REKLAMA
REKLAMA

Szczęsny: Kiedyś trudno było zdobyć informacje o przeciwniku

Bodziach, źródło: Gazeta Wyborcza - Wiadomość archiwalna

Dość dawno Legia rozgrywała wiosną mecze w europejskich pucharach. Jednym z nich był pamiętny dwumecz z Sampdorią Genua w 1/4 finału Pucharu Zdobywców Pucharów. Remis 2-2 we Włoszech w marcu 1991 roku zapewnił naszej drużynie awans do półfinału, gdzie legioniści zmierzyli się z Manchesterem United.

W końcówce rewanżowego meczu, przy stanie 2-2, premiującym Legię do dalszych gier, czerwoną kartką ukarany został bramkarz Legii, Maciej Szczęsny. Szczęsny uważa, że był to jego najlepszy mecz w karierze. "Włosi byli naprawdę dobrzy, wyeliminowaliśmy ich i przekonaliśmy się, że ostatnimi ogórkami na świecie nie byliśmy" - mówi Gazecie Wyborczej. Legia poznała wówczas rywala w grudniu, więc miała sporo czasu na przygotowania do meczu. "Ja te kilka miesięcy poświęciłem na to, żeby zdobyć jak najwięcej informacji o Sampdorii. A były to czasy, kiedy lig zagranicznych nie oglądało się w polskiej telewizji, po prostu ich tam nie było. Ile to mnie czasu, pieniędzy, logistyki kosztowało, żeby zdobyć kasety wideo z meczami Sampdorii, ale zdobyłem, dzięki różnym kontaktom, życzliwym ludziom. Przeglądając taśmy, uwagę zwróciłem szczególnie na Lombardo i Michajliczenkę. Chyba dzięki temu obroniłem jedno uderzenie, z woleja Michajliczenki w długi róg, na ślepo, z wyczuciem, właśnie dzięki obejrzanym taśmom" - wspomina Szczęsny.

W ostatnich minutach w bramce Legii stanął zawodnik z pola, Marek Jóźwiak, który zachował czyste konto. Obie bramki dla Legii zdobył wówczas Wojciech Kowalczyk. Szczęsny nie ukrywa, że przed meczem podpowiedział "Kowalowi" parę szczegółów dotyczących golkipera Sampdorii, Gianluki Pagliuki. "Uczulałem go na to, że Pagliuca jest mańkutem. A natura nas bramkarzy tak stworzyła, że leworęczny rzuca się na prawą stronę i odwrotnie. Pewnie po to, żeby chronić tą swoją lepszą stronę, i Wojtek to wykorzystał" - mówi Gazecie.

Cztery lata później Legia dzięki bezbramkowemu remisowi w wyjazdowym meczu z Blackburn zapewniła sobie awans do 1/4 finału Ligi Mistrzów. W tym meczu bohaterem naszej drużyny był Maciej Szczęsny, który wybronił m.in. sytuację sam na sam z Alanem Shearerem. "Wiele wysiłku kosztowała nas obrona bramki, ale byliśmy świetnie przygotowani motorycznie. Wszyscy w Legii, każdy z nas z osobna, uwierzyliśmy wtedy, że warto jest pracować, żeby odnieść sukces. Szkoda, że ten zespół później się rozpadł" - mówi po latach Szczęsny.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.