Koniec grania na Wawrzyniaka
Cytat jednego z kibiców Podbeskidzia "grajcie na Wawrzyniaka, on jest cienki!" kojarzy chyba cała piłkarska Polska. Szkoda, że nie pamięta już, gdy kilka minut po tych słowach Kuba strzelił Podbeskidziu jedną z najładniejszych bramek w swojej karierze. Wawrzyniak to piłkarz, który często pada obiektem niewybrednych żartów, jego porażki są mu bardzo długo wypominane, natomiast nie wszyscy pamiętają o jego sukcesach.
Może nie jest on najbardziej utytułowanym piłkarzem na świecie, ale na pewno ma co postawić na półce.
Jakub Wawrzyniak podpisał kontrakt z Legią 26 czerwca 2007 roku. Jego debiut nie należał do najszczęśliwszych – Legia z powodu zamieszek przegrała walkowerem z Vetrą Wilno. Na swoją pierwszą bramkę z "elką" na piersi Kuba potrzebował 3 miesięcy, kiedy po jego przepięknym trafieniu "wojskowi" pokonali ŁKS 1-0.
Wawrzyniak błyszczał w Legii, zdobył z drużyną Superpuchar. Podczas jego drugiego roku gry przy Łazienkowskiej bocznym obrońcą zainteresował się Panathinaikos Ateny. "Rumiany" w Grecji bynajmniej nie był postacią drugoplanową. W barwach "koniczynek" wystąpił w Lidze Mistrzów i na boisko wychodził w podstawowej jedenastce. Z klubem ze stolicy Grecji dotarł do 1/8 finału, w którym musiał uznać wyższość hiszpańskiego Villarealu. Kto wie, jak potoczyłaby się jego kariera, gdyby nie słynna afera dopingowa. Sam zainteresowany twierdził, iż niedozwolona substancja musiała znajdować się w preparacie odchudzającym, jednak nie była to żadna okoliczność łagodząca. Został zawieszony na rok i zdaniem ekspertów tylko dlatego klub z Aten nie zdecydował się na wykupienie Polaka. Wawrzyniak wrócił do Polski, a na ligowe boiska mógł wbiec dopiero w styczniu 2010 roku.
W Legii nawet jak na bocznego obrońcę Wawrzyniak strzelał rzadko. 12 bramek w 183 spotkaniach nikogo nie powala na kolana, ale trzeba przyznać, że kiedy "Rumiany" strzelał czy asystował, robił to albo bardzo efektownie, albo w bardzo ważnych meczach. Tak było zarówno w Bełchatowie, jak i w Bydgoszczy, kiedy Kuba wytrzymał ciążącą na nim presję i jako ostatni zapakował piłkę do siatki rywali w konkursie rzutów karnych.
Wśród kibiców i piłkarzy Legii Warszawa nie ma chyba osoby, która nie kojarzyłaby sierpnia 2011 roku, kiedy Janusz Gol rzutem na taśmę zapewnił "wojskowym" udział w Lidze Europy. Kto dograł piłkę na na głowę pomocnika? Kuba Wawrzyniak.
"Rumiany" hucznie obchodził swoje jubileusze. Podczas setnego ligowego występu w klubie z Łazienkowskiej pokazał Lechowi, że Legia całkiem dobrze czuje się w tańcu:
W ostatnim spotkaniu, jakie rozegrał z orzełkiem na piersi "Wawrzyn" strzelił swoją jedyną bramkę dla reprezentacji, która uspokoiła grę biało-czerwonych i zapewniła 3 punkty w starciu z Mołdawią.
10 liczb Kuby Wawrzyniaka
1 – liczba zdobytych mistrzostw Polski i Superpucharów Polski
4 – zdobyte Puchary Polski
9 – zespoły, w których grał
12 – liczba strzelonych bramek dla "wojskowych"
14 – numer, z którym grał w Legii
15 – liczba występów przeciw drużynie, z którą grywał najczęściej – Ruchowi Chorzów
23 – asysty z "elką" na piersi
183 – liczba ofivjalnych występów w drużynie z Łazienkowskiej
1667 – minuty spędzone na boisku podczas ostatniego sezonu "Wawrzyna"
100 000 – tyle euro kosztowała Amkar Perm przeprowadzka Kuby do Rosji
Czasami wyśmiewany, czasami krytykowany, ale nadal jeden z lepszych lewych obrońców w Polsce. Miał swoje upadki, ale miał też wzloty, które Legii Warszawa wyświadczyły wiele dobrego. Ostatnio byłem świadkiem rozmowy piłkarzy jednego z klubów z niższej ligi. Zawodnik podśmiewał się ze swojego kolegi, porównując go właśnie do "Rumianego". Tamten uśmiechnął się tylko i odpowiedział: "Stary, gdybym ja w piłce osiągnął tyle co on, to skakałbym na rękach". Taki obraz Jakuba Wawrzyniaka zapamiętajmy.