Piotr Bakun - fot. Bodziach / Legionisci.com
REKLAMA

Bakun: Gwarantuję, że Legia będzie miała charakter i jaja

Bodziach - Wiadomość archiwalna

"Nie powiem dziś, że na pewno wywalczymy awans do I ligi, ale gwarantuję jedno - ten zespół będzie przygotowany na sto procent do pierwszego i każdego kolejnego meczu. Ten zespół będzie miał charakter i jaja, a jego gra będzie się podobała kibicom. Legia będzie grała bardzo twardo i szybko" - mówi w rozmowie z LL! Piotr Bakun, nowy trener koszykarskiej Legii. Bakun zdradza, że jest wielkim fanem kiboli Legii oraz wyjaśnia, że podział na pierwszego i drugiego trenera jest tylko na papierze.

Czym jest dla Pana praca w Legii?
Piotr Bakun: - Dla mnie praca w koszykówce, sama w sobie jest bardzo ważną rzeczą, bo to jest całe moje życie. Robię to od trzeciego roku studiów. Wcześniej próbowałem grać w kosza, nawet miałem okazję grać przeciwko "Chablowi", ale szybko zająłem się trenerką. Bardzo się cieszę, że po okresie przerwy, będę mógł znowu trenować zespół. Ja kocham koszykówkę, a moją pracę zawsze wykonuję z pełnym zaangażowaniem. Na wstępie zaznaczę, że nie jestem ani kibicem Polonii, ani Legii jeśli chodzi o piłkę nożną. W ogóle nie lubię piłkarzy, denerwują mnie. To jak Legia przegrała w zeszłym sezonie mistrzostwo Polski to jest skandal. Jestem natomiast ogromnym fanem kiboli Legii. Jestem nimi urzeczony. To co wyprawiają na trybunach, doping, oprawy... postać Chrystusa na jednym z meczów - to jest coś fantastycznego. Właściwie jak się obserwuje tych ludzi, to brak mi słów - oni mają pasję, robią coś niesamowitego. Takiego zaangażowania brakuje mi u piłkarzy. Ja nie lubię piłkarzy samych w sobie. To potwierdziły mistrzostwa Europy.

Z jednej strony legioniści mogą mieć Panu za złe, że pracował w Polonii, a poloniści, że przechodzi Pan do Legii.
- Jeśli chodzi o aspekty kibicowskie, to nie ma czego porównywać. Kibice Polonii są niczym w porównaniu z kibicami Legii i wiem, że narażę się tym fanom z Konwiktorskiej. Zresztą o czym my mówimy. Jak ogląda się, choćby w internecie oprawę "Boże Chroń Fanatyków" z Chrystusem, to to jest coś wspaniałego. Ja uwielbiam polski sport, ale polska piłka jest tak zgniła, że nie mogę na nią patrzeć. Natomiast to co robią ci ludzie na trybunach to jest rodzaj patriotyzmu, którego brakuje piłkarzom. Gdyby nasi dorównywali kibicom, to na Euro byśmy byli na poziomie Portugalii. Doceniam takich piłkarzy, którzy mają serce, jak Tomka Kiełbowicza. Gość, który przeszedł kiedyś z Polonii, obecnie jest rezerwowym w Legii, ale w testach wychodzi, że to on jest najlepiej przygotowany do sezonu. On ma charakter i jest profesjonalistą i to jest dla mnie ważne. W piłkarskiej Legii podobali mi się także młodzi ludzie, którzy wchodzili do zespołu - Rybus, Wolski, Żyro, Borysiuk. To młodzi chłopcy, na których opierana była gra, którzy o wiele bardziej związani są z klubem niż zawodnicy sprowadzani za wielkie pieniądze, którzy myślą tylko o kasie, a o klubie pamiętać za moment nie będą.

Nie ma obaw, jak Pana przyjmą kibice?
- Nie mam obaw, jestem trenerem i zajmuję się koszykówką najlepiej jak potrafię. Zresztą 3/4 drużyny Legii oparta jest na zawodnikach, którzy grali kiedyś w Polonii. Spora ich część to moi byli zawodnicy. Może ktoś coś będzie do mnie miał, ale ja już jestem zbyt dużym chłopcem, żeby się tym przejmować.

Fakt gry w Legii byłych graczy Polonii, chyba źle świadczy o szkoleniu młodzieży w Legii.
- Na pewno. Tak naprawdę na ten moment szkolenia młodzieży w Legii nie ma. Są pojedyncze grupy, ale trudno powiedzieć, żeby to był mechanizm, który daje napływ zawodników, mogących stanowić wzmocnienie dla jakiegokolwiek seniorskiego zespołu. Tego nie ma. Ostatnimi ludźmi, którzy wybili się z Legii i do czegoś się nadawali to Wojtyński, Malewski i Rudko.

Niektórzy kibice wydają się oburzeni, że zajął Pan miejsce R. Chabelskiego. Jak wyglądać będzie współpraca i podział obowiązków?
- Najpierw o możliwości współpracy rozmawiałem z prezesem Podobasem, najpierw wstępnie, później złożono mi propozycję, którą przyjąłem. Później, gdy już wszystko zostało przyklepane, spotkałem się z Robertem Chabelskim. On znał sprawę od podszewki i porozmawialiśmy między sobą. Podział na pierwszego i drugiego trenera jest tylko i wyłącznie na papierze. O każdej decyzji, pomysłach na obronę i atak, dobierania składu itp., decydować będziemy wspólnie. To zresztą wyszło od Roberta. Ja wiem, że Robert jest twarzą Legii i to nie podlega dyskusji. Gdy zapytał, czy chcę być pierwszym trenerem, powiedziałem, że chcę, bo przecież każdy chce być pierwszym trenerem. Sam przyznał, że to może nawet lepsze rozwiązanie, bo prowadząc drużynę juniorów, przy jakimś wyjeździe w II lidze, mógłby mieć problemy z pokrywaniem się meczów. My wszystko będziemy prowadzić wspólnie. Różnica jest tylko taka, że ja będę mógł stać przy ławce, a on nie.

Czyli decyzje podejmowane w trakcie meczu, będą należały do Pana?
- To nie jest tak. Ja prowadziłem wiele zespołów i wiem jak to wygląda, bo albo ja byłem czyimś asystentem, albo ktoś moim. Prowadzenie drużyny w koszykówce to nie jest coś, co się robi indywidualnie. Siedzi dwóch ludzi, którzy cały czas są ze sobą w kontakcie. To będzie można zobaczyć w trakcie sezonu. Na pewno będziemy się wymieniać w trakcie meczów spostrzeżeniami. Jak będą zmiany, na pewno będziemy się konsultowali. Na pewno nie będzie to wyglądało w ten sposób, że ja będę dyrygował drużyną samodzielnie, a "Chabel" będzie siedział na końcu ławki. Na pewno ostatnie zdanie pozostaje dla mnie. Ja z Robertem znamy się bardzo dobrze - i zawodowo, i prywatnie i naprawdę nie będzie między nami żadnych problemów. Byliśmy z Robertem na turnieju mistrzostw Polski juniorów [w 2009 roku - przyp. B.], na którym i on i ja zdobyliśmy ze swoimi drużynami medale. Nie ma między nami żadnych animozji, rozumiemy się bardzo dobrze. Na tym turnieju w Trójmieście bardzo mocno trzymaliśmy kciuki za Legię i ich dopingowaliśmy. Spotkanie Legii z Asseco było wtedy niesamowite. Gospodarze byli faworytem, a to co wtedy zrobili legioniści, to był dla wielu szok. Rafał Holnicki zagrał wtedy z Wojdyrem jeden na jeden i zrobił akcję 2+1.

W przypadku brania czasu dla drużyny, wskazówki będzie przekazywał Pan?
- Na "czasie" będzie to inaczej wyglądać, bo musi mówić jedna osoba i ja będę to robił. Jak będzie mówiło dwóch trenerów, a jeszcze wtrąci się jakiś zawodnik, to wyjdzie na to, że czas jest zupełnie niepotrzebny, bo jest chaos.

Obserwował Pan Legię w minionym sezonie? Zna wszystkich zawodników?
- Znam zawodników Legii bardzo dobrze. Zresztą trudno, żeby było inaczej. Rafał Piesio to jest chłopak, którego wysłałem z OSSM-u do Legii, znam go doskonale. "Zająca" trenowałem od kadetów i miałem go w drużynie w I lidze w Legionowie, "Pepe" trenował u mnie od małolata, Jaremkiewicza który głównie grał w Legii oraz Polonii 2011, znam przede wszystkim z meczów przeciwko moim drużynom. Ale znam go dobrze, wiem co potrafi. Bardzo podoba mi się Tomek Rudko - szybki, dynamiczny, skoczny i jeśli wszystko pójdzie dobrze, to będzie siła naszego zespołu. Jest w Legii także "Sagan", którzy jest może mało ruchliwy, ale jest wielki i będzie trudno się przez niego przebić. Piotrek Nawrot jest bardzo utalentowany, ma dobry rzut. Ze "Świdrem" trenowałem tymczasem w SMS-ie Kozienice i to chłopak, który jeśli dojdzie do siebie po kontuzji, a wydaje mi się, że jeszcze nie doszedł, to będzie duża siła tej drużyny.

Jakieś plany kadrowe zostały już podjęte? Kogo najbardziej potrzeba drużynie?
- Na pewno trzeba wzmocnić siłę pod tablicą. My nie potrzebujemy nikogo na obwodzie. Wiadomo, jeżeli przyszedłby ktoś wyjątkowo obiecujący i naprawdę chciał tu grać, a już dziś wiadomo, że nie będziemy płacić zawodnikom dużych pieniędzy, o ile w ogóle, to oczywiście jak najbardziej. Jednak priorytetem są ludzie, którzy będą nam zbierać piłki i zdobywać punkty spod kosza.

Są już pomysły kim wzmocnić zespół?
- Rozmawialiśmy już w tej sprawie z paroma osobami. Mamy pomysł, jak wzmocnić Legię, ale jeszcze nie czas by mówić o nazwiskach.

Na obwodzie Legia wydaje się faktycznie mocna jak na II ligę.
- "Zając" jest ze strzałem, Piesio i "Zając" dobrze podają, "Świder" jest ze strzałem, Nawrot i Jaremkiewicz również. Armat z obwodu jest pełno, oby tylko jedna piłka wystarczyła dla nich. Na tę chwilę bilans pomiędzy obwodem a grą podkoszową jest zachwiany.

Tomek Rudko jest w ogóle brany pod uwagę jako zmiennik "Sagana"?
- Zdecydowanie nie. Tomek jest dynamiczny i silny, to zupełnie inna pozycja i będzie grał na "czwórce". Będzie nam bardzo potrzebny, bo w drugiej lidze jest naprawdę bardzo dużo walki, tu większość zespołów składa się z wysokich i mocnych graczy. Na temat Tomka mamy z "Chablem" takie samo zdanie - Rudko to będzie nasza solidna "czwórka".

Jak wyglądać będą przygotowania?
- Ruszamy na początku sierpnia. Zaczniemy jakoś między 6 a 10, ale dokładnie jeszcze nie wiemy którego. Szczegóły ustalimy w przyszłym tygodniu. Wiem, że sala jest zapewniona na przygotowania i wiem, którzy zawodnicy zostają w Legii z poprzedniego sezonu i że wszyscy zaczną z nami przygotowania.

Ile sparingów możemy spodziewać się w okresie przygotowawczym?
- Do sparingów jeszcze daleka droga, ale chcę by było ich 10.

Można już dziś powiedzieć o co walczyć będzie Legia w nowym sezonie?
- Ja się nauczyłem po tylu latach pracy w koszykówce, że... nie jestem w stanie dziś odpowiedzieć na to pytanie. Możemy grać o awans, a możemy tylko się utrzymać. Wiem jedno, że ten zespół będzie przygotowany na sto procent do pierwszego i każdego kolejnego meczu. Ten zespół będzie miał charakter i będzie miał jaja, a jego gra będzie się podobała kibicom. Będzie grał bardzo twardo i szybko.

Do której grupy II ligi wolałby Pan, żeby trafiła Legia?
- Kompletnie nie ma to dla mnie znaczenia. My jesteśmy mocni, niech inni się boją. Jedyną rzeczą dla nas, która może mieć znaczenie to odległości między miastami, bo jedna grupa generuje większe koszty związane z transportem niż pozostałe.

Do tej pory odnosił Pan sukcesy głównie z młodzieżą. Legia ma być miejscem na pierwszy poważny sukces z seniorami?
- Zależy co można nazwać sukcesem...

Awans Legii w najbliższym sezonie do I ligi będzie sukcesem.
- Tak, prawda. Nie powiem, chciałbym żebyśmy to zrobili. W przeszłości prowadziłem zespół w I lidze po moim serdecznym koledze, zresztą też legioniście, Michale Spychale i wydaje mi się, że wtedy też osiągnęliśmy sukces, zaliczając 12 meczów z rzędu bez porażki. Utrzymaliśmy się wtedy lidze, co też było sukcesem. Pewnie, że są takie sukcesy jak zdobywanie mistrzostwa Europy, ale w innych warunkach nawet utrzymanie drużyny w lidze można zaliczyć do sukcesów. Nie ukrywam, bardzo chciałbym wejść z Legią do I ligi. Nie gra się przecież po to, żeby sobie pograć, tylko żeby wygrywać.

Jak to się stało, że trener z takimi osiągnięciami, trener młodzieżowych reprezentacji Polski, został bez pracy?
- Jesteśmy dziwnym krajem, w którym preferuje się ludzi z zewnątrz, a nie szanuje się swoich. Polscy prezesi bardzo lubią trenerów, których nazwiska kończą się na "ić". Tak to cały czas wygląda. Ja miałem parę propozycji prowadzenia zespołu, ale dla mnie bardzo ważna jest rodzina. Nie chcę zostawiać swoich córek i mieć rodziny na odległość.

Atmosfera na meczach Legii jest poniekąd Panu chyba znana, choćby gdy trenował Pan OSSM.
- Nie zapomnę, jak fani Legii przyszli jakoś w środku tygodnia na mecz przy Konwiktorskiej. Woźny szkoły przybiegł do mnie, że przyszli jacyś chuligani z bębnami i nie chciał ich wpuścić. Wtedy Kamil Sulima powiedział do mnie: "Daj spokój, przecież nic się nie wydarzy. Pokibicują i tyle". I faktycznie tak było, wzięli bębny i w kilkadziesiąt osób krzyczeli przez cały mecz. To mi się podoba, naprawdę lubię takie zachowanie.

Tamto spotkanie Pana młody zespół niespodziewanie wygrał z doświadczonymi zawodnikami Legii.
- Dlaczego niespodziewanie? My byliśmy dobrym zespołem. Wiele osób nas nie doceniało, a my wygraliśmy kilka meczów z czubem II ligi. To była naprawdę fajna praca, bo było widać, że ci chłopcy zostawiali serce na parkiecie.

Od meczów Legii z OSSM-em, na meczach Legii jest o wiele, wiele goręcej.
- To co działo się w zeszłym sezonie na meczach widziałem głównie w internecie i jestem pod wrażeniem. W III lidze, na meczu z AZS-em UW pełne trybuny na Kole, cała trybuna skacząca non-stop, flagi, doping, później pełna hala legionistów w Grójcu... To jest coś wyjątkowego, niespotykanego w innych klubach.

Dzięki pracy z młodzieżą ma Pan na pewno świetny przegląd młodych zawodników. Są szanse, że niektórzy z nich wzmocnią nasz zespół?
- Na to liczymy.

Wracając jeszcze do grup młodzieżowych Legii. Jest pomysł jak to powinno działać, żeby szkolenie młodzieży było spójne?
- Rozmawiałem na ten temat z władzami sekcji ze dwa miesiące temu. To rzecz skomplikowana - musimy trafić do samorządów. Mamy parę programów, które chcemy wdrożyć, żeby w ten sposób pozyskać pieniądze na funkcjonowanie poszczególnych grup młodzieżowych. Trzeba trafić do szkół i dyrektorów szkół. W Warszawie Legia jest bardzo popularna, na Bemowie w szczególności. Chcemy trafić do takich szkół, w których dyrektor pozwoli stworzyć nauczycielowi grupę, która dostanie piłkę i będzie rzucała do kosza. Chodzi o zaszczepienie w nich chęci do gry w koszykówkę. Oczywiście chodzi o to, żeby tych szkół było jak najwięcej. Do tego potrzebujemy od Dzielnicy zgodę na to, żeby dała nam salę i symboliczny 1 tysiąc złotych dla nauczyciela, który będzie się chciał w to bawić. Te zespoły byłyby później zapraszane na nasze mecze, seniorskiej Legii. Wiem, że w Legii jest już parę takich grup, prowadzonych przez Roberta Chabelskiego i Piotra Nawrota. To są jakieś początki. To ma być "Odrodzenie potęgi" i to trzeba zrobić koniecznie - ruszyć z rozwojem legijnej koszykówki na poziomie szkół podstawowych i gimnazjów. W niedługim czasie czekają nas rozmowy w urzędach i liczymy, że miasto i dzielnice spojrzą na nas przychylnym wzrokiem. W końcu jesteśmy jedyną seniorską siłą w Warszawie.

Wiem, że to dopiero początek, ale na tę chwilę jak wyobraża Pan sobie swoją przygodę z Legią? Roczny epizod, czy raczej wieloletnia współpraca?
- Ja bym chciał tu zostać. Już teraz bardzo mi się tutaj podoba. Znam prezesa Podobasa i znam Roberta Chabelskiego i ci ludzie mi odpowiadają. Są przede wszystkim uczciwi, co nie jest tak często spotykane obecnie w koszykówce. Oni nie kłamią. Jeżeli nasza współpraca będzie z jednej strony owocowała sportowym wynikiem, z drugiej sprawiała, że człowiek będzie mógł zarabiać na godne życie, to ja nie widzę najmniejszych przeszkód ku temu, by zostać w Legii bardzo długo.

Rozmawiał Marcin Bodziachowski

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.