMA
REKLAMA

Historia: Batalia wiosna '95

Bodziach - Wiadomość archiwalna

Sezon 1994/95 był dla Legii niezwykle udany. Nas z klub nie miał sobie równych w lidze, a także w krajowym pucharze. Ponadto zespół latem wywalczył historyczny awans do Ligi Mistrzów, jako pierwszy polski klub w historii. Przed rundą rewanżową sezonu 94/95 nas troje były jednak umiarkowane. Dodatkowo mocno ostudziła je porażka na początku marca z najsłabszą w lidze Wartą Poznań.

Na szczęście w kolejnym spotkaniu, ze Stomilem na Łazienkowskiej Legia wygrała... choć bardzo szczęśliwie. OKS prowadził już 2-1 i zanosiło się na kolejną wpadkę Legii. Decydującą o wygranej 3-2 bramkę dla „wojskowych” strzelił Leszek Pisz trzy minuty przed końcem. Był to pierwszy na wiosnę mecz na stadionie Wojska Polskiego.

"(...) Nie odkryjemy żadnej prawdy twierdząc, że wierni kibice są potrzebni każdemu klubowi i bardzo mogą mu pomóc sportowym dopingiem. Taki właśnie doping będzie Legii potrzebny w trudnej batalii pod kryptonimem Wiosna 95. Nie mylmy go jednak ze ślepym uwielbieniem, pogardą dla przeciwnika, szukaniem okazji do rozrób i awantur. Takie zachowanie fanom Legii niestety także się zdarzały, a pamiętajmy, że narażają one na szwank dobre imię klubu z prawie 80-letnimi tradycjami. Niech na stadionie WP będzie miejsce dla wszystkich sympatyków futbolu" - można było przeczytać w programie meczowym na to spotkanie.

W programie znajdujemy także wywiad z dyrektorem Arturem Mazurkiem, zatytułowany "Życie sekcji toczy się normalnie". Mazurek mówi o ambitnych celach na nowy sezon - "Naszym celem jest obrona wszystkich trofeów zdobytych w poprzednim sezonie. Walczymy zatem o zwycięstwo zarówno w lidze, jak i Pucharze". Porażka ze słabiutką Wartą na pewno nie przybliżyła Legii do realizacji tych planów. "Owszem, traktujemy ją jednak jako wypadek przy pracy. Drużyna przeszła cały zaplanowany przez trenera cykl przygotowań i jestem przekonany, że została właściwie przygotowana do sezonu. Przed nami jeszcze 15 kolejek. Myślę, że forma będzie rosła z meczu na mecz i już wkrótce Legia pokaże, na co naprawdę ją stać".

Przegrana z Wartą była niemiłą niespodzianką już w drugiej wiosennej kolejce. "Myślę, że zawodnicy nie docenili rywala, podeszli do meczu bez należytej koncentracji, mimo iż zawsze przywiązywaliśmy do niej dużą wagę, zwłaszcza w spotkaniach ze słabszymi przeciwnikami. Nie tylko nam się to jednak zdarza. W naszej lidze każdy może wygrać z każdym i wielokrotnie już drużyny z dolnych rejonów tabeli ambicją i zaangażowaniem potrafiły pobić wyżej notowanych przeciwników. Sport nie byłby sportem, gdyby takie rzeczy nie miały miejsca. Rozmawialiśmy po tym meczu z piłkarzami i mam nadzieję, że wspólnie wyciągnęliśmy właściwe wnioski. Dysponujemy silnym jak na polskie warunki zespołem, któremu podobne wpadki nie powinny się przytrafić. Zawodnicy zdają sobie z tego sprawę i jest im przykro. Oni chcą wygrywać, zdobywać tytuły, zarabiać pieniądze. Teraz stracone w Poznaniu punkty trzeba będzie odrabiać na silniejszych przeciwnikach" - mówił dyrektor Legii, szukając przyczyn porażki w Poznaniu.

W tamtym czasie Legię wspierał Janusz Romanowski. W strukturze finansowania sekcji zaszło trochę zmian. "Z dniem 31 grudnia zbilansowana została współpraca wojskowych władz klubu z panem Januszem Romanowskim, zarówno pod względem organizacyjnym, jak i finansowym. W żadnym razie nie oznacza to jej zerwania. Przeciwnie, do 30 czerwca stworzona ma zostać nowa formuła organizacji sekcji. Bardzo możliwe, że nastąpi to nawet wcześniej, obie strony wyrażają bowiem wolę możliwie szybkiej regulacji zasad dalszej współpracy. W każdym razie organizacyjnie sekcja pracuje w identyczny sposób jak w ostatnim okresie i posiada pełne zabezpieczenie materialne" - wyjaśniał Mazurek.

Klub zdaniem Mazurka był przygotowany na wypłacenie premii za zdobycie mistrzostwa Polski. "Piłkarze doskonale wiedzą o co grają. W kwestii finansowej wszystko jest dopięte i mogę powiedzieć, że pod tym względem jesteśmy przygotowani na zdobycie tytułu mistrza Polski" - mówił.
Legia zimą 1994 roku nie szalała na rynku transferowym, co przyznaje Mazurek. "Zimą klubową kadrę uzupełnili trzej nowi piłkarze - Borkowski, Wachowicz i Unton. Inni testowani zawodnicy nie sprawdzili się na tyle, by pozostać w zespole. Dodajmy jednak, że stale czynione są próby pozyskania nowych graczy. I będą czynione w dalszym ciągu"- wyjaśniał.

Kilkanaście lat temu, podobnie jak teraz, nie było w klubie piłkarzy nie na sprzedaż. "Nie ukrywam, że jeśli trafi się kontrahent, który oferuje odpowiednio duże pieniądze, każdy z graczy Legii jest do kupienia. Sprzedając zawodnika uzyskuje się środki do kupna innych. To jest normalna kolej rzeczy. Nikt nie jest niezastąpiony" - mówił dyrektor klubu.

Na koniec rozmowy odniesiono się do zbyt pochopnego pozbycia się Zbigniewa Grzesiaka oraz możliwości powrotu na Łazienkowską Romana Koseckiego. "Każdy transfer można oceniać na różne sposoby. Prawda jest taka, że z trójki napastników Grzesiak był najsłabszy. Zawodnik chciał grać, znalazł więc miejsce w innym zespole" - powiedział o transferze legionisty do GKS-u Bełchatów. Przypomnijmy, że jesienią 1994 roku Grzesiak w Legii zagrał 5 razy i strzelił jedną bramkę.

Roman Kosecki tymczasem mówił wtedy, że chciałby jeszcze zagrać w Legii. "Byłoby fajnie, choć na razie nie prowadziliśmy w tej sprawie żadnych konkretnych rozmów. Takie rzeczy się jednak zdarzają. Hajduk Split w perspektywie występów w Lidze Mistrzów ściągnął z Zachodu aż trzech swoich piłkarzy. Źle na tym nie wyszedł..." - zakończył Mazurek. Kosecki do Legii wrócił dopiero w sezonie 1997/98.

Poprzednie teksty historyczne znajdziecie w dziale Historia.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.