Miroslav Radović z pucharem od Czytelników LL! za tytuł Najlepszego Piłkarza Legii sezonu 2010/11 - fot. turi
REKLAMA

Radović: Jeśli poprzedni sezon nas niczego nie nauczył, to już nigdy się nie nauczymy

turi - Wiadomość archiwalna

Miroslav Radović został wybrany przez kibiców najlepszym zawodnikiem sezonu 2010/11. Kilkanaście dni temu "Rado" związał się trzyletnią umową ze stołecznym klubem. Podczas zgrupowania w Austrii wysłanniczka LL! wręczyła zawodnikowi puchar dla najlepszego legionisty. "Nie było tematu, czy Radović chce zostać w Legii, czy nie. Cieszę się, że w najbliższych latach będę grał w tym klubie" - mówi w rozmowie z nami zawodnik. Zapraszamy do lektury.

Jaką wartość ma dla ciebie puchar przyznany przez Czytelników naszego portalu?
Miroslav Radović: - Puchar od kibiców to najlepsza nagroda, bo myślę, że fani oceniają każdego piłkarza w miarę obiektywnie, a przecież gra w piłkę bez kibiców, bez publiczności, nic obecnie nie znaczy. Cieszę się, że kibice wybrali akurat mnie, co pokazuje, że swoją grą w minionym sezonie na to zasłużyłem. Myślę, że ta nagroda zmobilizuje mnie do utrzymania wysokiego poziomu, zrobię wszystko, żeby tak było.

Do tej pory z formą bywało u ciebie różnie. Dość powiedzieć, że już raz wygrałeś nasz plebiscyt, ale było to... cztery lata temu, w sezonie, w którym debiutowałeś w Legii.
- Rzeczywiście, upłynęło sporo czasu, a i w tym sezonie długo nic nie wskazywało na odrodzenie mojej formy. Zaczęło się przecież bardzo źle - nikt na mnie nie liczył, byłem poza składem. W końcu jednak wszystko się zmieniło. Dostałem szansę od trenera Skorży, który przesunął mnie z prawej strony pomocy do środka, i jakoś "zaskoczyłem". Utrzymałem dobrą dyspozycję do końca sezonu i oby tak samo było w przyszłości.

Odrodzenie zawdzięczasz Skorży?
- Na pewno jest w tym także jego zasługa. Zaufał mi, dał szansę i więcej swobody na boisku, co się jak widać opłaciło. Chcę utrzymać wysoki poziom nie tylko dla siebie, ale przede wszystkim dla drużyny, bo liczy się to jak gramy jako Legia, a nie indywidualna postawa Miroslava Radovicia.

W związku z dobrą postawą miałeś po sezonie oferty transferowe z innych klubów?
- Wokół mojej osoby było dużo zamieszania. W serbskich gazetach można było przeczytać, że chcę odejść z Legii, a ja odpowiedziałem na te spekulacje w najlepszy możliwy sposób - podpisałem nowy kontrakt z warszawskim klubem i zapewniam, że w ogóle się nad tym nie zastanawiałem i nie wahałem. Nie było tematu, czy Radović chce zostać w Legii, czy nie. Cieszę się, że w najbliższych latach będę grał w tym klubie. Kontrakt obowiązuje od czerwca przez trzy lata.

Dziwnym trafem zawsze, kiedy rozmyślasz nad przedłużeniem umowy z Legią, interesuje się tobą Partizan Belgrad. Nie była to po prostu przemyślana gra o nowy, lepszy kontrakt?
- Nie, nie było tak. Muszę powiedzieć, że dyrektor sportowy Partizana rzeczywiście był zainteresowany moim powrotem do Belgradu i gdy byłem w ojczyźnie na urlopie, zamieniliśmy nawet na ten temat kilka słów. Powiedziałem mu jednak szczerze, że w chwili obecnej jest nierealne oczekiwać, że wrócę do Serbii. Nie ma więc mowy o żadnym podpuszczaniu czy grach. Miałem także dość poważną ofertę z Turcji, ale tam też nie chciałem wyjeżdżać. Może kiedyś przyjdzie czas, że zmienię klub, kiedy propozycja będzie satysfakcjonować zarówno mnie, jak i Legię, ale teraz czuję się związany z klubem i chciałbym tu zostać jak najdłużej.

W lidze tureckiej zapewne nie narzekałbyś na zarobki...
- Na pewno, tamtejsza liga bardzo się zresztą rozwija. Ja myślę jednak, że polska liga również pójdzie do góry, poza tym zżyłem się z kibicami Legii. Jeśli będziemy w końcu regularnie grać w Europie, będzie to najłatwiejsza droga do tego, by dostać się do lepszego klubu.

Skoro już mówimy o rozgrywkach europejskich - kilka dni temu rozegraliście sparing z FSV Mainz (Legia przegrała 0-3 - przyp. red.) i wiele powodów do optymizmu nie ma, bo byliście wyraźnie słabsi. A przecież na Mainz i inne drużyny grające na tym poziomie możemy trafić już w pierwszej rundzie eliminacji LE.
- No cóż, trzeba uczciwie przyznać, że niemiecka drużyna była od nas dużo lepsza, a my możemy się od nich uczyć, szczególnie gry w ofensywie. Wszyscy widzieliśmy jak nasi rywale wyglądali na boisku taktycznie, jak się przesuwali. Oczywiście nie wszyscy muszą się ze mną zgodzić, ale to klasowy zespół, który skończył rozgrywki Bundesligi na piątym miejscu, i gdybyśmy mieli na nich trafić w Lidze Europy, byłoby na pewno bardzo ciężko. Inna sprawa, że my z kolei zagraliśmy słaby mecz. Musimy wyciągnąć wnioski z tej porażki, na poziomie pucharowym o awansie mogą zdecydować detale.

Ten sparing pokazał, że wiele jeszcze dzieli nas od solidnych europejskich zespołów.
- Tak. Nie da się ukryć, że przegrana trochę nas podłamała, ale mogę tylko przekonywać kolegów, że nie można robić z tego tragedii. Jestem przekonany, że mamy lepszy zespół niż w ostatnim sezonie, a przecież to jeszcze nie koniec wzmocnień. Bądźmy cierpliwi, do pierwszego meczu powinniśmy być w optymalnej formie.

A jeśli odpadniecie z pucharów, co będzie cię motywować do pracy?
- Jestem tu już kilka lat i od kilku lat mówimy o mistrzostwie Polski, ale jakoś, kurczę, wciąż nie możemy go zdobyć. To moje duże marzenie i mobilizacji na pewno mi nie zabraknie. Chciałbym to przeżyć na własnej skórze, kilku kolegów z drużyny mówiło mi, jakie to uczucie - zdobyć mistrza...

Ale obiecywać tytułu już chyba nie będziesz? Obiecywałeś nam mistrzostwo w zimie, na zgrupowaniu w Hiszpanii.
- Obiecywałem, przyrzekałem i nic z tego nie wyszło, więc nie będę już strzępić języka. Czas pokaże, czy jesteśmy w stanie zdobyć tytuł, czy nie. Moim zdaniem nasza drużyna może pokonać kaźdego rywala w Polsce.

Maciej Skorża zdecydował, że ty i Ivica Vrdoljak będziecie liderować drużynie i nie zawiedliście. Ty zdobyłeś według kibiców tytuł Piłkarza Sezonu, Ivo był drugi.
- Cieszę się, że trener nam zaufał, a my staraliśmy się mu za to zaufanie odwdzięczać na boisku. Ważne jednak, by wszyscy piłkarze Legii grali na swoim najwyższym poziomie. W przerwie letniej dołączyło do nas dwóch bardzo doświadczonych zawodników - Danijel Ljuboja i Michał Żewłakow. Liczymy, że będą siłą napędową tej drużyny.

Oby tylko Ljuboja nie obraził się na klub. Ponoć to konfliktowy zawodnik.
- Wiem, że różnie się o nim pisze, ale jestem pewien, że Danijel zrobi wszystko, aby drużyna miała z niego pożytek i na pewno wkomponuje się w nasz skład.

Grupa bałkańska będzie rządzić w Legii? Mówi się, że co za dużo, to niezdrowo, a was jest tu już sześciu.
- My tu akurat jesteśmy najmniejszym problemem. Zawodnicy z Bałkanów nigdy nie mieli problemów, by dostosować się do zwyczajów panujących w polskich klubach i waszym kraju. Nie widzę powodu, dla którego w Legii ma być inaczej. O żadnych grupach nie ma mowy, bo mamy tworzyć kolektyw i robić dobrą atmosferę, która jest ważną składową końcowego sukcesu. Obyśmy tylko dobrze zaczęli ten sezon, pomni tego, co działo się na początku ubiegłego. Jeśli nic nie wyniesiemy z tamtego okresu, jeśli niczego nas to nie nauczyło, to już chyba nigdy się nie nauczymy. Nie można pozwolić na porażki i ogólny obraz, że w niektórych meczach nie byliśmy drużyną, nie byliśmy Legią Warszawa.

W minionym sezonie byłeś najskuteczniejszym piłkarzem Legii. Oddasz prymat któremuś z napastników?
- Jeśli mam komuś oddać pierwsze miejsce, to niech to będzie Danijel Ljuboja.

"Kucharzowi" nie oddasz?
- To młody chłopak, ma jeszcze czas (śmiech). A jeśli chodzi o Ljuboję myślę, że ma duże szanse, by podbić tę ligę. Ma ogromny potencjał, życzę mu, by jak najlepiej zaaklimatyzował się w Legii z pożytkiem dla nas wszystkich.

W ostatnich tygodniach mówiło się o zmianie kapitana w Legii. Wiesz coś więcej na ten temat?
- Nic nie słyszałem. Nie widzę powodu, żeby się w ogóle tą sprawą zajmować i coś w tej kwestii zmieniać. Dla mnie Ivica Vrdoljak to prawdziwy kapitan, który nadal powinien pełnić tę funkcję.

rozmawiała Małgorzata Chłopaś "turi"



fot. turi
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.