Leśnodorski: Cztery osoby podały się do dyspozycji klubu
- Błąd papierkowy był po stronie klubu. Nie wyobrażam sobie, aby zdarzył się on w przyszłości. Za to, co się stało odpowiedzialne są osoby z działu sportowego. Nimi opiekują się dyrektor sportowy i kierownik drużyny. Konsekwencje na pewno zostaną wyciągnięte. Cztery osoby podały się do dyspozycji zarządu klubu. W najbliższych dniach zapadnie decyzja, co się z nimi stanie - powiedział na konferencji prasowej Bogusław Leśnodorski.
- Bartek Bereszyński pauzował w trzech meczach europejskich pucharów. Byliśmy przekonani, że nie wpisując go na listę z Saint Patrick's nałożoną karę on cały czas odbywa. W wyniku tego, komisja UEFA w składzie jednoosobowym nałożyła na Legię walkowera. W naszej ocenie nie powinno się tak robić - mówi współwłaściciel mistrzów Polski. - W naszym odwołaniu powołany się na kilka kwestii formalnych. Teraz nie pozostaje nam nic innego, jak przejść wszystkie możliwe drogi odwołania. Szanse na odwołanie oceniam na 5-75%. Zależy wszystko od tego, jak ludzie do tego podejdą. Tak naprawdę naszą największą szansą jest Trybunał Arbitrażowy w Lozannie - kontynuuje Leśnodorski.
- Komisja dyscyplinarna w pierwszej instancji i instancji odwoławczej podchodzi bardzo restrykcyjnie do przepisów. W tej sytuacji również tak zrobiono. Nam nie pozwolono jednak złożyć żadnych wyjaśnień - nie pozwolono nam tego zrobić. Dla mnie jest to niedopuszczalne - powiedział Leśnodorski. - Wygraliśmy na boisku. Mamy nadzieję, że UEFA weźmie to pod uwagę. My zrobimy wszystko, aby ta sprawa zakończyła się dla nas pozytywnie - dodaje.
- Po prostu popełniliśmy błąd. Wiemy o tym. Nie podważamy UEFY. Podważamy sposób załatwienia tego wszystkiego przez jedną z komisji. Kara, która nas spotkała jest kompletnie niewspółmierna. Poddalibyśmy się każdej, ale nie wykluczającej nas z dalszej rywalizacji o Ligę Mistrzów. Nie jesteśmy organizacją idealną. Zrobimy wszystko, aby osoby odpowiedzialne za to, co się stało poniosły odpowiednie konsekwencje - twierdzi Mioduski.
- Prezes Boniek zachował się tak, jak powinien. Postarał się dowiedzieć o co chodzi, zajął swoje stanowisko w tej sprawie. Zarówno on, jak i PZPN, zamierza oficjalnie odnieść się do tej decyzji. Według niego to, co się stało nie ma nic wspólnego z duchem sportu. Jest zbulwersowany tym, że my nie mogliśmy w żaden sposób podjąć obrony - twierdzi z kolei prezes Legii Warszawa.
- Jeszcze nie liczymy strat finansowych. Musimy zakwalifikować się do Ligi Europejskiej. To nie jest teraz najbardziej istotne. Ja jestem w tym wszystkich idealistą. Wierzę w ten Klub i sport. Cała ta sytuacja ma wymiar czystej niesprawiedliwości - mówi Dariusz Mioduski. - Nie możemy się samobiczować. Chcę podziękować wszystkim, którzy nas wspierają w tych trudnych dniach. Przede wszystkim kibicom. Bardzo nas uskrzydla również postawa naszych ligowych rywali, którzy również są za nami. Podczas ekstraklasowego starcia z Górnikiem Łęczna dostaliśmy wsparcie od zarządu przeciwnika, którego ograliśmy na boisku 5-0. Oczekuję, że władze Celtiku przynajmniej się do nas odezwą - powiedział współwłaściciel.
- Czasu na wszystko jest już bardzo mało. Musimy przede wszystkim otrzymać uzasadnienie tej decyzji. Nie wiem, kiedy się to stanie. Według regulaminu dopiero po jego otrzymaniu będziemy mogli składać odwołanie. Jeżeli dokumenty przyjdą do nas za tydzień, to już będzie za późno na włączenie się do walki o Ligę Mistrzów - stwierdził Mioduski.
- Przez ostatnie 72 godziny dyskutowaliśmy o tym, co się stało. Teraz już nawet nie chodzi o pieniądze. Wydaję mi się, że gdyby role się odwróciły, to my nie postąpilibyśmy tak jak Celtic - mówi Leśnodorski. - Osoby odpowiedzialne za wszystkie błędy poniosą konsekwencje. Zwolnienie kogoś z pracy jest trudne. Nie jesteśmy bezduszną organizacją, która tylko czeka na czyjś błąd. Wymagany profesjonalizmu i kompetencji. Błędy będą jednak zawsze - powiedział siedzący obok Dariusz Mioduski.
przeczytaj więcej o: UEFA konferencja Liga Mistrzów Celtic Glasgow Bogusław Leśnodorski Dariusz Mioduski